Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Nie była mistyczką ani mniszką. To koleżanka z duszpasterstwa, która lubiła lody truskawkowe. Kim była Sandra Sabattini i dlaczego warto ją poznać?
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Sandra Sabattini
Co można powiedzieć o tej świętej dziewczynie? Lubiła spacery brzegiem morza i lody truskawkowe. Była świetną sportsmenką, od dziecka z pasją grała w piłkę z bratem i jego kolegami, a jako nastolatka trenowała biegi. Pełna życia, energiczna, roześmiana. Zawsze w gronie rodziny albo przyjaciół.
Urodziła się 19 sierpnia 1961 roku w religijnej rodzinie, której członkowie, autentycznie wierzący, potrafili się spierać z prawdziwie włoskim temperamentem. Giuseppe, mąż i ojciec, był bankierem. Agnese, żona i matka, prowadziła dom. Sandra – trochę kąśliwie, ale i z wielką czułością – nazywała ją „panią froterką”.
Zobacz zdjęcia Sandry:
Jej bratem jest ksiądz Giuseppe Bonini – pierwszy duchowy przewodnik Sandry i jej młodszego brata, Raffaele. Kiedy ksiądz Giuseppe dostaje przeniesienie z Misamo do Rimini, razem z nim przeprowadza się rodzina Sabattinich.
„Nieopodal nowej parafii, przy alei Principe Amadeo, piętrzą się wille i okazałe kamienice, ale pleni się też ubóstwo – zarówno ekonomiczne, jak i moralne. Jest tutaj stacja, są tory, pobliskie morze przyciąga tłumy. Latem są to turyści, a przez cały rok – bezdomni, biedacy, narkomani, ludzie z marginesu społecznego” – opisuje Massimo Bettetini w biografii Sandra Sabattini. Historia świętej narzeczonej.
Dziennik pisany w sekrecie
To miało ukształtować wrażliwość przyszłej Służebnicy Bożej, która nigdy nie pozostała obojętna na los ubogich – i materialnie, i duchowo.
Sama od zawsze żyła blisko Boga. Bez ostentacji. Po prostu wiara była dla niej naturalnym środowiskiem. Gdy jako sześciolatka pojechała na wakacyjny obóz, równie intensywnie grała w piłkę, co odmawiała koronkę.
„Modliła się, w jednej ręce trzymając lalkę, a w drugiej różaniec – ten, z którym w domu często zasypia. Potem znowu przychodzi czas na relaks i Sandra bawi się ze starszymi koleżankami” – pisze Bettetini.
Po jej śmierci znaleziono Dziennik. Zaczęła go pisać w sekrecie, kilka miesięcy po Pierwszej Komunii Świętej. To, jak wskazuje Bettetini, „pięć brulionów poważnych, głębokich przemyśleń, odsłaniających niezwykłe życie duchowe, gdzie poszukiwanie Jezusa oznacza służbę bliźniemu”.
Zobaczcie nasze wideo o młodych świętych:
„Dzielić dolę ostatnich…”
Ogromny wpływ na życie duchowe Sandry miał ksiądz Oreste Benzi, znany we Włoszech jako „duszpasterz bezdomnych oraz byłych prostytutek i narkomanów”, jak nazywa go ks. Dariusz Madejczyk w artykule Komórka i różaniec – już niepotrzebne („Przewodnik Katolicki” nr 46/2007). Sandra poznała go, gdy miała dwanaście lat. Jej wujek zaprosił księdza Oreste na odczyt dla młodzieży.
Gdy Sandra go wysłuchała, miała wrażenie, że pierwszy raz naprawdę usłyszała o Jezusie.
To był moment przełomowy – zaczęła naprawdę widzieć Mistrza w każdym człowieku: w imprezowiczu z dyskoteki na plaży, w bezdomnym czy w koleżance z podwórka. Przede wszystkim zaczęła rozpoznawać Go w Eucharystii. Z właściwym sobie ogniem, podsyconym ogniem Ducha, nie poprzestała tylko na teologicznych refleksjach. To było jej prawdziwe nawrócenie.
Niedługo później pojechała w Dolomity na obóz formacyjny Wspólnoty Jana XXIII, założonej przez księdza Oreste. Wspólnota skupiała wokół siebie młodzież, która, zachęcana przez duszpasterza, wychodziła do najbiedniejszych. „Dzielić dolę ostatnich, łącząc własne życie z ich życiem” – tak pisze o misji Wspólnoty jej założyciel. Sandra realizowała te słowa całą sobą. Aktywnie działała wśród potrzebujących, nigdy nie rezygnując z modlitwy.
Święta z sąsiedztwa?
Stawiała sobie dziesiątki pytań o swoją drogę, zastanawiała się, jak najlepiej rozwinie się i gdzie może służyć Bogu. Marzyła o wyjeździe na misje do Afryki. Pewnie zrobiłaby to, gdyby nie rodzice, którzy chcieli, by wcześniej skończyła studia. Po długich namysłach i przy wsparciu duchowych przewodników, zdecydowała się na wydział lekarski uniwersytetu w Bolonii. Tam, podczas karnawałowej zabawy, poznała swojego przyszłego narzeczonego, Guida.
Kiedy wszystko w jej życiu wydawało się uporządkowane, nagle, w wieku dwudziestu trzech lat, zginęła w wypadku samochodowym. Ksiądz Oreste od razu zaczął starania o beatyfikację. I rzeczywiście, w marcu 2018 papież Franciszek podpisuje dekret o heroiczności cnót. Upublicznione zostają świadectwa jej wstawiennictwa; dużym echem odbija się zwłaszcza historia Stefano Vitaliego, uzdrowionego z raka jelit.
Sandra nie znalazła się w gronie oficjalnych patronów tegorocznych Światowych Dni Młodzieży. Ale czy jej życie nie wpasowuje się idealnie w model „świętej zwyczajności”, tak docenianej przez Franciszka, chociażby w adhortacji Gaudete et exsultate?
Sandra została ogłoszona czcigodną Służebnicą Bożą nie ze względu na mistyczne objawienia czy wielkie, heroiczne czyny, ale ze względu na wierność modlitwie i służbę ludziom, których spotykała. Jest świetną patronką rozeznających powołanie. Daje też wzór świętości, która realizuje się w każdej sytuacji, nawet w najprostszych wydarzeniach:
„Dzisiaj, w niedzielę, wybrałam się do miejscowości Grottarossa, gdzie bawili się ludzie z porażeniem mózgowym. Wreszcie czuję się szczęśliwa i wyciszona, moją duszę przepełnia spokój, który gorąco pragnęłam osiągnąć. Martwi mnie tylko sprawdzian z matematyki. Proszę Cię, Panie: jeżeli go nie zaliczę, dodaj mi wiary i nadziei, żebym mogła nadrobić zaległości”.