Avicii miał tylko 28 lat, a w świecie muzyki udało mu się osiągnąć wszystko. Jednak w życiu brakowało mu spokoju, poczucia szczęścia i czasu dla siebie…
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Choć może zabrzmi to brutalnie, jego nagłe odejście można zakwalifikować do „kronik zapowiedzianych śmierci”. Wystarczy obejrzeć film dokumentalny z Netflixa „Avicii: prawdziwa historia”, który opowiada o błyskawicznej karierze tego młodego Szweda, by zdać sobie sprawę, że DJ przez wiele lat żył ciągle na granicy. I to nie tylko przez typową w tym środowisku kombinację: alkohol, narkotyki i hulaszczy tryb życia, ale przez poważne problemy zdrowotne, stres i chorobliwe wymagania w stosunku do siebie samego.
Tim Bergling, bo tak naprawdę nazywał się zmarły DJ, miał tylko 28 lat, a w świecie muzyki udało mu się osiągnąć wszystko. Miesięcznik Forbes szacował, że jego roczne przychody sięgały 28 milionów dolarów.
Czytaj także:
Popularny Youtuber o nawróceniu i uzdrowieniu jego rodziny przez Jezusa [wideo]
Avicii – DJ światowej sławy
Jego utwory zdobyły światową sławę. A te najbardziej popularne: “Levels” i “Wake me up” na portalu Spotify były odtwarzane 11 mld razy. Współpracował z wielkimi nazwiskami z branży muzycznej min. z Madonną, zespołem Coldplay, Lennym Kravitzem, Davidem Guettą czy ze swoimi rodakami z zespołu ABBA.
Z ludzkiego punktu widzenia miał wszystko… oprócz zdrowia. Film dokumentalny przedstawia jego ostatnie 8 lat życia. Od momentu, kiedy jako nastolatek zaczął w swoim pokoju przy pomocy prostego programu miksować różne dźwięki, do dnia kiedy odwołuje ogromne show w Las Vegas (nie zważając na wielkie straty finansowe), bo nie ma już siły robić tego, co kiedyś kochał.
Czytaj także:
Najpopularniejszy nad Wisłą kapłan, który rapuje Słowo Boże
Problemy zdrowotne
Mając zaledwie 20 lat tak silnie uzależnił się od alkoholu, że nałóg doprowadził go do zapalenia trzustki. Kolejne problemy zdrowotne pojawiły się w czasie jego pierwszej światowej trasy koncertowej. W 2012 r. w Australii trafił do szpitala z powodu silnego bólu żołądka.
Niestety, bezgranicznie oddany swojej pracy, nie zgodził się na przerwanie trasy. Pomimo nalegań lekarzy nie poddał się operacji wycięcia woreczka żółciowego. Na żądanie wyszedł ze szpitala i na silnych lekach przeciwbólowych kontynuował koncerty. Nikt z jego najbliższych nie był w stanie go zatrzymać i zmusić do leczenia.
W efekcie Avicii wygląda coraz gorzej: jest wychudzony, mizerny. Śpi w samolotach, przeskakuje z jednego kraju do drugiego. Jest maszynką do robienia pieniędzy. I wiele osób z tego korzysta. Pewnego dnia nie daje już rady. Trafia znowu do szpitala. Lekarze wycinają mu wyrostek robaczkowy i woreczek żółciowy. Pomimo kiepskiego stanu zdrowia w latach 2008-2013 zagrał 657 koncertów na całym świecie.
“Chyba nie jestem szczęśliwym człowiekiem…”
Osoby, które w tym dokumencie opowiadają o młodym DJ-u, zachwycają się jego talentem. Jedni mówią: „kompozytor, który tworzy najbardziej naturalne dźwięki”. Inni porównują go do Michaela Jacksona czy nazywają współczesnym Bachem.
Film pokazuje, jak wielką miłością dla Avicii była muzyka. Wkładał w nią całe serce. Niestety opowiada też o czarnej stronie biznesu muzycznego. O jego wymaganiach. Niestety przez wielu Avicii był traktowany jak kura znosząca złote jajka, z której należało wycisnąć jak najwięcej.
DJ bardzo młodo spełnił swoje marzenia, niestety – jak przyznał w tym filmie – nie czuł się szczęśliwy: “W życiu robię to, co naprawdę kocham. Choć tak naprawdę nigdy nie miałem okazji, żeby się zatrzymać i zastanowić, czy dalej chcę iść tą ścieżką. Tak po prostu wyszło. Żyję dniem dzisiejszym, koncentruję się tylko na mojej muzyce i na kolejnych trasach koncertowych. Ale tak naprawdę nie planowałem takiego życia. I chyba nie jestem szczęśliwym człowiekiem. Nie mam na nic czasu. Nie mam okazji, żeby się w życiu zatrzymać”.
Czytaj także:
Justin Bieber przerywa karierę, by „poświęcić życie Chrystusowi”
Wczesna emerytura
Zmęczony psychicznie i fizycznie, mając zaledwie 26 lat, w 2016 roku ogłasza, że przechodzi na emeryturę. Nie chce więcej koncertować, ani jeździć w dalekie trasy. Publicznie przyznaje, że nie ma już siły radzić sobie z presją i ze stresem, z jakim wiązały się jego występy. Żegnając się ze swoimi fanami dodał, że może i dzięki swojej pracy mógł podróżować po całym świecie, ale nigdy przez te lata nie miał czasu dla siebie, liczył się tylko Avicii artysta, a nie ta prawdziwa osoba.
Postanawia zwolnić i zacząć żyć normalnie. Zwiedza świat. Dociera do Ománu, gdzie 20 kwietnia zostaje znaleziony martwy w swoim pokoju. Do dziś nieznane są okoliczności jego śmierci.
Tłumaczenie z języka hiszpańskiego