Zamiast budować barykady i zakładać, że „chcą źle”, „nie przejmują się” albo „nie zależy im” – naprawdę lepiej jest posłuchać, co mają nam do powiedzenia.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Spacerowałam wieczorem po okolicy. Mijała mnie na rowerach grupa nastolatków. Jeden z chłopców opowiadał, że jego rodzice wściekają się rano, jeśli wstawał w nocy do toalety i nie spuścił wody. „Przecież nie chcę ich obudzić” – wyjaśnił grupce dzieciaków. Wydało mi się to fascynujące. Rodzice pewnie myślą, że ich syn „na wszystko ma wyłożone”. A dla niego to na tyle ważne, że na rowerze opowiada znajomym, że chce dobrze, ale jest niezrozumiany w domu.
Poprawiać relacje
Uczę się, że kilka rzeczy może radykalnie poprawiać relacje w rodzinach. Pierwszą z nich jest założenie, że dzieci nie mają złych intencji. Że nie robią rzeczy po to, by dorosłych denerwować. W szczególności zaś ich celem nie jest okazywanie nam braku szacunku, co często przychodzi rodzicom do głowy, gdy interpretują różne zachowania swoich dzieci. Bałaganią nie dlatego, że nie szanują, ale dlatego, że sprzątanie nie stanowi dla nich tak wielkiej wartości jak eksploracja świata. Odzywają się nieuprzejmie nie dlatego, że traktują nas jak „zero” – robią tak, bo w ich mózgach ośrodki logicznego myślenia czy mowy nie nadążają za emocjami. To od nas mogą się uczyć regulowania uczuć i opowiadania o nich w sposób, który nie rani innych.
Po drugie, warto obalić mit, że nastolatki nie przejmują się, co do nich lub o nich mówimy. Przejmują się ogromnie. Jeśli oceniamy ich niesprawiedliwie – wiele energii pochłania im walka z tym, co usłyszeli na swój temat. Jasne, że dla rodzica czytelniejszą informacją zwrotną byłoby: „Jest mi przykro, gdy nazywasz mnie egoistą, bo często myślę o innych i bolą mnie twoje słowa”, niż „mam to w d…”, wykrzyczane w reakcji obronnej.
Każdemu zależy
To, czego rzeczywiście mogą nie słyszeć i na co się uodparniać – to rodzicielskie „zdarte płyty”. Potoki słów pełne skarg, utyskiwania i wielkich kwantyfikatorów („ty zawsze”, „ty nigdy”, „ty nic”). Gdy jednak przyjrzymy się naszym dorosłym bliskim relacjom, odkryjemy, że sprawy mają się podobnie. Prawienie kazań i wylewanie żalów po prostu nie ma żadnej mocy sprawczej. Narzekający mąż albo wiecznie niezadowolona żona nie są w domu słyszani, ale znoszeni z trudem. Dlatego jeśli ktoś oczekuje zmiany, potrzebuje skuteczniejszych, prostszych, bardziej klarownych i zwięzłych narzędzi. Należy do nich choćby słowo „proszę”. „Proszę, ścisz muzykę” (albo „idź jej słuchać do innego pokoju, bo potrzebuję teraz ciszy – dziękuję”) zamiast: „czy ty głuchy jesteś” lub „jak można słuchać takiej sieczki!”.
Trzecią rzeczą, która bardzo pomaga, jest myśl, że każdej osobie w rodzinie zależy. Co do ważnych spraw – naprawdę zależy nam na tym samym. Tak dorośli, jak dzieci, chcą być dostrzegani, brani pod uwagę, akceptowani i we wzajemnym kontakcie. Chcą też sfery autonomii. Dzieci tym chętniej będą wysłuchiwać nas, jeśli będziemy ich słuchać z zaciekawieniem i po to, by zrozumieć, o co im chodzi (nie zaś, by to ocenić). I jeśli to, co do nich mówimy i co robimy będzie sprzyjało utrzymaniu kontaktu (zamiast zrywania go krzykiem czy wyzwiskami), tym chętniej będą z nami współpracować (o tym wspaniale podczas swojego kursu o zachęcaniu dzieci do współpracy mówiła Gosia Stańczyk).
Lepiej wysłuchać
Nastolatkom zależy też na dobrych relacjach w całej rodzinie i pomiędzy rodzicami. Ich wrogie nastawienie, problemy czy rezygnacja często są sposobem opowiedzenia, że cierpią z powodu kłótni w domu, ciężkiej atmosfery czy napięcia, jakie tworzą rodzice, nie umiejąc się ze sobą dogadać. Ich bunt, poza rozwojowym ćwiczeniem szukania i komunikowania własnych potrzeb, granic i tożsamości, która kształtuje się na progu dorosłego życia – bywa też buntem wobec tego, czego nie umiemy. Wobec rozjeżdżania się deklaracji z rzeczywistością. To wiek, w którym wyłapują i obnażają z łatwością nasze niespójności.
Dlatego – zamiast budować barykady i zakładać, że „chcą źle”, „nie przejmują się” albo „nie zależy im” – naprawdę lepiej jest posłuchać, co mają nam do powiedzenia. Jakie ważne potrzeby stoją za ich słowami. Z tego miejsca, wysłuchania i kontaktu, łatwiej będzie im także słuchać o tym, na czym zależy nam, rodzicom. A my nie stracimy ich w tym trudnym dla nich czasie.
Czytaj także:
Nie tylko zawód miłosny. Coraz więcej prób samobójczych wśród nastolatków
Czytaj także:
Rodzic, nastolatek, smartfon. Wrogie trio czy szansa?