Nie myślałam wiele – postanowiłam zmienić swoje plany.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
„Podaruj jajko wielkanocne bezdomnemu”. Uśmiechnęłam się, kiedy usłyszałam swoją pokutę na
początku Wielkiego Tygodnia. Nie myślałam wiele – postanowiłam zmienić swoje plany.
„Jak można podarować jajka bez koszyka wielkanocnego?” – myślałam. Zobaczywszy sztywną torebkę i polskie serwetki w folklorystycznym stylu w moim ówczesnym wynajmowanym pokoju na warszawskich Bielanach, postanowiłam, że tym razem w Wielką Sobotę nie udam się ze „święconką” do mojej rodzinnej parafii. Stało się dla mnie jasne, że lepiej zostać w stolicy i wrócić do pustostanu, w którym miałam okazję bywać podczas studiów. Swój tymczasowy dom znajdowali tam wówczas ci, którzy nie mieli żadnego innego.
O świcie w Wielką Sobotę z radością zabrałam się za ręczne sklejanie koszyka wielkanocnego i gotowanie jajek w łupinach cebuli. Zaplanowałam też swój odjazd do rodziny na konkretną godzinę – miałam jechać z Dworca Centralnego. Po zebraniu wszystkich „składników” na święcenie pokarmów pojechałam do parafii, do której przynależał pustostan, a potem w deszczu zaczęłam spacerować do opuszczonego budynku. Niestety, drzwi były zabite dechami. Plan legł w gruzach. „W moich rodzinnych stronach nie ma przecież bezdomnych” – myślałam.
Czytaj także:
Co bezdomny, z którym zjadłem obiad, napisał mi w notesie?
Chowając pod parasolem koszyk wielkanocny i spoglądając na zegarek – cały czas z nadzieją na spotkanie kogoś, komu będę mogła ofiarować wielkanocny koszyk – szłam w stronę Dworca Centralnego. Modliłam się za człowieka, którego Pan da mi poznać.
Człowiek zawsze spotka się z człowiekiem
Zobaczyłam go po kilku minutach – prowadził duży wózek, wyglądający na bagaż całego jego życia.
– Dokąd pan idzie? – zapytałam.
– Przed siebie.
– Mam coś dla pana. Proszę. Tuż po poświęceniu – podarowałam koszyk, dodając: Mam nadzieję, że nie zmókł za bardzo.
– Ale pani niesie to do domu.
– Nie, niosę to dla pana. Jak pan ma na imię?
– Bogdan.
– Panie Bogdanie, proszę.
Przyjął.
– Tu na pewno nie zmoknie – powiedział, włożywszy koszyk do swojego bagażu życia.
Z torby wyjęłam jeszcze kartkę wielkanocną w kopercie.
– Mam coś jeszcze, schowałam, żeby nie zmokło – podałam panu Bogdanowi kopertę z życzeniami wielkanocnymi.
– Góra z górą się nie spotka, ale człowiek z człowiekiem zawsze – powiedział na koniec naszego spotkania i złożył mi życzenia.
Catherine de Hueck Doherty w swojej wielkopostnej konferencji na temat nawrócenia i przebaczenia, mówiła: „Jestem bowiem tak bardzo częścią całej ludzkości, że to, co robię ma wpływ na cały świat; podobnie to, czego nie robię, wpływa na cały świat”.
Czytaj także:
Jak kompan do piwa niechcący nawrócił kolegę. Historia prawdziwa
Czytaj także:
„Jałmużna musi zaboleć”. Zabrał bezdomnego do restauracji, a ten wkurzył go jednym pytaniem