separateurCreated with Sketch.

Więzi, a nie rzeczy – tego nauczyła mnie choroba…

DZIEWCZYNA Z JARZĘBINĄ
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

O tym, jak kruchym i cennym darem jest życie, przekonałam się całkiem niedawno na własnej skórze. Kilka miesięcy temu zachorowałam – i nie było to przysłowiowe zapalenie ucha. Kolejni lekarze zlecali coraz bardziej zaawansowane badania i stawiali coraz gorsze hipotezy, w których rokowania skracały czas, jaki mi został, do kilku lat.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Choroba – tylko “być”

Gdy jest się mamą trójki dzieci – wydaje się to nie do wiary. Ostatecznie żaden dramatyczny scenariusz chyba się nie ziści, choć jeszcze czekam na końcowe wyniki całego procesu diagnostycznego. Choroba i związane z nią ograniczenia, jak na przykład trwająca wiele tygodni radykalna dieta, dały mi jednak wyjątkowe doświadczenie porządkowania priorytetów.

Szczególną rolę odegrał mój pobyt w szpitalu, a tam – kontakt z ludźmi przewlekle bądź śmiertelnie chorymi. Na nowo uczyło mnie życia także fizyczne osłabienie i konieczność skupienia się na swoim zdrowiu – zamiast na pracy (zawodowej i domowej) i na tym, co „trzeba zrobić”. „Robienie” przeszło na dalszy plan; w końcu można było tylko „być”.

Ta lekcja mogłaby wyrazić się jednym słowem: redukcja. Redukcja wszystkiego, co zabiera czas, rozprasza i czyni nas zbyt zajętymi – na rzecz tego, co sprzyja prostocie życia. Albo po prostu życiu.


MAMA Z SYNEM
Czytaj także:
Bądź slow mamą! A Ty i dziecko odetchniecie

 

Więzi – piękno naszego życia

Funkcjonujemy w naszych czasach w mentalności nadmiaru. „Dream big”. „Wszystko jest możliwe”. Planem na szczęśliwą egzystencję staje się zrealizowanie wszystkich marzeń i ambicji – jakbyśmy rodzili się po to, by przeskoczyć siebie. Nie ma takiej potrzeby. Niczego nikomu nie trzeba udowadniać.

Wobec możliwości rychłego odejścia, nie obchodzi nas kompletnie, co sądzi o naszych dokonaniach Kowalski. Piękno naszego życia realizuje się w więziach, które na koniec okazują się największą wartością. Jak wielkiego wsparcia udzielił mi w tym czasie mój mąż, będąc przy mnie z całym poświęceniem. Jak wiele wnieśli przyjaciele. Jak bliscy stają się sobie ludzie na szpitalnych łóżkach – przecież nie dlatego, że sale są przepełnione.

 

Mentalność nadmiaru

Mentalność nadmiaru – to także gromadzenie zapasów. Na wszelki wypadek. Więcej makaronu i herbaty, bo w dwupaku taniej albo jest promocja. Więcej ubrań, bo przecenili i żeby były na każdą okazję, i więcej szaf, żeby je zmieścić. Więcej godzin w pracy, żeby za to wszystko zapłacić.

Jaką ulgę sprawia życie, w którym jest mniej. Mniej rzeczy, żeby mogło się w nim zmieścić więcej ludzi. Przed i po pobycie w szpitalu zajmowało mnie bardzo właśnie wyrzucanie czy oddawanie rzeczy, których nie używamy. Choćby po to, by nie marnować czasu na przekładanie ich z kąta w kąt. Czas stał mi się potrzebny dla najbliższych, bo tak bardzo nie wiedziałam, ile mi go razem z nimi zostało. Żal mi było chwil, które minęły bezpowrotnie – i nie służyły bliskości.

Życiu sprzyja nie rozmach, ale redukcja – zobowiązań, aplikacji w telefonie, kanałów w telewizorze i abonamentów, a nawet kupowanych książek na rzecz tych w końcu w całości przeczytanych. Rozmawiałam o tym dużo ostatnio z moim mężem: jak bardzo pragnę uczynić nasze życie takim „do ogarnięcia”. By mieć czas patrzeć przez okno; zastanowić się, co i dlaczego czuję i jaki obszar potrzebuje zmiany; by się spotkać z Bogiem w prostej jak kromka chleba modlitwie. By na koniec dnia pójść spać, zanim będzie znowu za późno.



Czytaj także:
Idealnie nieidealna rodzina

 

Jeść małą łyżeczką

Ks. Krzysztof Grzywocz pisze w swojej przepięknej książce „W duchu i przyjaźni” (której redakcję zakończył dzień przed zaginięciem w Alpach) o tym, że smak wina można w pełni poczuć w jego jednej lampce – dwie mogą być już nadmiarem, a trzecia szkodliwa.

Wszystko, co w naszym życiu jest owym szaleństwem zbyt wypełnionego grafiku, nadmiaru przekąsek i filiżanek kawy, czyni nas niewolnikami zobowiązań wobec innych i własnych ambicji czy wewnętrznych przymusów. Przypomina mi się powiedzenie naszego kolegi: „W życiu dobrze jest jeść małą łyżeczką”.

W tej dewizie jest zgoda na swoje możliwości i zarazem szansa, by smakować chwile, spotkania, a także i otaczającą materię w takiej porcji, jaka czyni to wszystko wyjątkowym. Nadmiar – pozostawia wiecznie głodnym. Mała łyżeczka karmi na długo. I jest tak nie tylko z odkrytą przeze mnie owsianką.


RODZINA NA KANAPIE
Czytaj także:
Jak zaplanować życie rodzinne i nie zwariować?

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!