Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Lękiem napawają dziś nie tyle sekty satanistyczne, co przede wszystkim zdeprawowane stowarzyszenia, które za cel stawiają sobie zawładnięcie umysłami swoich adeptów. Oto, jak można wpaść w ich odmęty.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Świadectwo Renee
Renee Linnell, dziś pisarka, była surferką i amerykańską modelką poszukującą odmiany w życiu, gdy odkryła The University of Mysticism – sektę, która przekonała ją do puszczenia z dymem wszystkich swoich ziemskich dóbr i spalenia mostów łączących ją z rodziną i przyjaciółmi, co kosztowało ją w sumie 500 tys dolarów plus lata terapii. W swojej biografii „The Burn Zone”, wydanej w październiku przez She Writes Press, zastanawia się nad przyczynami, dla których ludzie nie przyjmują do wiadomości tego, że zostali wessani przez sektę (niestety, potrzeba lat, by to sobie uświadomić!).
Wszystko działo się powoli…
„Wszystko działo się powoli – pisze Renee – i podstępnie. Na początku czujesz się jakbyś wygrała los na loterii. Wydaje ci się, że w końcu znalazłaś kogoś, kto cię rozumie, kogoś, kto zdaje się rozumieć, czego poszukujesz. Widzi ciebie prawdziwą, kompletną, ukrytą, widzi ciebie taką, jakiej nikt inny nie widział, ciebie przeznaczoną do rzeczy wielkich. Siedzisz naprzeciwko takiej osoby i czujesz ogromne Światło, czujesz Boga”.
Miłość pełna uwagi
Sekta „napełnia cię miłością pełną uwagi, stawia cię na nogi. Nagle robisz rzeczy, o które nigdy byś się nie podejrzewała, że potrafisz je zrobić. Rośniesz, rozwijasz się. Spotykasz ludzi, którzy podobnie patrzą na życie. Masz cel, masz przewodnika. W końcu, pierwszy raz w życiu, czujesz, że znalazłaś swoje miejsce na świecie. Jesteś pełna nowej energii – kontynuuje ex-modelka. – Życie nabiera magii. Każdy dzień jest nową przygodą. Chcesz opowiadać wszystkim dookoła o twojej nowej Mistrzyni, o nowych przyjaźniach. Niektórzy dziwnie na to reagują, nie tak jakbyś się spodziewała. Ich reakcją jest strach, zmartwienie i wątpliwości”.
Mistrzyni i Guru
A potem Mistrzyni zaczyna pokazywać ci twoje własne „ja” i to, jak powinnaś się zmienić. Powoli, wytyka ci wszystkie twoje wady. „Tylko prawdziwa Mistrzyni może być tak szczera” – wyjaśnia guru. Twoje wady są napiętnowane jedna po drugiej. Zagnieżdża się w tobie niepewność. „Potem przychodzi czas na tajne siły, złe moce, czasem nawet diabła. Za każdym razem, gdy intuicja podpowiada ci, by uciekać, by oddalić się od Mistrzyni, by oddalić się od grupy, słyszysz, że to ciemne moce chcą, byś zboczyła z właściwej drogi, że to sam diabeł próbuje doprowadzić do twojego upadku. Zaczynasz postrzegać wszystkich tych, którzy nie należą do grupy, jako zagrożenie. Rodzina i przyjaciele stają się wrogami. Sądzisz, że «chcą cię ściągnąć na manowce», «nie rozumieją», «próbują okraść cię z twojej energii». Gdy dochodzisz do tego momentu, znikają wszystkie twoje punkty oparcia. Znika twoje poczucie własnej wartości, znika twoja intuicja, znika twoje życie. I desperacko chwytasz się jednej osoby, do której masz jeszcze zaufanie – twojego guru”.
Świadectwo Alexandry
Pisarka Alexandra Stein walczy o to, by ujawnić na całym świecie psychomanipulację stosowaną przez sekty. Jak wyjaśnia vice.com (1 listopada 2017), przez 10 lat była członkiem politycznej, lewicowej sekty The O. Gdy uciekła, napisała książkę i pracę doktorską na podstawie tego doświadczenia i stała się jednym z największych naukowych ekspertów w tej kwestii. Mając 18 lat przeprowadziła się do Ameryki w poszukiwaniu przygód i różnych aktywności. Znalazła je na jakiś czas. Później przyszedł Reagan i wielu z jej kolegów odpuściło, i zajęło się innymi sprawami, a Alexandra została sama ze swoją pasją do polityki. Była świeżo po rozstaniu z ówczesnym chłopakiem, gdy spotkała niektórych członków The O – grupy o charakterze marksistowsko-leninowskim działającej w Minneapolis.
Aranżowane małżeństwo
Zwabili ją swoimi obietnicami o wznieceniu lewicowej rewolucji i zawłaszczyli sobie jej życie. Grupa odizolowała ją od przyjaciół i krewnych, wydała ją za mąż za wybranego przez siebie mężczyznę, przekonała, że posiadanie dzieci stanowi część jej misji i zmusiła do ośmiogodzinnej pracy w piekarni. Po powrocie z pracy na pełen etat, w dalszym ciągu pracowała przy kolejnym zleconym sobie zadaniu, jakim był montaż komputerów. Żyła w „ciemnym i ukrytym przed światem domu należącym do sekty” i mocno wierzyła w sprawę. Praca na dwa etaty była wyczerpująca i Stein straciła wszelkie kontakty z ludźmi przebywającymi poza sektą. Nawet nie do końca rozumiejąc co wspólnego z rewolucją ma wypiekanie chleba czy komputery, nie miała ani psychicznych możliwości ani siły, by kontestować to, co stanowiło całe jej życie.
„Osoba dobrze wykształcona”
„Mówimy o sektach kryminogennych” – opowiada Anna Maria Giannini, profesor psychologii sądowej na Uniwersytecie La Sapienza w Rzymie. „To środowiska, w których osoby najbardziej wrażliwe są wykorzystywane, sprowadzane do roli niewolnika i szantażowane za pomocą pieniędzy”. Ciężko tu o dokładne szacunki. Wśród grup o charakterze duchowym, pseudoreligijnym itp. mówi się o przynajmniej 500 sektach na terenie Włoch. Inni uważają, że jest ich dużo więcej. Jeszcze trudniej oszacować liczbę ofiar. „Nie ma jednoznacznych danych” – wyjaśnia Giannini. – „Z pewnością jest zjawisko dużo bardziej powszechne niż przypuszczamy”. I tak w pułapkę sekt wpadają osoby, które najmniej byśmy o to podejrzewali. „To nie tylko osoby starsze czy niedoświadczone. Tym, co zadziwia jest duża różnorodność wśród ofiar: znajdziemy wśród nich zarówno osoby dobrze wykształcone jak i te, które nie mogą się pochwalić edukacją kulturalną. Przeważnie pochodzą z dużych miast w środkowych i północnych Włoszech”. Jak podkreśla psycholog, elementem wspólnym są „wrażliwość i odizolowanie. Często drzwi sekty otwierają się w momencie pewnego osłabienia. Jego powodem może być żałoba w rodzinie, rozstanie ze współmałżonkiem czy choroba”. „To może spotkać każdego”. Założycielka Centrum Badań nad Nadużyciami Psychologicznymi, Lorita Tinelli, z łatwością rozpoznaje mechanizm działania sekt. „Mędrcy zbliżają się do osoby przeżywającej jakieś trudności. Potrafią odpowiedzieć na jej potrzebę bycia wysłuchanym i zrozumianym, na jej poszukiwanie przynależności”. To najbardziej niepokojący aspekt całej sprawy. Nikt nie może czuć się bezpiecznie. „To może spotkać każdego z nas. Wszyscy przeżywamy momenty, w których jesteśmy bardziej podatni na zranienie”.
Sekty o charakterze psychologicznym
Tymczasem zjawisko powoli zmienia formę. Jeszcze kilka lat temu najbardziej powszechne zagrożenie stanowiły sekty o charakterze religijnym. Jednak w ostatnich latach zaczęły się szerzyć nowe formy stowarzyszeń, tzw. psychosekty. „Na potrzebę duchowości – wyjaśnia dalej Tinelli – pojawiają się odpowiedzi w nowej formie: proponuje się techniki szybkiego przyswajania wiedzy, rozwijanie pamięci czy wzmacnianie własnej duszy”. Znikają punkty odniesienia, co sprawia, że pod pewnymi względami niebezpieczeństwo rośnie jeszcze bardziej. „Ten, kto wstępuje do sekty satanistycznej wie, czego się spodziewać – dodaje założycielka Centrum Badań nad Nadużyciami Psychologicznymi. – Ten, kto wchodzi do psychosekty niemal nigdy nie zdaje sobie sprawy z zamiarów organizacji (L’inkiesta, 16 stycznia 2016)”.
Religie dominujące i alternatywne
Kwestię zmian zachodzących w sektach przedstawiło Centrum Badań nad Nowymi Religiami w lutym 2012 roku, na podstawie ważnego eseju autorstwa socjologa Davida G. Bromley’a i cytowanego już J. Gordona Meltona, w którym zaproponowano rozróżnienie religii i ruchów religijnych na podstawie stopnia tzw. „alignment”. Chodziłoby o zbadanie spójności wartości dominujących w społeczeństwie z dominantami „sekciarskimi” (ang. sectarian nie ma tak negatywnego wydźwięku jak w języku polskim), właściwymi dla ruchów alternatywnych i nowo-powstających religii. Religie dominujące zdobyły taki status dzięki wieloletnim związkom z instytucjami państwowymi. Choć relacje te dalekie były od ideału charakteryzowały się gotowością do współpracy. Religie „sekciarskie” nie odróżniają się znacząco od instytucji społecznych, jednak z uwagi na pewne szczególne cechy teologiczne, nie są one uznawane za tradycyjne przez religie, z których się wywodzą. Religie alternatywne to te dominujące w innych społeczeństwach. Napotykają one jednak na pewne trudności z całkowitą akceptacją gdy, za sprawą imigrantów lub konwertytów, przenoszą się na inny obszar geograficzny. Ma to miejsce np. w przypadku hinduizmu czy buddyzmu na Zachodzie.
„Nowe religie”
W końcu nowopojawiające się religie stanowią różnorodną grupę obejmującą, niemieszczące się w kategoriach, pozostałe wyznania i ruchy religijne, która charakteryzuje się niewielkim stopniem spójności (alignment) z wartościami i instytucjami dominującymi w społeczeństwie. (cfr. D. Bromley – J. G. Melton, “Reconceptualizing Types of Religious Organization: Dominant, Sectarian, Alternative, and Emergent Tradition Groups”, Nova Religio: The Journal of Alternative and Emergent Religions, vol. 15, n. 3, luty 2012, str. 4-28). Zresztą, samo wyrażenie „nowo-pojawiające się religie” użyte zresztą w samym nagłówku specjalistycznego czasopisma, na łamach którego ukazał się wspomniany esej, posiada z pewnością tę zaletę, że nie implikuje żadnej oceny wartości. Jednak nawet to nie rozwiązuje, oczywiście, wszystkich problemów. Jak przyznają autorzy, religie i ruchy religijne zmieniają swoje miejsce w tym wykresie przemieszczając się z czasem, niekiedy bardzo szybko, z jednej grupy do drugiej.
Cienka granica
W istocie coraz mniej jasnym jest, gdzie przebiega granica pomiędzy „nowymi” (lub „nowo-pojawiającymi się”) i „starymi” religiami. Np. Hare Krishna to współczesna forma szesnastowiecznego, hinduskiego ruchu religijnego czy zupełnie nowy twór? Po ilu latach lub wiekach istnienia religie liczące sobie miliony wyznawców, jak Tenrikyo, mormoni lub świadkowie Jehowy, przestaną być nazywane „nowymi”? Jeśli za „nowe” uznajemy religie powstałe w XIX wieku, dlaczego nie są nimi te z wieku XVIII? Niektórzy autorzy tego dzieła zasugerowali, by „nowość” postrzegać, przynajmniej na Zachodzie, w perspektywie doktrynalnej, a nie tylko chronologicznej. Ilu jednak socjologów zajmujących się kwestią religii, przywiązanych do swojego, laickiego i zapewniającego wolność w kwestii wartości, światopoglądu, byłoby skłonnych do przyjęcia kryteriów o charakterze doktrynalnym, które mogłyby obejmować również ocenę teologiczną?
Czytaj także:
Najpierw się przypatrz, a potem wybierz postać z drzewa. Dowiesz się, kim jesteś!
Czytaj także:
Jak rozpoznać, czy twoja wspólnota lub lider mają cechy bliskie sektom?