Psychologia kusi i odstrasza jednocześnie. Chętnie sięgamy po książki i artykuły traktujące o ludzkiej psychice, ale wizyta u specjalisty wywołuje w nas lęk. Czy rzeczywiście jest się czego bać?
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Kiedy byłam na II roku studiów, w ofercie duszpasterstwa akademickiego pojawił się kurs salsy. Propozycja była na tyle atrakcyjna, że przyciągnęła wielu zainteresowanych spoza wspólnoty. W czasie jednego ze spotkań tańczyłam z nieznanym mi chłopakiem, który w przerwie między opanowywaniem kolejnych figur zapytał, co studiuję. Kiedy odpowiedziałam, że psychologię, mój partner zesztywniał, odskoczył pół metra do tyłu, po czym nagle znalazł jakiś niecierpiący zwłoki powód opuszczenia sali tanecznej. Jego wyobrażenie o psychologach sprawiło, że nawet przypadkowy kontakt z osobą odkrywającą tajniki tej nauki było dla niego zagrożeniem.
Lęk przed psychologiem
Słowo „psycholog” wywołuje w wielu osobach ambiwalentne uczucia. Z jednej strony ta dyscyplina naukowa budzi ogromną ciekawość – psychologia wciąż należy do najbardziej obleganych kierunków na uczelniach wyższych, a półki w księgarniach uginają się od różnej maści poradników ze słowem na „p” w tytule. Z drugiej – konieczność spotkania z psychologiem czy psychoterapeutą często wywołuje lęk. Czym on jest spowodowany?
Najczęstsza obawa w takim kontakcie związana jest ze zdemaskowaniem prawdziwego oblicza. Boimy się, że specjalista odkryje nasze najbardziej skrywane sekrety, wyciągnie na światło dzienne sprawy, które usiłujemy ukryć nawet sami przed sobą. Wiele osób przekonanych jest, że psycholog dysponuje jakąś wiedzą tajemną, niedostępną zwykłym śmiertelnikom, która pozwala mu jednym rzutem oka lub przy pomocy krótkiej rozmowy rozszyfrować rozmówcę. A w dodatku wydarzy się to bez zgody osoby „rozpracowywanej”!
Ta obawa wiąże się z powszechnym lękiem przed byciem ocenionym. Na co dzień często sami szufladkujemy ludzi według cech, które potrafimy dostrzec – ten jest gadułą, tamten samotnikiem, a sąsiadka z naprzeciwka to straszna nerwuska! A skoro specjalista po pierwszym spotkaniu będzie wiedział o nas WSZYSTKO, to na pewno pomyśli o nas jak najgorzej. A konieczność podjęcia terapii, która – aby być skuteczną – wymaga od klienta otwartości w mówieniu także o sprawach, które chciałoby się ukryć, wzmaga lęk przed oceną ze strony specjalisty.
Ale lęk przed oceną nie zamyka się tylko do osoby terapeuty. O nie! Jego może jeszcze jakoś przetrawimy, w końcu jest dla nas obcą osobą. Ale co, jeśli o naszych spotkaniach dowie się ktoś z otoczenia: rodziny, pracy, grona przyjaciół? Pewnie postawią „diagnozę”: wariat. Ktoś, kto nie radzi sobie ze sobą. Ktoś, kogo lepiej unikać… Niestety w naszym społeczeństwie silnie zakorzeniony jest lęk przed chorobą psychiczną. Fałszywe wyobrażenia rodem z „Lotu nad kukułczym gniazdem” budują w nas przekonanie, że od osób chorych lepiej trzymać się z daleka.
Boimy się zmiany?
Ostatni z psychologicznych lęków dotyczy tego, co wydarzy się podczas terapii. Boimy się, że terapeuta sobie tylko znanymi sposobami dokona w nas zmian, których wcale nie chcemy. Że pod wpływem terapii zmienią się nasze przekonania, że będzie nas odwodził od wiary, wymuszał na nas radykalne decyzje. Że niepostrzeżenie staniemy się innym człowiekiem – wcale nie takim, jakim chcielibyśmy być.
Obaw jest sporo… A jak jest w rzeczywistości? Przede wszystkim psychologia to nie magia – specjalista nie posiada szklanej kuli ani czarodziejskiej różdżki. Owszem – wiedza o mechanizmach sterujących funkcjonowaniem człowieka pozwala mu lepiej zrozumieć wiele zachowań, ale nie ma to nic wspólnego z tajemną wiedzą.
Celem pracy psychologa czy psychoterapeuty nie jest wcale wyciągnięcie z nas wszystkich skrywanych myśli i zawstydzających faktów z naszego życia, po to, aby mieć nad nami władzę! Pytając o różne rzeczy, specjalista chce wyrobić sobie pełny obraz naszego problemu, żeby odpowiednio dobrać formy działania. Ale decyzja o tym, kiedy i jakie informacje ujawnić, należy wyłącznie do klienta. Oczywiście zatajanie istotnych faktów utrudni otrzymanie pomocy, ale zaufanie buduje się stopniowo i często dopiero po kilku spotkaniach staje się on gotowy do ujawnienia trudnej prawdy o sobie. Trudnej dla siebie, bo specjalistę naprawdę ciężko jest czymś zaskoczyć! To, co dla nas jest najbardziej skrywanym sekretem, dla niego jest kwestią, z którą spotyka się w gabinecie niejednokrotnie.
Psycholog to nie sędzia
Psycholog to nie sędzia, stróż moralności czy krytyk, a stawiana przez niego diagnoza nie służy mu do wrzucenia nas do odpowiedniej szufladki, ale stanowi punkt wyjścia do udzielenia nam pomocy. Aby skorzystać z mapy, musimy przecież wiedzieć, gdzie znajdujemy się w danej chwili. A kiedy już wyruszymy w drogę pracy nad swoim problemem, nie musimy bać się, że cokolwiek wydarzy się za naszymi plecami a specjalista zmieni nas na swój obraz i podobieństwo za pomocą manipulacji. Kodeks etyczny stwierdza jasno: Psycholog respektuje system wartości klienta i jego prawo do podejmowania własnych decyzji. Ma także obowiązek zachowania tajemnicy zawodowej, podobnej do tej obowiązującej lekarza.
Ani choroba psychiczna, ani przejściowe trudności, które utrudniają codzienne funkcjonowanie nie są wyrokiem. Osoba cierpiąca i szukająca pomocy to nie „wariat”, tylko ktoś, kto chce, aby jego „jutro” było lepsze niż „dziś”. Podjęcie pracy nad sobą z pomocą specjalisty nie jest powodem do wstydu, a raczej do dumy, że jesteśmy gotowi powalczyć o lepsze życie!
Czytaj także:
Rodzicu, nie bój się szkolnego psychologa! Macie te same cele…
Czytaj także:
Czego mnie, psychologa, nauczył 7-letni chłopiec?
Czytaj także:
Czy prawdziwy facet może chodzić do psychologa?