Dla mnie jako matki odpowiedzią na pytanie, jak mam się odnieść do kwestii posłuszeństwa, było dostrzeżenie, że posłuszeństwo Jezusa przyniosło nam zbawienie, którego potrzebowaliśmy za nieposłuszeństwo Adama. Każdego roku w Noc Paschalną w kościołach rozbrzmiewają słowa: Szczęśliwa wina, skoro ją zgładził tak wielki Odkupiciel. Tej tajemnicy wiary możemy jako rodzice uczyć dzieci, pokazując im nasze zrozumienie i przebaczenie ich niedoskonałości.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Jako mama czasem zastanawiam się, czy rodzice w minionych czasach nie mieli łatwiej. Był jeden model wychowawczy. Zaczerpnięte z Biblii cytaty o karcącej rózdze usprawiedliwiały niemal każdą utratę opanowania. Dorosły zdaje się miał zawsze prawo stracić cierpliwość. W końcu to tylko dziecko. A my, współcześni rodzice? Otoczeni zewsząd metodami, sposobami, wskazówkami, wpadamy w mętlik. Jak znaleźć równowagę i pewność, jak mamy wychowywać swoje dzieci, jednocześnie nie stając w sprzeczności z nauczaniem Kościoła?
Jak rozumieć posłuszeństwo, o którym mówi Pismo Święte?
Dzieci, bądźcie posłuszne w Panu waszym rodzicom, bo to jest sprawiedliwe (Ef 6,1)
Wielokrotnie można wyczytać w coraz to nowszych poradnikach dla rodziców, że uczenie dziecka posłuszeństwa jest wystawianiem go na pasmo wykorzystywania i trudnego życia, bez perspektyw na rozwinięcie skrzydeł. Czy posłuszeństwo w Panu jest tym samym, co ślepe podążanie za rozkazami? Wydaje mi się, że posłuszeństwo w Panu, o którym mówi apostoł Paweł w Liście do Efezjan, ma głębszy sens.
Oczekiwanie od dziecka wykonywania poleceń bez zastanowienia sprawia wrażenie, jakby nie pozostawiano dziecku możliwości wyboru. Jeśli dziecko byłoby zmuszone do ślepego posłuszeństwa rodzicom, a w wypadku braku posłuszeństwa spodziewałoby się kary cielesnej lub jakiejkolwiek innej, nie zostałoby nauczone korzystania z wolnej woli, jaką Bóg obdarowuje każdego człowieka.
Posłuszeństwo w Panu z mojego punktu widzenia jest wyborem, aby ufać, że rodzic mając większe doświadczenie i dobre intencje, poleca dziecku wykonanie jakiegoś zadania z myślą o jego dobru. Święty Paweł pisze, aby dzieci były posłuszne w Panu, bo to jest sprawiedliwe. To posłuszeństwo czy też cześć dla rodziców, jak mówi również Katechizm Kościoła Katolickiego, ma swoje źródło we wdzięczności za trud rodzicielstwa.
Czytaj także:
11 sposobów, jak możesz okazać miłość swojemu dziecku
Posłuszne czy wytresowane?
Katechizm mówi, opierając się na konstytucji Soboru Watykańskiego II, Gaudium et Spes, że związki wewnątrz rodziny kształtują pokrewieństwo odczuć, uczuć i dążeń, które wypływają przede wszystkim z wzajemnego szacunku osób. Określa też rodzinę jako uprzywilejowaną wspólnotę, wezwaną do urzeczywistniania wspólnej wymiany myśli pomiędzy małżonkami oraz troskliwego współdziałania rodziców w wychowywaniu dzieci. Wydaje się, że te słowa nie pozostawiają miejsca na takie rzeczy, jak brak poszanowania godności dzieci jako ludzi, czy to poprzez stosowanie przemocy, zastraszanie czy oczekiwanie bezmyślnego posłuszeństwa.
Rodzice są dla dziecka tymi, którzy przekazują mu obraz Boga. A Bóg nie oczekuje, że będziemy ślepo podążać za nim, tylko że poznając prawdę o Nim, spośród złudnych bożków tego świata, wybierzemy Jego, Boga Jedynego, który jest wart naszego zaufania i oddania. Oczywiście, czym innym jest posłuszeństwo 3-latka, a czym innym posłuszeństwo nastolatka. Jednak zamysł w moim odczuciu powinien być od początku jeden: jako rodzice pokazujemy dzieciom drogę do Nieba. Oczekujemy, że zaufają naszemu prowadzeniu. Nauka Kościoła również dosyć precyzyjnie określa, że rodzice powinni uczyć dzieci otwartości na pełnienie woli Bożej w życiu, szukanie jej. Także kształtowanie cnót i umiejętności panowania nad sobą, które jest drogą do rzeczywistej wolności, jest jednym z zadań katolickich rodziców.
Jednocześnie dla mnie jako matki odpowiedzią na pytanie, jak mam się odnieść do kwestii posłuszeństwa, było dostrzeżenie, że posłuszeństwo Jezusa przyniosło nam zbawienie, którego potrzebowaliśmy za nieposłuszeństwo Adama. Każdego roku w Noc Paschalną w kościołach rozbrzmiewają słowa: Szczęśliwa wina, skoro ją zgładził tak wielki Odkupiciel. Tej tajemnicy wiary możemy jako rodzice uczyć dzieci, pokazując im nasze zrozumienie i przebaczenie ich niedoskonałości. Nie uznając się za wielkich odkupicieli, ale mając w głowie, że to czy zatrzymujemy dzieciom ich winy, może wpłynąć na ich wiarę w bezinteresowne, wypływające wyłącznie z miłości przebaczenie Jezusa.
Rodzic silny czy używający przemocy?
Rózga i karcenie udziela mądrości; chłopiec pozostawiony sobie jest wstydem dla matki (Prz 29,15)
Wydaje się dziś czymś oczywistym dla młodych rodziców, że przemoc wobec dzieci jest czymś złym, że wpływa negatywnie na ich rozwój, że nie uczy ich dobrych zachowań, a jedynie tego, by dorosły nie dowiedział się o tym, że źle się zachowały – by uniknąć kary. Czy jednak wszyscy myślimy o przemocy w jednakowy sposób?
Klaps? Kto z nas nie słyszał od znajomego czy co gorsza od księdza, że dziecko należy trzymać krótko, uczyć dyscypliny i dawać klapsa, jeśli to konieczne.
Myślę, że należałoby rozróżnić użycie siły oraz użycie przemocy. Kiedy rodzic czasem wykorzysta to, że jest silniejszy niż jego dziecko, nawet z naruszeniem pewnych jego granic, mam na myśli sytuacje takie jak umycie dziecku głowy wbrew jego woli, pomimo płaczu, założenie kurtki gdy na dworze jest mróz, ale dziecko nie ma na to ochoty i wierzga nogami, albo zatrzymanie siłą dziecka, które biegnie pod rozpędzony autobus na ulicy, nie oznacza zawsze, że stosuje wobec niego przemoc w powszechnym rozumieniu. Światowa Organizacja Zdrowia od ponad 20 lat dla określenia przemocy stosuje następującą definicję:
Celowe użycie siły fizycznej lub władzy, sformułowane jako groźba lub rzeczywiście użyte, skierowane przeciwko samemu sobie, innej grupie lub społeczności, które albo prowadzi do albo z którym wiąże się wysokie prawdopodobieństwo spowodowania obrażeń cielesnych, śmierci, szkód psychologicznych, wad rozwoju lub braku elementów niezbędnych do normalnego życia i zdrowia.
Czytaj także:
Jak zdyscyplinować dziecko – siedem świątobliwych wskazówek ks. Bosko
Czyli jak zrozumieć biblijną “rózgę”?
Kiedy pozostawimy dywagacje na temat sytuacji skrajnych i patologicznych, dojdziemy do wniosku, że żaden rodzic nie użyje siły przeciwko dziecku, a jedynie może to zrobić z myślą o dobru dziecka. Przy czym jasno należy powiedzieć, że każde bicie, klaps, czy szarpanie a niejednokrotnie także i podniesiony głos “aby dziecko zrozumiało jak należy się zachować” nie jest dobrem dziecka. Jest jego zastraszaniem i nie prowadzi do zrozumienia zasad społecznych, a jedynie pokazuje, że nie spełnia oczekiwań, których być może nigdy nie poznało.
W takim razie, jak rozumieć tę rózgę? Bić dzieci za złe zachowanie? A może raczej zainspirować się Tym, który Wypełnił prawo jako jedyny, Jezusem Chrystusem i nie krzywdzić nikogo za to, że nie jest idealny? Może w pewnym sensie oddawać życie za nasze dzieci, dając się upokorzyć, bo tym chyba przede wszystkim jest zmaganie się z “niegrzecznością” własnych dzieci – wystawieniem się na osądy otoczenia, że oto nie sprostaliśmy społecznym wymaganiom, aby nasze dzieci w towarzystwie wpisały się w określony schemat zachowań – siedziały prosto, były cicho, odpowiadały dorosłym na ich pytania.
Czytaj także:
Jak rozbroić histerię dziecka za pomocą jednego pytania?
Granice dzieci, granice rodzica
Czcij ojca twego i matkę twoją, abyś długo żył na ziemi, którą Pan, Bóg twój, da tobie (Wj 20, 12)
Często powtarzanym sformułowaniem jest to, że dzieci potrzebują granic i dlatego rodzice nie zgadzają się na to czy tamto. Dekalog może być dla rodziców pewnym odniesieniem, jednak nie jako zbiór zakazów czy nakazów, ale jako zbiór obietnic. Może nie zawsze o tym pamiętamy, ale pierwsze przykazanie z drugiej tablicy dekalogu, zawiera w sobie obietnicę:
Czcij ojca twego i matkę twoją, abyś długo żył na ziemi, którą Pan, Bóg twój, da tobie.
Jest to wskazówka dająca obietnicę, że jeśli zastosujesz się do tego i obdarzysz rodziców szacunkiem, niezależnie od tego czy pochwalasz to, co robią, otrzymasz długie życie na własnej ziemi, otrzymanej od Pana Boga.
Dlaczego Bóg wymaga tych wszystkich rzeczy od ludzi. Czy po to, by ich ograniczyć? Gdyby tak było, to w pierwszej kolejności, nie obdarzyłby człowieka wolną wolą. Podobnie rodzice, nie ograniczają dziecka, kiedy zabraniają dwulatkowi wbiegać na ulicę, pod jadące samochody, albo kiedy nie zgadzają się na wyjazd nastoletniej córki z chłopakiem pod namiot. Zakazy wynikają z troski i pragnienia szczęśliwej przyszłości, zamiast bezmyślnego narażenia się na niebezpieczeństwo lub rozczarowanie.