Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Łatwo jest zachwycić dziecko postacią z kreskówki albo jajkiem niespodzianką, ale czy potrafimy je zachwycić Jezusem i Jego miłością do nas? To duże wyzwanie dla nas – rodziców.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Czekoladowe święta
Wchodzę do supermarketu. Już przy wejściu moim oczom ukazują się stosy czekoladowych smakołyków ze „świątecznym” motywem. Wszystko skierowane do najmłodszych klientów. Przechodzę obok dość obojętnie i słyszę krótką wypowiedź skierowaną do pracownika sklepu rozkładającego towar:
„Oj, już czuć, że święta idą. Wszędzie te czekoladowe jajka. Muszę moim wnukom kupić, bo oni przecież tylko na to czekają. Tylko co tu wybrać…”
Uderzyły mnie w tym stwierdzeniu dwie rzeczy. Po pierwsze, ktoś czuje, że idą święta, bo widzi wystawy z czekoladkami. Smutne… Po drugie, dzieci oczekują świąt, bo dostaną łakocie. Wiem, że to tylko kilka słów wyrwanych z kontekstu, ale przyznaję, że dały mi do myślenia.
Przede wszystkim na temat tego, czy dzieciom nie przedstawia się Świąt Wielkanocnych zbyt cukierkowo, ubierając ten czas w kolorowe jajka, pyszne słodycze i oblewanie się wodą w poniedziałek. Wszystko to – jakby nie było, wielka przyjemność dla dzieci i nie sugeruję, żeby te zwyczaje wykluczyć – zadajmy sobie jednak pytanie: czy próbujemy włączyć nasze dziecko w najważniejsze wydarzenia Świąt Wielkiej Nocy?
Dzieci widzą więcej, niż nam się wydaje
Cóż, codzienna liturgia Triduum Paschalnego i dwa kolejne dni na mszy to może być duże wyzwanie dla dziecięcej cierpliwości, szczególnie wtedy, kiedy dziecko jest na tyle małe, że nie do końca rozumie, co się dzieje. Ale jeśli tylko jest to możliwe, spróbujmy uczynić dziecko świadkiem tych wielkich dni. Co możemy zrobić, aby ten czas w kościele nie był dla dziecka tylko nudną koniecznością?
Po pierwsze: opowiadaj
Dzieci lubią nowe, ciekawe wydarzenia, a nasza narracja względem tych okoliczności jest niezwykle ważna. Maluchy często nie rozumieją wszystkich słów, ale czytają nasze emocje i sposób, w jaki im coś prezentujemy.
Niełatwo jest mówić o tych najtrudniejszych sprawach – szczególnie o śmierci i cierpieniu. Jeśli jednak w ogóle o tym nie mówimy, oznacza to, że wcale nie próbujemy przybliżyć dziecku miłości Jezusa, która wyraża się w kulminacyjnych momentach Wielkanocy. Wówczas nie dziwi fakt, że dla dzieci najważniejszymi postaciami świąt są króliki i owieczki, a nie postać Jezusa. Jeśli to my, dorośli, nie uczynimy Chrystusa swego rodzaju bohaterem tych dni, nikt tego za nas nie zrobi.
Po drugie: pokazuj
Kiedy słowa to za mało, z pomocą przychodzą nam książki dla dzieci, słuchowiska, pieśni dla najmłodszych… Wszystko to, co pomoże im wejść głębiej w ten ważny czas. Oczywiście na tyle, na ile pozwala ich wiek w tym momencie. Tak jak my przygotowujemy się do świąt, tak warto też przygotować nasze dziecko już wcześniej.
Wówczas mamy szansę, że będzie uważniejsze względem wydarzeń Wielkiego Tygodnia. Nawet jeśli ta uwaga to będzie tylko minuta, może to będzie tylko zauważenie, że figura Jezusa znikła z grobu albo że ksiądz obmywa komuś nogi w kościele – może tylko tyle, a może to wystarczy, by wydać dobre owoce.
Niech to będzie wyjątkowy czas
Nawet jeśli wydaje ci się, że twoje dziecko jest za małe, albo że jeszcze nie rozumie, albo nie musi rozumieć, ono widzi ciebie i uczy się przez obserwację. Nie chcę powiedzieć, że słodycze i inne dziecięce atrakcje towarzyszące świętom są złe, ale bądźmy świadomi i spróbujmy pokazać naszym dzieciom, co jest w tym czasie najważniejsze. Dajmy im odczuć, że to szczególny dzień i szczególna radość, ale pokażmy im prawdziwe źródło tej radości.
Czytaj także:
Nie istnieją „wychowawcze klapsy”
Czytaj także:
Papież do rodziców: Nigdy nie kłóćcie się przy dzieciach. Niech widzą waszą miłość
Czytaj także:
Jemy coraz więcej cukru – nasze dzieci też! “Pracujemy” na otyłość…