Zazdrość chyba zawsze wiąże się z niezaspokojonymi potrzebami miłości. Z tym, że wszyscy je w sobie nosimy. Że ktoś – naszym skromnym zdaniem – ma lepiej niż ja. Na przykład ta dziewczyna, która jest zawsze szczupła i modnie ubrana. Albo ta, która ma już męża i dziecko, mimo że jest młodsza ode mnie. Zazdrościmy specjalistkom w naszej dziedzinie, bo przypominają nam o naszych niedomaganiach.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
W jednym z seriali na Netfliksie jest sobie bohaterka, która zazdrości swojej koleżance. Na pytanie – czego? – odpowiedź jest prosta: wszystkiego. Męża, wielkiego domu, pozycji społecznej. Zazdrość determinuje jej działania. Nakręca ją do życia. Na pozór bowiem, nic jej nie brakuje – również ma męża, wielki dom i pozycję społeczną. W dalszym ciągu opowieści dowiadujemy się jednak, że ma za sobą trudne doświadczenia z okresu dzieciństwa, w którym to klepała z rodziną ogromną biedę. Że nie umiała się w tej sytuacji odnaleźć. Że zawsze pragnęła maksymalnego dobrobytu.
Zazdrość nie jest kobietą
Zazdrość nie jest cechą kobiecą. Jest emocją, której doświadczają wszyscy. W tym sensie śmieszą mnie wnioski, jakoby zazdrość kobiet była bardziej toksyczna niż zazdrość mężczyzn. To tak, jakby powiedzieć, że spór o Helenę Trojańską był egzemplifikacją nieujawnionej miłości do podróżowania. No błagam.
Zazdrość chyba zawsze wiąże się z niezaspokojonymi potrzebami miłości. Z tym, że wszyscy je w sobie nosimy. Że ktoś – naszym skromnym zdaniem – ma lepiej niż ja. Na przykład ta dziewczyna, która jest zawsze szczupła i modnie ubrana. Albo ta, która ma już męża i dziecko, mimo że jest młodsza ode mnie. Zazdrościmy specjalistkom w naszej dziedzinie, bo przypominają nam o naszych niedomaganiach. Zazdrościmy tym z nas, które są bardziej przebojowe, lubiane, bo – do cholery – czemu bym i ja nie zasługiwała na tak szerokie zainteresowanie?
Czytaj także:
Jestem gorsza i czuję się z tym świetnie!
Możemy wytłumaczyć to, czemu zazdrościmy
Czasem wcale się nie czaimy, tylko biegniemy wprost w ramiona zazdrości. Wiemy tylko to, że doświadczanie jej jest jak walka z olbrzymem. Z czarną dziurą, która w nas zionie. Cokolwiek byśmy do niej nie wrzuciły, pozostaje wielka i ciemna.
Z własnego doświadczenia wiem, że nie wystarczy tylko zaklepać ujawniającej się przepaści. Tak jak każde uczucie, zazdrość woła o zainteresowanie tym, co próbuje zamanifestować. Najlepszą wiadomością, jaka mogłaby się pojawiać jest taka, że zazdrość ma swoje wytłumaczenie. Każda. Także zazdrość o kogoś.
Z naukowego punktu widzenia mechanizm zazdrości wydaje się prosty: „w sieci mentalnej mózgu powiązanej z odczuwaniem lęku. W proces ten zaangażowane są neurony lustrzane, które m.in. odczytują emocje. Niemożność rozpoznania ich u partnera oznacza mózgowy alarm w ciele migdałowatym – to właśnie wspomniany stan zagrożenia. Stamtąd informacja przekazywana jest do kory przedczołowej mózgu, gdzie rodzi się uczucie zazdrości. To mechanizm ogólny”.
Czytaj także:
„Nie ma miłości bez zazdrości” – powiadają. I się mylą
Oswoić giganta
Istnieje takie przeżywanie zazdrości, które niesie z sobą konkretne dobro. Mówię o sytuacji, w której po prostu przyznaję się przed sobą do tego, że zazdroszczę. Kiedy znajduję dla samej siebie zrozumienie. Kiedy nie uciekam przed zielonookim olbrzymem, kiedy nie próbuję go zniszczyć tylko… oswoić.
W pięknym filmie pt. Zabijam gigantów główna bohaterka, Barbara, zwierza się szkolnej psycholog z tego, co przeżywa, gdy doświadcza tytułowych potworów, uczuć czy sytuacji, z którymi nie potrafi sobie poradzić: „Olbrzym niszczy wszystko na swej drodze. Co gorsze, to nie kretyńska kreskówka. Olbrzym to nienawiść. Zniszczenie mu nie wystarczy. Zabiera. Odbiera człowiekowi wszystko. A gdy kończy, to co było w życiu dobre, znika na zawsze”.
Zazdrość jest właśnie pewną formą nieakceptacji siebie. Własnych dokonań – choćby tych małych. Zazdrość przenosi naszą uwagę z bogactwa na brak. Nie pozostawia jednak ostatniego słowa. W potyczce z nią możemy uciszyć jej krzyki łagodnym spojrzeniem. Możemy przekuć ją na motywację. Na wiarę w siebie. Niczym nieskrępowaną.
Czytaj także:
Jakie trudne uczucia mogą towarzyszyć Ci w czasie ciąży?