Nazywają go człowiekiem instytucją i żywą legendą wrocławskiego sportu. Charyzmy i wigoru może mu zazdrościć niejeden młodszy sportowiec.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Pan Jan Słaby ma obecnie 91 lat i jest trenerem i wychowawcą bramkarzy w Młodzieżowym Klubie Sportowym „Parasol”. Nazwa nawiązuje do batalionu harcerskiego walczącego w Powstaniu Warszawskim. MKS został założony w kwietniu 1982 roku i od początku działalności miał swoją siedzibę na Pilczycach, na stadionie przy ulicy Lotniczej.
Jan Słaby: Goniec – dobra robota!
Urodził się 26 stycznia 1928 roku we Lwowie. Dziś mieszka w domu na wrocławskim Kazanowie. Za swoją działalność sportową otrzymał wiele nagród i wyróżnień. Działał także w Armii Krajowej i był działaczem Towarzystwa Miłośników Lwowa.
Czas jego dzieciństwa i dorastania był trudny, szczęśliwe lata zabrała mu wojna i okupacja. Ta zewnętrzna sytuacja sprawiła, że szybko musiał znaleźć pracę, podjął zatrudnienie w starostwie powiatowym w charakterze gońca.
Na łamach „Przeglądu Sportowego” pan Jan mówi: „Dobra robota, nie za ciężka: stemplowanie wychodzących pism, klejenie kopert. Często trzeba było doręczać korespondencję, choćby do gestapo na Pełczyńską. Miałem też specjalne pozwolenie na jeżdżenie rowerem, bo Polakom nie wolno było tego robić”.
Spędził kilka miesięcy w areszcie, nie załamał się jednak. Z całą rodziną przesiedlono go do Wrocławia, gdzie w pobliżu miejsca jego zamieszkania stacjonowali czerwonoarmiści. Z czasem zaczął pracować jako poborca podatkowy.
Pasja do sportu towarzyszy mu cały czas
Karierę trenerską rozpoczął w 1952 roku. Ukończył Studium Wychowania Fizycznego. Grał w Odrze Wrocław i jeszcze jako student organizował drużynę LZS. Zdobył mistrzostwo Dolnego Śląska Juniorów w klubie Ślęża Wrocław w 1972 roku, a także w klubach: Budowlani Wrocław, Włókniarz Stabłowice, Piast Pilczyce.
Był też szkoleniowcem Polonii Jelenia Góra – by je prowadzić, specjalnie dojeżdżał na miejsce z Wrocławia.
Obowiązki sportowe przez przeszło 30 lat łączył z pracą zawodową we wrocławskim Pilmecie, gdzie produkowano maszyny, części do maszyn przemysłowych i rolniczych oraz amunicję.
Przez jakiś czas zajmował się również hokejem na lodzie i trenowaniem drużyn hokejowych. Współpracował ze Śląskiem Wrocław.
Czytaj także:
Rodzicu, masz plan na swoje dziecko? Zobacz „Córkę trenera”!
Z miłości do piłki
Jego mieszkanie pełne jest „skarbów”, „pachnie historią”. “Na ścianach fotografie dawnego Lwowa, na komódce lśnią pamiątkowe medale i odznaczenia. Nie tylko za wieloletnią działalność sportową, którą Jan Słaby jako trener bramkarzy Parasola nadal kontynuuje, ale także za działalność w AK” – czytamy w „Przeglądzie Sportowym”.
Pan Jan czuje się potrzebny, spełnia swoją pasję, nie dla chęci zysku, ale z miłości do sportu: „Pieniądze nie są duże (praca w klubie – dop.aut.) wypada jakieś 300 zł miesięcznie, ale nie o to najbardziej chodzi” – mówi w rozmowie z Michałem Guzem, dziennikarzem „Przeglądu Sportowego”.
Pracuje z bramkarzami drużyny seniorów. „Dla podopiecznych to nie tylko trener, ale i wychowawca” – jak czytamy na stronie internetowej wrocławskiego MKS „Parasol”.
Oaza spokoju
Współpracownicy mówią, że pan Jan jest człowiekiem niezwykle uczciwym, chętnie dzieli się swoją wiedzą i umiejętnościami, imponuje dobrą formą fizyczną i psychiczną, ma poczucie humoru i jest wzorem godnym naśladowania.
„Cenię w nim niesamowite doświadczenie i spokój w gaszeniu emocji podczas meczu lub w czasie przerwy. Jest kulturalnym i poczciwym człowiekiem, dla mnie nie ma negatywnych cech. Wciąż, mimo wieku, chce mu się coś robić” – mówi „Aletei” Robert Cichy, trener drużyny seniorów MKS „Parasol”.
W rozmowie z nami trener Robert Cichy opowiada, że wszyscy w klubie traktują pana Jana z wielką sympatią, chłopcy bardzo go lubią.
„Janek jest wyczulony na niecenzuralne słowa i chłopcy się przy nim pilnują. Jest naszym talizmanem drużyny. Na treningi przyjeżdża teraz raz w tygodniu, jeździ swoim wysłużonym samochodem. Ma już problem z chodzeniem, ale wciąż jest dobrą duszą naszego towarzystwa” – tłumaczy nam trener Robert Cichy.
Czytaj także:
Trener ze łzami w oczach prosi o zakończenie meczu przed czasem