Kiedy udaje się nie myśleć tylko o sobie, radość ze szczęścia innych może być naprawdę wielka i prawdziwa, przypomina papież Franciszek.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Prawdziwa radość
Papież Franciszek przypomina o radości z sukcesów innych. „Rodzina powinna być zawsze miejscem, o którym każdy, kto uczyni w życiu coś dobrego, wie, że tam będą się z tego cieszyć wraz z nim”.
Czasem jest nam trudno cieszyć się szczęściem innych bezinteresownie i z całego serca. Łapiemy się na zazdrości, gdy słyszymy o czyimś sukcesie w pracy, ślubie, narodzinach dziecka. A jednak, kiedy udaje się nie myśleć tylko o sobie, radość ze szczęścia innych może być naprawdę wielka i prawdziwa.
Przyjaciółka zwierza się, że jest w ciąży, odpowiadasz, że bardzo się cieszysz, ale jednocześnie czujesz ukłucie w sercu, bo ty czekasz na to już miesiącami. Gratulujesz młodszej siostrze zaręczyn, ale w głębi serca masz żal, że to niesprawiedliwe, że to ona wychodzi za mąż pierwsza. Pijesz zdrowie kolegi z okazji jego awansu, ale z tyłu głowy plącze się myśl: nie dorastam mu do pięt…
Dlaczego tak nam trudno ucieszyć się szczerze i bezinteresownie z sukcesu innych? Odpowiedź tkwi w naszym ego, ciągle obecnym, które przeszkadza nam zapomnieć o sobie i spojrzeć na drugą osobę. A to ego jest tym bardziej wrażliwe i podejrzliwe, gdy nosi ślady zranień.
By dzielić czyjąś radość, trzeba trochę zapomnieć o sobie, przestać być dla siebie centrum zainteresowania. Wszyscy mamy tendencję, by się porównywać, osądzać, zazdrościć, pomniejszać siebie, podejrzliwie podchodzić do dobrych wiadomości. Nawet do tego stopnia, że czasem życzymy sobie porażki drugiej osoby.
“Cieszyć się szczęściem innych… „(…) Jest to niemożliwe dla tego, kto zawsze musi się porównywać lub współzawodniczyć, nawet ze swym współmałżonkiem, aż po potajemną radość z powodu jego czy jej porażek” – pisze papież Franciszek w adhortacji Amoris Laetitia (punkt 109).
A więc: Stop porównywaniu się i współzawodnictwu, zwłaszcza w małżeństwie!
Prawdziwy wysiłek i niemyślenie o sobie
„Nasz Pan docenia szczególnie tego, kto cieszy się ze szczęścia innych. Jeśli nie umacniamy naszej zdolności do cieszenia się z dobra innych, a skupiamy się przede wszystkim na naszych własnych potrzebach, to jesteśmy skazani na życie z niewielką radością, bo jak powiedział Jezus, «więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu» (Dz 20, 35)” – pisze dalej papież.
„Umacnianie naszej zdolności” do cieszenia się z sukcesów innych oznacza przede wszystkim, że jesteśmy jako ludzie, nawet obarczeni wielkim ego, w stanie cieszyć się szczęściem bliskich, przyjaciół, znajomych, a to wymaga pewnego wysiłku, by nie stawiać siebie na pierwszym miejscu, „usunąć się z centrum” swojego myślenia. Papież zachęca, by starać się odsunąć na bok swoje potrzeby, troski, zranienia, by móc poczuć i podzielić radość z kimś bliskim.
Źródło radości
Zazdrość, zawiść, lekceważenie siebie nie są nigdy źródłem radości. Podczas gdy współuczestnictwo, wzięcie udziału w sukcesie drugiej osoby naprawdę daje poczucie szczęścia. To dotyczy zwłaszcza małżeństwa i rodziny.
Ojciec Święty podkreśla: „Jeśli osoba, która kocha, może uczynić dobro dla drugiego lub gdy widzi, że drugiemu się powodzi, przeżywa to z radością, to tym samym oddaje chwałę Bogu, ponieważ «radosnego dawcę miłuje Bóg» (2 Kor 9, 7), a nasz Pan docenia szczególnie tego, kto cieszy się ze szczęścia innych”. To w tym rodzina, której powołaniem jest być źródłem miłości, jest pierwszym miejscem, gdzie powinno się cieszyć szczęściem drugiej osoby: żony lub męża. Szczęście jednego wzbudza poczucie szczęścia u drugiego, bo oboje są jednością. Oto dlaczego „Rodzina powinna być zawsze miejscem, o którym każdy, kto uczyni w życiu coś dobrego, wie, że tam będą się z tego cieszyć wraz z nim”.
Czytaj także:
Małżeństwo. Jak czerpać radość z codziennych drobiazgów
Czytaj także:
„Żadna podróż nie jest tak ekscytująca jak życie z 7 dzieci pod jednym dachem” (wywiad)
Czytaj także:
Kuba Blycharz: Nie miałem wyjścia i zgłosiłem się na terapię. Moc wiary sprawia, że maski opadają