W domu panowała bieda, matka każdą złotówkę przeznaczała na alkohol. W plecaku miał jedynie dwie konserwy i koszulkę na zmianę. „Matka nie wie, że jestem na pielgrzymce. Zdecydowałem się wyruszyć, bo nie mogę patrzeć, jak przegrywa swoje życie, jak o siebie nie walczy. Być może nic się nie zmieni, ale potrzebuję spróbować”.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Katarzyna Szkarpetowska: Pozwoli Ksiądz, że nawiążę do tytułu Księdza najnowszej książki i zapytam: czy na pielgrzymce można doświadczyć, że „Jesus is cool”?
Ks. dr Piotr Jarosiewicz*: Jak najbardziej. Pielgrzymka to Kościół młody duchem. To świątynie pełne rozmodlonych ludzi, którzy słuchają Słowa Bożego, spowiadają się, adorują Boga. To księża cieszący się swoim kapłaństwem, uśmiechnięte siostry zakonne, matki i ojcowie, którzy mając dwa tygodnie urlopu w ciągu roku, poświęcają ten czas Bogu, wyruszając z dziećmi w drogę.
Pielgrzymka to młodzież modląca się na różańcu, która na szlaku szuka czegoś więcej niż to, co oferuje świat. To ludzie, którzy idą przez miasta i wioski, ciesząc się z tego, że są wspólnotą – to jest piękne. Jezus jest w nich piękny.
Czytaj także:
Dla niektórych to jeden z trudniejszych momentów na pielgrzymce
Z jakimi intencjami ludzie najczęściej wyruszają w drogę?
Zazwyczaj są to intencje dziękczynne lub błagalne – piękne, szlachetne, poruszające serce. Młodzi ludzie dziękują najczęściej za zdane egzaminy, za maturę, proszą o pracę, rozeznanie drogi życiowej, znalezienie żony lub męża.
Rodzice bardzo często proszą o nawrócenie dzieci, o ich powrót do Boga i do Kościoła, o to, aby wyszły z różnych uzależnień. Często jest tak, że kogoś bardzo bolą nogi, brak mu sił, w związku z czym proponuje się takiej osobie, żeby pokonała jakiś odcinek drogi nie pieszo, a samochodem, ale ona odmawia, mówi: „Chcę tę drogę przejść mimo bólu, bo niosę w sercu syna, który jest uzależniony od narkotyków, od hazardu”.
Jezus powiedział: „Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam, albowiem każdy, kto prosi, otrzymuje; kto szuka znajduje, a kołaczącemu otworzą (Mt 7, 7-8). Ludzie mocno wierzą, że Jezus jest tym słowom wierny. Że On nie składa obietnic bez pokrycia.
A czy są takie intencje, których lepiej z sobą nie zabierać? Które przesłaniają duchowy wymiar pielgrzymowania?
Jasne, że tak. To wszystkie prośby typu: „Chciałabym, aby moim sąsiadom stało się coś złego, bo żyjemy w niezgodzie”, „Ześlij, Boże, nieszczęście na tych, którzy mnie skrzywdzili”, „Chciałbym znaleźć kobietę, która zgodzi się na seks bez zobowiązań” itp.
To nie są dobre, czyste intencje. One wynikają z jakiegoś egoizmu, z niepoprawnie rozumianej, źle przeżywanej duchowości.
Świadkiem jakich cudów był Ksiądz na pielgrzymim szlaku?
Cuda na pielgrzymce to codzienność. Kiedyś na przykład spotkałem chłopaka, którego rodzice byli po rozwodzie. Mieszkał w domu z matką alkoholiczką, która nie chciała o siebie, o to, by wyjść z nałogu, zawalczyć. Miał ze sobą plecak wojskowy – taką zieloną kostkę. Szedł zawsze z tyłu grupy.
Co ciekawe, za każdym razem, gdy był postój, on znikał. Po godzinnym postoju pojawiał się i szedł dalej z grupą. Nie znałem go osobiście, ale zastanawiało mnie jego zachowanie, więc któregoś dnia podszedłem i zapytałem, co się dzieje. Co jest powodem tego, że odłącza się od grupy, że z nami nie je, nie odpoczywa. I on wtedy powiedział, że ma ze sobą jedynie dwie konserwy – to cały prowiant, jakim dysponował.
W domu panowała bieda, matka każdą złotówkę przeznaczała na alkohol. Nie miał też namiotu, karimaty. W swoim zielonym plecaku miał jedynie te dwie konserwy i koszulkę na zmianę.
“Matka nie wie, że jestem na pielgrzymce. Zdecydowałem się wyruszyć, bo nie mogę patrzeć, jak przegrywa swoje życie, jak o siebie nie walczy. Nie wiem, jak dojdę. Nie wiem, jak wrócę i co zastanę po powrocie. Być może nic się nie zmieni, ale potrzebuję spróbować” – powiedział.
Mocne to było. Zaprosiliśmy go, aby z nami jadł, załatwiliśmy mu namiot, śpiwór, karimatę. Ostatniego dnia pielgrzymki dał piękne świadectwo wiary.
Nie wiem, co dzieje się z nim dzisiaj, jak żyje, ale wtedy, na tej pielgrzymce, doświadczył działania Boga w swoim życiu. Wierzę, że to doświadczenie dało mu siłę, by walczyć o matkę i o siebie.
Czytaj także:
95-latka pielgrzymuje z Włoch do Częstochowy. Tak realizuje ślubowanie
Czym jest pielgrzymowanie duchowe? Czy jest to mniej wartościowe pielgrzymowanie ze względu na niepodjęcie wysiłku fizycznego?
Nie jest to mniej wartościowe pielgrzymowanie, absolutnie. Pielgrzymka trwa dwa tygodnie. Nie wszyscy, którzy mają chęci, pragnienie, by ruszyć w drogę, mogą to zrobić. Jednym nie pozwalają na to obowiązki rodzinne, innym zawodowe, jeszcze innym niepełnosprawność.
Są oczywiście pielgrzymki dla osób niepełnosprawnych, ale należy pamiętać, że nie zawsze osoba niepełnosprawna może wziąć w takiej pielgrzymce udział, gdyż trzeba mieć chociażby opiekuna. Dlatego ci wszyscy, którzy chcieliby pielgrzymować, ale fizycznie jest to dla nich niemożliwe, mogą iść do Matki Bożej duchowo. Zapisują na kartce intencje, które pielgrzymi odczytują i omadlają. W ich intencji codziennie sprawowana jest Eucharystia.
Pielgrzymi duchowi to ci, którzy całym sercem wspierają tych, którzy idą – otulają ich dobrą myślą, modlitwą, uczestnictwem w Apelu Jasnogórskim, który odmawiany jest codziennie w kościołach oraz transmitowany przez różne rozgłośnie radiowe, telewizyjne, internet.
Można powiedzieć, że jedni i drudzy są sobie nawzajem potrzebni.
Bardzo. W tej wzajemności, duchowej łączności, wyraża się siła Kościoła jako wspólnoty.
Czego na szlaku człowiek dowiaduje się o sobie samym?
Przede wszystkim prawdy o sobie. Przypomina mi się, jak kiedyś, podczas postoju, stanąłem z innymi pielgrzymami w kolejce do toi toia. Za mną stało kilka osób, w tym matka z kilkuletnim synkiem. W pewnym momencie ten chłopczyk zapytał: „Mamo, czy ksiądz też sika?” (śmiech).
Myślę, że po to również jest pielgrzymi szlak, abyśmy zrozumieli, że jesteśmy tylko ludźmi – słabymi, ułomnymi, z bagażem grzechów do wybaczenia. Pielgrzymka pomaga nam zrozumieć, że jesteśmy powołani do tego, by dzielić się z innymi.
Ktoś może nie potrafić ładnie śpiewać czy grać na gitarze, ale ma prawo jazdy, umie kierować ruchem – może więc być porządkowym. Jeżeli nie potrafi ani śpiewać, ani grać, ani kierować ruchem, może np. nieść ulgę w cierpieniu tym, których bolą nogi. Znam wiele osób, które po całym dniu drogi rozmasowywały nogi innym pielgrzymom, pomagały rozłożyć namiot itd.
Pielgrzymka uczy pokory. Sprawia, że często mamy styczność z sytuacjami, z którymi na co dzień się nie spotykamy. Na szlaku poznajemy, co tak naprawdę mamy w sercu.
* Ks. Piotr Jarosiewicz – doktor teologii, pełni posługę w parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Siemiatyczach. Właśnie ukazała się jego najnowsza książka pt. „Jesus is cool”.
Czytaj także:
Całą rodziną na pielgrzymim szlaku? To może być wyjątkowy czas!