separateurCreated with Sketch.

Dlaczego w Wielką Sobotę jest sucho w kościelnych kropielnicach?

KROPIELNICA Z WODĄ ŚWIĘCONĄ
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Przychodzisz do kościoła ze „święconką”, chcesz się przeżegnać wodą święconą, a tu sucho? Co to ma być? Oszczędzają?
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Wstyd, żeby takie zaniedbanie przy dorocznym święcie! Nic podobnego! Wody nie ma i być nie może. Tłumaczymy, dlaczego.

Zawsze znajdzie się ktoś, kto w Niedzielę Palmową chce poświęcić palmę po mszy, bo się spóźnił. Na próżno tłumaczyć, że się nie da, bo święcenie palm to część obrzędu liturgicznego nieodłącznie wpisanego w Eucharystię i poza tym obrzędem nie ma najmniejszego sensu.

Podobnie w Wielką Sobotę przy okazji tłumnie praktykowanej „święconki” zawsze jakaś pobożna dusza wcześniej czy później zwróci księdzu lub zakrystiance uwagę, że nie ma się czym przeżegnać wchodząc do kościoła, bo w kropielnicach sucho. Niezmordowanie odpowiadam: I tak ma być. Zdumienie, niedowierzanie, nuta oburzenia. Już spieszę z wyjaśnieniami.

Nie ma wody, bo umarło Źródło

To najprostsze i najbardziej przemawiające do wyobraźni tłumaczenie. Wieczór wcześniej, niosąc Najświętszy Sakrament do tradycyjnego Grobu Pańskiego śpiewamy w przepięknej pieśni: „Odszedł Pasterz od nas, Zdroje Wody Żywej, Zbawca, Źródło łaski, miłości prawdziwej”. Pan Jezus leży w grobie, a On jest źródłem łaski, której znakiem jest woda święcona, więc mamy dzień „posuchy”.

Puste kropielnice wołające o wodę, wołają o zmartwychwstanie i nas mają nakłonić do tego samego.

Zanurzając się (sic!) głębiej

W czasie Świąt Paschalnych następuje wymiana materii sakramentalnej. W Wielką Środę wieczorem, po ostatniej mszy kapłan poszedł do tabernakulum i spożył cały przechowywany w nim Najświętszy Sakrament. Gdy rozpoczyna się Msza Wieczerzy Pańskiej w Wielki Czwartek, tabernakulum jest otwarte i puste. Dopiero podczas tej mszy rozpoczynającej Triduum konsekruje się nowy Chleb Eucharystyczny.

W ten sam środowy wieczór (lub inny, jeśli Msza Krzyżma odprawiana jest w innym terminie niż wielkoczwartkowy poranek) spala się oleje krzyżma i chorych. Nowe pobłogosławi biskup w katedrze i stamtąd trafią szybko do wszystkich parafii.

Na tej samej zasadzie znika także woda chrzcielna i woda święcona. Jej błogosławieństwo nastąpi dopiero w sobotnią noc podczas Wigilii Paschalnej. To piękny znak tego, że przez Paschę Chrystusa wszystko zostaje w nas odnowione. To z Paschy Pana Kościół i sakramenty w nim sprawowane czerpią życie i moc.

To skąd woda do „święconki”?

To zasadne pytanie. Podobnie należałoby spytać, co to za woda święcona, którą ministranci za słynne „co łaska” rozprowadzają przy drzwiach kościoła, zbierając swoje wakacyjne wyjazdy, tudzież inne zbożne przedsięwzięcia?

Odpowiedź szczera i prosta: otóż mamy tu do czynienia z pewnym liturgicznym anachronizmem. Zwyczaj święcenia pokarmów (i zdecydowanie późniejszy – rozprowadzania wody święconej) pochodzą sprzed reformy liturgicznej, kiedy to wszystkie celebracje Triduum Paschalnego (jak i wszystkie msze w ciągu roku) odbywały się wyłącznie rano. A to z przyczyny postu eucharystycznego, który obowiązywał od północy poprzedzającej celebrację.

Zatem Wigilię Paschalną (której dziś nie wolno zacząć przed zapadnięciem sobotniego zmierzchu) kapłan sprawował „po cichu” w wielkosobotni poranek. Podczas niej błogosławił wodę, a następnie „jeszcze ciepłą” święcił wielkanocne pokarmy. Ponieważ jednak Wielka Sobota to dzień spoczynku Chrystusa w grobie, więc najważniejsza celebracja Zmartwychwstania pozostawała zazwyczaj niezauważona, a akcent kładziono na niedzielną rezurekcję (stąd tak huczna jej oprawa).

Nadeszła reforma, Wigilia Paschalna wróciła na właściwe miejsce, a pokarmy trzeba święcić, bo jak ludziom wytłumaczyć, że teraz nic z tego, bo nie ma wody? Wszak „tradycja, rzecz święta!”.

Zachowuje się więc „zeszłoroczną” wodę święconą na Wielką Sobotę i święci nią pokarmy, antycypując niejako błogosławieństwo „nowej”, które nastąpi w nocy. Można by co prawda ograniczyć się do samego błogosławienia pokarmów, ale – bądźmy szczerzy – kto uwierzyłby w poświęcenie „święconki” bez pokropienia wodą? I tak pragmatyka po raz kolejny wygrała z liturgiką. Na szczęście nie takie rzeczy Kościół już przetrwał, prawda?