separateurCreated with Sketch.

Jeden z największych błędów popełnianych przez rodziców. Jak go uniknąć?

CHŁOPIEC W OKNIE
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Maciej Gnyszka - 15.06.18
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Mamy dobre chęci. Działamy w dobrej wierze. W końcu chodzi o nasze pociechy, prawda? A jednak jest coś na rzeczy w tym, że piekło jest wybrukowane dobrymi chęciami. Jeden z najczęstszych błędów popełnianych przez rodziców jest znakomitym przykładem dobrych chęci, które nie prowadzą do dobrych owoców.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Twoje dziecko ma wyjątkowo pod górkę? Niekoniecznie

Lubiłem szkołę. Na każdym szczeblu zresztą. Spoglądając z perspektywy czasu na moją przygodę z państwową edukacją, myślę sobie, że miałem naprawdę dużo szczęścia. Na żadnym z poziomów edukacji szkoła nie zabiła we mnie pasji.

Jednak nie wszystko mi się podobało. Czego nie lubiłem najbardziej? Zawsze denerwowało mnie klepanie po plecach. Chociaż sam – na szczęście – mało go doświadczałem, to obserwowałem to zjawisko wokół siebie.

Niestety, klepanie po plecach nie jest domeną samej szkoły. Bo kto z nas nie doświadczył sytuacji, gdy przyjeżdżając do rodziny albo starych znajomych, przed maturą albo na początku liceum był pytany o to, jak idzie w nowej szkole albo przygotowanie do matury… i zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć, już doświadczał objawów współczucia:

– Ciężko w liceum, co? To już jest co innego niż dotychczas. Pewnie jesteś zmęczony…

– O, tak, na architekturze najgorsza jest fizyka budowli.

– Oj, współczuję Ci zajęć z mechaniki z X-em. To bardzo ciężka działka.

– Matura. Musisz bardzo się stresować. Mało czasu na opanowanie materiału z trzech lat!

I tak dalej…

A przecież nie mamy tu do czynienia z niczym, z czym przez lata nie radziłyby sobie kolejne pokolenia. Jeśli nasze dziecko nie odbiega znacząco od normy, nie ma powodów, by robić z niego kogoś, kto ma wyjątkowo pod górkę. Po prostu robi to, co do niego należy w tym wieku.



Czytaj także:
Jak rozbroić histerię dziecka za pomocą jednego pytania?

 

Nie można przesadzić w drugą stronę

Zdecydowanie nie możemy być dla naszego dziecka współczującą ciotką – kimś, kto każde osiągnięcie traktuje jak zdobycie Księżyca. Oczywiście, klepanie po plecach nie jest złe samo w sobie. Ważne jest, by klepać po plecach nie po to, by pocieszyć swoje biedactwo, ale gdy mamy powód do dumy. Wtedy wręcz trzeba trzasnąć mocniej w łopatę, mówiąc: “Świetna robota. Jestem z ciebie dumny. A już za rogiem czekają nas jeszcze ciekawsze cele do osiągnięcia!”.

Jednak nie mniej złego niż współczująca ciotka dziecku może wyrządzić bycie zrzędą. Mam tu na myśli kogoś, kto marudzi na temat dzisiejszych czasów i stawia wygórowane wymagania ze złotych czasów, kiedy to „sam uczył się poważnych rzeczy, a nie głupot” (jak uważa). Bo nawet gdyby to była prawda, to jak ma pomóc dziecku w przyszłości?”.

A przecież to właśnie o to chodzi, by nasze dziecko wyrosło na dobrego człowieka, który poradzi sobie w każdej sytuacji. Nie zawsze wszystko potoczy się po jego myśli. Ale zawsze będzie w stanie wyciągnąć właściwe wnioski, by w przyszłości nie powielać błędów albo poszukać lepszego rozwiązania.

Jak pisałem ostatnio w tekście o Paidei, czyli siostrze Aletei, wychowanie jest dążeniem do ideału. Ale to dążenie odbywa się w konkretny sposób. Bez względu na to, czy chodzi o nasze dziecko, wspólnika, pracownika czy klienta, rozwijanie człowieka nie polega na ciągnięciu za uszy według jakiegoś harmonogramu. To proces, który wygląda tak: najpierw pociągnięcie – potem patrzenie, co się wydarzy – znowu pociągnięcie – i ponownie obserwowanie rezultatów.

Myślę, że naszą – rodziców – rolą jest bycie jakby trenerem, czyli osobą, która owszem celebruje nawet drobne sukcesy, ale zawsze stawia emocjonujące wymagania i prowadzi do ich realizacji. Dopinguje, uczy i zachęca, zamiast pomagać osiąść na laurach po byle osiągnięciu i użalać się nad porażkami. Buduje cnotę… MĘSTWA! Bo to o nią tak naprawdę tu chodzi.


OJCIEC Z SYNEM
Czytaj także:
Czy jest Pan gotów porwać swojego syna? To tylko z pozoru dziwne pytanie…



Czytaj także:
Ojciec jest niezbędny przy wychowywaniu dziecka. To potwierdzone naukowo!

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.