Maciej Czaczyk wygrał program „Must be the music”, nagrał płytę, a później wstąpił do seminarium. Niebawem przyjmie święcenia prezbiteratu. „Chrystus przejmie stery oficjalnie” – mówi.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Maciej Czaczyk wraz z dwójką innych kandydatów przyjmie święcenia prezbiteratu w szczecińskiej katedrze. W 2011 roku 17-letni wówczas licealista z Gryfina wygrał telewizyjny program „Must be the music”. Nagrał płytę. Potem jednak wybrał inną drogę życiową i wstąpił do seminarium. Z perspektywy lat mówi, że nie żałuje swojej decyzji. „To po prostu mega duża przygoda, potężna otwierająca życie. Szczęśliwe życie. Także nie sposób żałować” – deklaruje w rozmowie z KAI.
Maciej Czaczyk: Już jako dziecko chciałem zostać księdzem
Moje realizowanie siebie, choć jest piękne i potrzebne, żeby się rozwijać i realizować swoje pasje, jest bardzo potrzebne, ale to nie jest w stanie zaspokoić człowieka. Bo człowiek jest kimś więcej i potrzebuje relacji do drugiego człowieka i miłości do drugiej osoby, żeby dawać z siebie – mówi Czaczyk.
W rozmowie z Piotrem Kołodziejskim wspomina, że już jako dziecko chciał zostać księdzem, ten pomysł nie pojawił się nagle po sukcesie medialnym.
„Nim poszedłem do I Komunii Świętej i bliżej podszedłem do ołtarza, to już były zabawy w księdza. Bawiłem się w moim życiu i to pragnienie było. Tak jak dzieci bawią się w różne zawody. To była jedna z takich zabaw, ale okazuje się, że potem coraz bardziej chciałem iść w tę stronę” – opowiada.
Wygrał „Must be the music”, nagrał płytę, a później…
Maciej Czaczyk przyznaje, że wygrana w konkursie, a następnie nagranie płyty dały mu wielką radość. Później jednak przyszło uczucie pustki. „Żyłem od fajerwerków do fajerwerków, od wywiadu do wywiadu, od koncertu do koncertu, żeby zapewnić sobie kolejne radochy życia, od imprezy do imprezy, a szczęście było cały czas niedostępne, nieosiągalne. No i zacząłem szukać” – wspomina.
Czaczyk przyznaje jednak, że ta pustka była potrzebna i jest za nią wdzięczny Bogu oraz ludziom, których wtedy spotkał, a od których wiele się nauczył. Zapytany o wskazówkę dla młodych, którzy poszukują drogi, mówi:
Warto rozwijać swoje pasje, talenty i też iść za tym, co w jakiś sposób odkrywamy w swoim życiu i czego pragniemy. Pan Bóg też często w tym jest. Często podsuwa takie pragnienia. Jeśli to są rzeczy, które nas prowadzą do dobrego, to trzeba za tym iść. Na pewno trzeba rozwijać talent i szukać szczęścia, ale polecam to robić z Panem Bogiem.
Czaczyk: Lepiej być dobrym mężem i ojcem niż złym księdzem
Czy w diakonie Macieju Czaczyku jest coś jeszcze z Maćka, który wygrywał „Must be the music”?
To tak naprawdę ten sam Maciek Czaczyk, chociaż niedługo kompletnie duchowo zmieni się moje życie, bo Chrystus przejmie stery oficjalnie, ale moje cechy charakteru, moje życie i patrzenie na wiele spraw ciągle wymaga nawrócenia, ale też cennych rzeczy nie zabrał mi Pan Bóg, a myślę, że jeszcze je pomnożył i rozwinął.
Czaczyk dodaje też coś bardzo ważnego. Mówi, że seminarium to nie jest „szkoła na księdza” ale czas rozeznawania. „Niektórzy stwierdzają, że to nie jest ta droga i odchodzą. I o to chodzi. Lepiej być dobrym mężem i ojcem niż złym księdzem” – stawia sprawę jasno.
Co powiedziałby komuś, kto usłyszy coś w swoim sercu, ale boi się pójść za tym głosem dalej? „Nie bój się. Mogę nawet zaśpiewać (tu Czaczyk śpiewa): Nie bój się, chodźmy tam. To mój pierwszy singiel i jest blisko ze mną. Moja pioseneczka. Nie bój się, że ktoś ci powie, że coś, że ktoś będzie o tobie gadał. To zawsze będzie. Po prostu rób to, co Pan Bóg w sercu ci podsuwa i do przodu”.
*Źródło: KAI
Czytaj także:
Wygrał “Must Be the Music”, dziś jest w seminarium. Rozmowa z Maciejem Czaczykiem
Czytaj także:
Agnieszka Chylińska: Jestem łajdakiem, który przychodzi do Pana Jezusa
Czytaj także:
To musiało kiedyś się stać! Despacito w wersji pielgrzymkowej feat. ks. Jakub Bartczak