separateurCreated with Sketch.

Jakaż to siła, ta nasza wiara! „Poznańska piątka”, czyli błogosławieni 20-latkowie męczennicy

POZNAŃSKA PIĄTKA
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Kamila Marczak - 09.01.19
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Wyjątkowi młodzi ludzie, którzy poznali się w oratorium salezjańskim w Poznaniu. 24 sierpnia 1942 roku o godzinie 20.30 stracono ich w drezdeńskim więzieniu. Ścinano im kolejno głowy na gilotynie...
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Chłopcy urodzili się w okresie dwudziestolecia międzywojennego, wychowywali się w rodzinach, gdzie praktykowana była wspólna modlitwa, uczestniczono w codziennej mszy świętej. Gdy mieli około 10 lat ,trafili do salezjańskiego oratorium przy ul. Woronieckiej w Poznaniu. Franciszek Kęsy dołączył do nich, mając lat 13.

W oratorium młodzi byli wychowywani w duchu wartości chrześcijańskich. Połączyła ich przyjaźń, spędzali ze sobą dużo czasu, śpiewali w chórze, bawili się razem, modlili się i dojrzewali duchowo.

Poznańska piątka: Oratorium naszym domem

Jeden z chłopców, Edek Kaźmierski zanotował w swoim dzienniczku następujące słowa: „Właściwie to mam dwa domy, jeden na Łąkowej, drugi przy Woronieckiej”.

Owszem, jak większość dzieci w ich wieku byli krnąbrni, psocili, zdarzało się im również iść na wagary. Wychowanków i wychowawców łączyła jednak wyjątkowa więź i zrozumienie. W oratorium wszyscy wspólnie przeżywali radości i smutki.

Czas wojny i więzienia

Gdy na początku września 1939 roku wybuchła II wojna światowa, chłopcy postanowili bronić kraju przed atakiem hitlerowców. Po prawie roku działalności konspiracyjnej zostali w końcu aresztowani przez gestapo. Zarzucono im przygotowania do zdrady stanu.

Zostali umieszczeni w Domu Żołnierza w Poznaniu. Tam mieściła się siedziba niemieckiej policji. Byli torturowani i bici. Następnie przeniesiono młodych ludzi do Fortu VII, gdzie spędzili cztery tygodnie. Znęcano się nad nimi. Każdy dzień mógł być dla nich ostatnim. Potem chłopcy zostali przeniesieni do więzienia przy ulicy Młyńskiej.

Wiara w Boga siłą do trwania

Pozbawieni wolności nie zapominali o modlitwie. Różańce, które mieli przy sobie, zostały przy przeprowadzonej rewizji wyrzucone przez gestapowców do śmieci, jednak chłopcom udało się je cudem odzyskać.

Młodzieńcy przebywali wraz z innymi więźniami, którzy zostali osadzeni za bardzo okrutne zbrodnie. Edek opisuje w swoim dzienniczku, że nawet przy innych nie wstydził się odmawiać różańca. Modlił się także, śpiewając pieśni religijne. Więźniowie zaczęli go szanować i nawet polubili. Pozostali chłopcy zostali umieszczeni w innych celach.

16 listopada 1940 roku trafili do Wronek. Ogolono im głowy i dano więzienne pasiaki. Mimo trudnych warunków, agresji niemieckiej policji, tortur, starali się zachować wewnętrzną wolność i nadzieję. To był dla nich czas okropnych cierpień, ale i dojrzewania w wierze.

Wszystkie katusze ofiarowywali w intencji swoich prześladowców i za nawrócenie grzeszników. Edek w tym czasie zanotował w dzienniczku: „Uświadomiłem sobie [we Wronkach – dop. aut.] wszystkie swoje wady i przyrzekłem sobie wiele zmienić w swoim życiu, gdy znajdę się na wolności”. Następnie chłopców umieszczono w więzieniu w berlińskiej dzielnicy Neukölln.

Każdy dzień młodzieńcy rozpoczynali od pacierza, podczas prac śpiewali sobie cicho godzinki. Modlitwa wzmacniała ich relację z Bogiem, dzięki temu stawali się silniejsi: „Jakaż to siła, ta nasza wiara. Są także tacy ludzie tutaj, którzy w nic nie wierzą. Jaka dla nich straszna ta niewola. Słychać tam tylko przekleństwa i złorzeczenia (…) Duch mój jest silny i coraz silniejszy się staje. Nic go już nie złamie, bo go Bóg umocnił (…)” – pisał Edek Kaźmierski. Wiedzieli, że czeka na nich Bóg i to cierpienie doczesne niebawem się skończy.

Umierając, chcieli patrzeć na krzyż

Przed śmiercią młodzieńcy napisali listy do swoich bliskich. Edward Klinik napisał m.in.: „Dziwne są wyroki Boże, lecz musimy się z nimi pogodzić, gdyż wszystko to jest dla dobra naszej duszy”. Franciszek Kęsy pisał: „Właśnie przyjąłem Najświętszy Sakrament. Módlcie się za mnie. Zostańcie z Bogiem”. „Do zobaczenia w niebie” – napisał do bliskich Czesław Jóźwiak.

24 sierpnia 1942 roku o godzinie 20.30 stracono ich w drezdeńskim więzieniu. Ścinano im kolejno głowy na gilotynie. Ich męczeńska śmierć zjednoczyła ich z Jezusem. Krzyż Chrystusa był obecny w ich ostatnich chwilach życia. Idąc na śmierć, patrzyli na krucyfiks trzymany przez księdza, u którego odbyli swoją ostatnią spowiedź.

To Jezusowi powiedzieli do końca „tak”, dobrem przezwyciężyli zło. Czesław Jóźwiak, Edward Kaźmierski, Franciszek Kęsy, Edward Klinik, Jarogniew Wojciechowski zostali beatyfikowani przez papieża Jana Pawła II w gronie 108 męczenników II wojny światowej.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.