„Nienawidzę cię!!!” – krzyczy do swojej mamy trzylatek, który nie dostał w sklepie wymarzonego auta. „Po co mam iść do Kościoła, Boga pewnie nie ma, bo mnie nie wysłuchuje” – mówi nastolatka, którą opuściła przyjaciółka, a w domu panuje kiepska atmosfera i kłopoty wydają się nie mieć końca. „Masz mnie gdzieś!” – krzyczy żona do męża, który po raz kolejny przyjeżdża do domu godzinę później, niż obiecał. Co te sytuacje mają wspólnego? Język emocji.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Gniew – rani czy buduje?
Ten język to szyfry wojny, które mogą rozpętać zawieruchę i spowodować ogromne straty. Jeśli odzwierciedlimy natężenie emocji i ostre słowa, wszyscy wyjdziemy z potyczki ciężko ranni. Zwycięstwa w tej walce są pozorne. Ten, kto będzie miał ostatnie zdanie i przez chwilę zagóruje nad drugim, będzie się cieszył wygraną tylko przez kilka sekund. Potem jak ciężki pocisk spadnie na piersi poczucie winy. Opadający kurz odsłoni zgliszcza – pogrzebane wzajemne zaufanie, brak nadziei na porozumienie i poczucie odizolowania od bliskich osób.
Nie będzie to jednak artykuł o tym, że gniewać się jest brzydko i lepiej nie zaczynać. W tym roku kończę 43 lata. To czas najwyższy (a i tak pewnie późno), by w końcu zaakceptować, że choć chcemy kochać i być kochanymi, przeżywamy różne emocje. I pod ich wpływem czasami mówimy głupie rzeczy, których potem żałujemy. Im bardziej zresztą nie rozumiemy gniewu, żalu czy innych trudnych uczuć (swoich i drugiego człowieka) i nie robimy dla nich miejsca w swoim wewnętrznym dialogu, tym większe zdarzają się eksplozje, gdy sytuacja wymyka się spod kontroli.
Czytaj także:
Czy mogę gniewać się na żonę?
Zaszyfrowane informacje o emocjach
Przełomowym odkryciem była dla mnie koncepcja „szyfrowania” – znaleziona kilka lat temu w używanej książce „Wychowanie bez porażek w praktyce”, kupionej za kilka złotych na stoisku przy dworcu autobusowym. Jej autor, Thomas Gordon, takie emocjonalne komunikaty, jak: „nienawidzę cię!!!” traktuje jako zaszyfrowane informacje o przeżywanych emocjach.
Dialog z dosłowną treścią takiego komunikatu jest kompletnym bezsensem i tylko sprzyja eskalacji kłótni. Im bardziej staramy się odwoływać do racjonalnych, etycznych czy innych przesłanek („Nie można tak mówić do mamy!”, „To grzech!”, „Przestań się denerwować”, „Wczoraj się nie spóźniłem” itd.), tym bardziej druga strona czuje się niesłyszana. Podobnie działa przyklejanie etykiet (np. „Jesteś niegrzeczny”, „Nie da się z tobą wytrzymać”). Mówimy drugiej osobie, że to, co przeżywa, jest nieważne, skupiając się na formie – w chwili, gdy dla druga strona nie jest w stanie podjąć refleksji.
Nazwij potrzeby
Gordon zaproponował prostą rzecz – rozszyfrowanie: nazwanie emocji, jakie kryją się za słowami. „Widzę, że naprawdę jesteś smutny i rozgniewany, bo podobała ci się ta zabawka”. „Musisz chyba przeżywać wielkie rozczarowanie z powodu tylu kłopotów; w takich chwilach człowiek myśli, że nawet Pan Bóg go opuścił”. „Chyba czujesz się zlekceważona, gdy nie wracam punktualnie do domu”.
Rozszyfrowanie emocji drugiej osoby i wejście w dialog z jej uczuciami bywa najczęściej punktem zwrotnym całej rozmowy. Przyznanie drugiemu prawa do przeżywania uczuć to praktyczny wyraz dojrzałości, szacunku i miłości: szanuję procesy, jakie w tobie zachodzą. Jest dla mnie ważne, z czym się zmagasz i jaka niespełniona potrzeba czy marzenie stoi za wybuchem.
Nie oznacza to ustępowania zawsze innym. Niestety, nie możemy kupić dziecku każdej zabawki ani przeżyć za nastolatka jego przykrości. Gdy jednak pomagamy drugiej osobie nazwać te uczucia i zauważamy je, pomagamy jej poradzić sobie z nimi. Najczęściej zresztą bliski nam człowiek, gdy zostanie wysłuchany i zrozumiany, pierwszy wypowie słowo „przepraszam”.
Często dorosłe osoby, które ujawniają szczególną wybuchowość, jako dzieci nie dostały zgody na najmniejszy objaw złości. Dzisiejsza utrata kontroli nad nią to owoc braku umiejętności przeżywania jej bez detonacji. Gdy całe życie nie widzimy się ze swoim gniewem, w końcu wraca jako bomba atomowa.
Warto sprawdzić, czy w naszym domu złość jest akceptowalna? Czy drugi ma prawo być niezadowolony? Gdy takie przyzwolenie istnieje, łatwiej rozmawiać na spokojnie o tym, jak wyrażać gniew bez ranienia innych – bo nie jest tematem tabu.
Czytaj także:
Czy Boga nie ma w kłótni? Czyli jak ze sobą rozmawiać, gdy emocje biorą górę
Czytaj także:
Mój brat był alkoholikiem. Jego śmierć nauczyła mnie jak pokonać gniew