Historia banalna. Język – wrażliwszych czytelników może zaboleć. Grafika? Prosta, a czasem prostacka. Co więc jest w książce Doroty Masłowskiej, że nie można przestać jej czytać?
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Kamil i Aneta. Maciej i Iwona. Jest jeszcze Lena, Matka, Justa, Sandra i kilka innych drugoplanowych bohaterów w „Innych ludziach” Doroty Masłowskiej.
Inni ludzie? Kto jest bohaterem książki Masłowskiej?
Historia jest banalna, przypominająca te z programów „Trudne sprawy” (nie wspominając już o tym, że i narracja przypomina tego typu telewizyjne seriale). Kamil marzy o karierze rapera, w głowie układa rymy, właściwie tak komunikuje się ze światem – dbale skonstruowaną frazą. Nie ma pracy (bo czeka na wymarzoną, czyli nagranie krążka), żyje na warszawskim blokowisku, w klitce z matką i siostrą. Czasem trafi mu się fucha i wtedy pomaga kolegom hydraulikom. Tak poznaje Iwonę.
Iwona też zdaje się czekać na lepsze czasy. Przeczekuje obecne życie pełne codziennych trudów, problemów małżeńskich i xanaxu. Kamila poznaje, kiedy wzywa speców od zapchanego zlewu (czy zepsutego kranu – już nie pamiętam, ale mniejsza o to).
Tak zaczyna się gorący, choć raczej krótki romans blokersa i paniusi z wyższej sfery. Tym samym on zdradza swoją dziewczynę Anetę (ambitną studentkę z Radzynia, która dorabia na kasie w Rossmanie), a ona męża Macieja (który też, jak słusznie podejrzewa, ją zdradza). Historia się zapętla, bo Kamil poznaje męża Iwony (sprzedając mu dopalacze czy inny szajs) i okazuje się, że właściwie wszyscy znają wszystkich (i każdy każdego oszukuje).
Rym, rytm, język – na pierwszym planie u Masłowskiej
Pod tą banalną, telenowelową historyjką, pod grubą warstwą bluzgów (ostrzegam, wrażliwszego czytelnika mogą zaboleć oczy), w końcu pod tą przygnębiającą grudą szarej codzienności ludzi w wielkim mieście (z jeszcze większymi problemami) można dokopać się do czegoś, co jest sednem nowej książki Masłowskiej.
Bo głównym bohaterem „Innych ludzi” – wbrew tytułowi wcale nie są ludzie, a język, który w ich usta wkłada Masłowska. Autorka długo kazała swoim fanom czekać na nową powieść (w ubiegłym roku ukazał się zbiór felietonów „Jak przejąć kontrolę nad światem, nie wychodząc z domu”), ale było warto, bo „Inni ludzie” to prawdziwy językowy – podkreślam: językowy – majstersztyk.
Książkę czyta się jak jedną, długaśną wprawdzie, ale jednak – hip-hopową piosenkę. Są rymy, jest doskonały rytm, zdarzają się chórki. Krytycy, którzy od debiutu wieszczyli Masłowskiej wielką sławę nie pomylili się co do talentu pisarki. Trzeba być geniuszem, żeby: a) napisać taki językowy majstersztyk, b) w ogóle wpaść na pomysł, by wydać książkę w takiej mocno nawiązującej do muzyki formie (nawet okładka wygląda jak okładka płyty, włącznie z takim szczegółem, jak znak Wydawnictwa Literackiego przypominający hologram), c)…
„Inni ludzie” Masłowskiej to książka o nas
…i tak dochodzimy do (wysokiego) c), czyli najważniejszego powodu, dla którego książkę Doroty Masłowskiej po prostu przeczytać trzeba. Bo pod tą banalną (a jednocześnie pełną dramatyzmu) życiową historią bohaterów, pod tym językiem (niekiedy kaleczącym uszy czy raczej oczy), kryje się bolesna prawda o…
…o nas samych. O ludziach i ich stosunku do innych ludzi. Do obcych (a dziś każdy inny jest z marszu „obcy”). O tym, jacy jesteśmy dla siebie wzajemnie i co tak na serio o sobie myślimy (a co skrzętnie ukrywamy za grubą kotarą grzecznościowych uśmiechów, bo tak wypada).
„Inni ludzie” to książka o kondycji współczesnego człowieka (nie tylko mieszkańca wielkiego miasta Warszawy, bo przecież „prawdziwych” warszawiaków zostało jak na lekarstwo). A więc jest i o „słoikach”, ale i stosunku do nowego „obcego”, czyli imigrantów. O tym, dlaczego tak boimy się inności, o naszych marzeniach i aspiracjach, by w hierarchii społecznej przeskoczyć na wyższy level. O posiadaniu niczego (mieszkaniu na strzeżonym osiedlu, dziecku w prywatnym przedszkolu i ciuchach Chanel) i tęsknocie za wszystkim. I o tym, dlaczego (i za czym) płaczemy w poduszkę, kiedy nikt nie widzi.
*Dorota Masłowska, Inni ludzie, Wydawnictwo Literackie 2018
PS Książkę Masłowskiej przeczytałam w jeden wieczór (bo to w końcu taka przydługawa piosenka) i żałowałam, że zrobiłam to tak szybko. Ale jak przystało na wpadającą w ucho piosenkę – można do niej wracać często.
Jeśli nie widzisz wideo, kliknij TUTAJ
Czytaj także:
„A ja żem jej powiedziała” Nosowskiej to najlepsze, co ostatnio przeczytałam!
Czytaj także:
„Słoń miał w sobie coś z geniuszu”. Rozmowa z autorem biografii Artura Hajzera
Czytaj także:
Co łączy Dawida Podsiadło i encyklikę „Laudato si”?