Ewangelik namalował maryjny obraz dla katolików, Niemiec dla Polaków! Tuż po wojnie… Z braku płótna malował na prześcieradle, a do malowania użył farb służących do odnawiania łodzi rybackich, ponieważ innymi farbami wówczas nie dysponował.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
W nadmorskiej Łebie przy ulicy Powstańców Warszawy znajduje się parafialny kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, w którym pracują oo. Oblaci Maryi Niepokalanej. Wchodząc do kościoła, widzimy na ścianie, z lewej strony prezbiterium, obraz Matki Bożej znany jako „Madonna Orędowniczka”, „Madonna z Morza” albo „Orędowniczka Rybaków”.
Czytaj także:
Obrazy, które udowadniają, że Maryja była (też) zwyczajną mamą!
Maryja depcze węża, stojąc na kuli ziemskiej, otoczonej przez wzburzone morze, na którym widać też miotane falami łodzie. Maryja rozkłada dłonie, z których wychodzą świetliste promienie, na głowie ma koronę, a wokół Jej głowy, zamiast aureoli, widnieje napis: „O Marjo bez grzechu poczęta, módl się za nami”. Obraz ma ok. 2 metry wysokości i ok. 1 metr szerokości.
Jeśli pominąć elementy morskie, jest to dość typowe przedstawienie Maryi Niepokalanej i nie byłoby może nic szczególnego w tym obrazie, gdyby nie osoba jego twórcy oraz historia powstania. Obraz ten namalował bowiem… ewangelik! Obraz „Madonny Orędowniczki” namalował dla polskich katolików tuż po wojnie niemiecki ewangelik Max Pechstein.
Max Pechstein (1881–1955) był światowej sławy niemieckim ekspresjonistą, należał do Pruskiej Akademii Sztuki, jego obrazy trafiały do najbardziej prestiżowych galerii malarskich. Jednak po dojściu Hitlera do władzy, gdy obowiązkowa stała się ideologia narodowego socjalizmu, ekspresjonizm został potępiony jako pozostałość burżuazyjnej dekadencji, a Max Pechstein popadł w niełaskę. Został usunięty z Akademii, obrazy jego były usuwane z galerii.
Pechstein przeniósł się więc na niemieckie „kresy wschodnie”, czyli na Pomorze. Zamieszkał w Łebie (Leba), którą już znał i do której od wielu lat lubił przyjeżdżać. Popadł w biedę i żeby móc się jakoś utrzymać, chwytał się różnych zajęć.
W marcu 1945 r. Łeba została zajęta przez wojska sowieckie, a krótko potem zaczęli przyjeżdżać Polacy, wygnańcy z terenów dotychczasowej wschodniej Polski. Wkrótce do Łeby przyjechał też pierwszy polski duszpasterz o. Mieczysław Cieślik OMI, przysłany przez prowincjała oblatów.
Wiadomo było, że po wojnie granice zostaną przesunięte i Łeba znajdzie się w Polsce. Na razie jednak kościół wciąż funkcjonował jako niemiecki kościół ewangelicki, Polacy zaś urządzili dla siebie prowizoryczną kaplicę w hali sportowej (dziś mieści się tam kino „Rybak”).
O. Cieślik zwrócił się do mieszkającego jeszcze w Łebie Maxa Pechsteina z prośbą o namalowanie obrazu do polskiej kaplicy. Pechstein chętnie spełnił prośbę, zwłaszcza że bardzo potrzebował środków do życia i funduszy na wyjazd do Berlina. Z braku płótna malował na prześcieradle, a do malowania użył farb służących do odnawiania łodzi rybackich, ponieważ innymi farbami wówczas nie dysponował.
Chociaż podjął się tego „dla chleba”, to jednak, jak sam zanotował w swoich osobistych zapiskach, malowanie tego obrazu stało dla niego wielką radością i dodawało mu siły. Ewangelik namalował maryjny obraz dla katolików, Niemiec dla Polaków! Prawdziwy ekumenizm w praktyce i prawdziwe zasypywanie przepaści.
Naprawdę Duch Święty tchnie kędy chce…
Na obrazie, oprócz motywów typowych dla przedstawień Maryi Niepokalanej (dokładnych wskazówek zapewne udzielił malarzowi Cieślik), Pechstein dołączył motywy morskie: wzburzone fale i łodzie. Nowi polscy mieszkańcy Łeby musieli od zera uczyć się trudnego zawodu rybaka i potrzebowali w tym pomocy Madonny Orędowniczki.
Max Pechstein opuścił Łebę i do śmierci mieszkał w Berlinie Zachodnim. Znów cieszył się uznaniem, przywrócono go do Akademii Sztuki, otrzymał odznaczenia państwowe. Do Łeby oczywiście nigdy już nie przyjechał, dziś przyjeżdżają tam czasem jego potomkowie.
Jeśli zdarzy nam się kiedykolwiek przyjechać, choćby w czasie letniego urlopu, do nadmorskiego kurortu w Łebie, zachodźmy do kościoła przy ul. Powstańców Warszawy i zwróćmy uwagę na ten obraz. Modląc się, polećmy też Bogu samego Maxa Pechsteina.
Był to jedyny obraz sakralny w całej jego malarskiej karierze. Nic nie dzieje się przez przypadek. Może sam doznał orędownictwa Tej, której obraz tak chętnie sporządził dla nowych Łebian i może tego orędownictwa bardzo potrzebował… „O Marjo, bez grzechu poczęta, módl się za nami!”.
Autor: ks. Maciej Zachara MIC
Tekst pochodzi z kwartalnika „Z Niepokalaną”.
Czytaj także:
Sukienki Maryi Jasnogórskiej. Te piękne stroje powstały z miłości do Bożej Matki