Nazywają go „Beethovenem z Murzasichla”. Przez błędne diagnozy lekarskie swoją edukację rozpoczął dopiero w wieku 14 lat. Dzięki wszczepionemu implantowi słuchowemu dziś może cieszyć się niezwykłym bogactwem muzycznych dźwięków. Swoją pasją dzieli się z innymi. Kocha muzykę Beethovena, bierze udział w konkursach, wprawiając swoim talentem w osłupienie.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Grzegorz Płonka ma obecnie 30 lat. Nie każdy jest w stanie zrozumieć jego urwane słowa czy niegramatyczność wypowiedzi i pisania. Uważa, że jego problemy z komunikacją mogą zniechęcać innych do niego. Nic bardziej mylnego. Grzegorz to bardzo miły i sympatyczny człowiek, który emanuje wrażliwością i empatią.
Beethoven z Murzasichla. Błędne diagnozy opóźniły edukację
Urodził się przedwcześnie z powodu odklejenia łożyska. Przez długi czas po narodzinach przebywał w szpitalu, w inkubatorze. Miał nieodtleniony mózg, lekarze postawili diagnozę, że cierpi na zespół wad wrodzonych, ma jednostronny paraliż i zapewne będzie niewidomy. Stwierdzono nawet autyzm. Grześ nie reagował na dźwięki.
Gdy miał 1,5 roku w wypadku samochodowym zginęła jego mama. To dzięki błyskawicznej reakcji taty chłopiec nie wyleciał przez przednią szybę i nie zginął. Jego mama była zdolną pianistką i organistką. Ukończyła studia w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Krakowie pod kierunkiem doc. Joachima Grubicha. Gdy była w ciąży, ze względu na powikłania, musiała przerwać naukę. Siostra Grzesia, Agata, doznała wylewu krwi do mózgu i straciła wzrok w jednym oku. Potem narodził się Mikołaj, a następnie Grześ. Po mamie pozostał fortepian, na którym chłopak gra.
Życie, niestety, Grzesia nie rozpieszczało. Gdy skończył 7 lat, został skierowany do ośrodka szkolno-wychowawczego w Zakopanem. To tam stwierdzono u niego głębokie upośledzenie umysłowe. Umieszczono chłopca w grupie dzieci o niepełnosprawności intelektualnej. Pozostał w placówce do ukończenia 14. roku życia. Podczas badań, logopeda stwierdził u niego niedosłuch. Został on potwierdzony w Instytucie Fizjologii i Patologii Słuchu w Warszawie. Grzegorz ma aparat słuchowy. Lekarze wykluczyli u niego autyzm.
Czytaj także:
Niesłysząca wokalistka podbiła serca widzów „Mam Talent”
Chłopak ma nadwrażliwość dotykową oraz lekki stopień niepełnosprawności intelektualnej. Dzięki aparatowi słyszy, przyswaja wiedzę. Nie słyszy jednak wysokich dźwięków i spółgłosek. Rodzice postanowili zadbać o jego edukację, zapewnili mu indywidualne nauczanie w domu. Potem zaczął uczęszczać do szkoły dla osób głuchych w Krakowie. Po pewnym czasie Grześ nie chciał tam chodzić, próbował przekonać rodziców, że nie uczy się w tym miejscu tego, czego by oczekiwał. W placówce puszczano dzieciom bajki oraz zachęcano do zabawy. Grześ chciał czegoś więcej, nie był już małym chłopcem.
Następnie rozpoczął edukację w szkole dla osób głuchoniemych w Bydgoszczy. Jadąc do placówki, zabrał ze sobą ukochany keyboard, by móc tam grać. I tam jednak nie odnalazł się.
Państwu Płonkom zasugerowano, by zorganizowali zajęcia indywidualne dla syna, a nauczyciel poświęcał uwagę tylko jemu. Można się zastanawiać, skąd u chłopaka taka miłość do muzyki i jak to się tak naprawdę zaczęło?
Sonata Księżycowa
Muzyki zaczął go uczyć kilka lat temu znajomy taty, kompozytor i muzyk – Jerzy „Juras” Gruszczyński. Pan Jurek razem z Grzesiem opracowywali wspólnie materiały, uczyli się zasad gry na fortepianie i teorii muzyki. Pewnego dnia chłopak znalazł w domu kasetę z utworami Ludwika van Beethovena. Zaczął słuchać tej muzyki w swoich ulubionych słuchawkach. Zakochał się w tych dźwiękach i zaczął się utożsamiać z mistrzem. Zgłębił historię życia Beethovena. Kompozytor stał się mu bliski także poprzez fakt, że również stracił słuch, a mimo to dalej tworzył, komunikował z ludźmi poprzez dźwięki. Grzegorz zakochał się w Sonacie Księżycowej, często ją grywa.
Naukę w gimnazjum rozpoczął dopiero w wieku 18 lat. Zapisał się także do ogniska muzycznego w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie. Gdy pojawiła się szansa wszczepienia implantów, mimo skomplikowanej operacji, chłopak się zgodził.
Pobierał naukę także w szkole muzycznej w Laskach. Po skończonej tam edukacji musiał jednak powrócić do rodzinnego domu.
Przez pewien czas uczył się również w szkole zawodowej tkactwa w Nowym Targu. Musiał ją jednak w wieku 24 lat opuścić. Skończył kursy informatyczne, interesuje się komputerami, umie stroić fortepiany.
Czytaj także:
Wygrała rumuński „Mam Talent”, doprowadzając publiczność do łez
Grzegorz Płonka i… fotografia
„Już jako dziecko zacząłem grać na fortepianie i komponować. Codziennie gram, ćwiczę nowe utwory i okazyjnie występuję na koncertach” – mówi Aletei Grzegorz Płonka.
Oprócz gry na fortepianie jego pasją jest fotografia. Lubi robić zdjęcia roślinom i krajobrazom, szczególnie górom. Jego marzeniem jest kontynuowanie edukacji w szkole muzycznej II stopnia. „Relaksuje się przy muzyce” – dodaje. Prowadzi również kanał YouTube.
Gra, która chwyta za serce
Dla Grzegorza muzyka to jedyny język, którym może komunikować się z wieloma ludźmi bez względu na to, gdzie się znajduje. Gdy rozmawiamy o muzyce, czuć, że jest ona dla niego całym życiem, ogromną pasją, którą chce się dzielić z innymi.
Dzięki wsparciu merytorycznemu i finansowemu Światowego Centrum Słuchu w Kajetanach, udało mu się wydać płytę. Można na niej usłyszeć nie tylko utwory innych kompozytorów, ale i jego własne kompozycje.
Grzegorz jest podopiecznym Fundacji „Uwolnić Talent”. Rozmowa z tym niezwykłym młodym człowiekiem była dla mnie przyjemnością, ale i lekcją, że nigdy nie jest za późno na to, by spełniać swoje najskrytsze marzenia.
Czytaj także:
Warszawa nie zawiodła. Tłumy na koncercie niewidomego Igora!