separateurCreated with Sketch.

Czas nie tylko dla dzieci, czyli o dojrzałym przeżywaniu Adwentu i Bożego Narodzenia

ADWENT
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Okres Bożego Narodzenia to dla wielu z nas jedno z najpiękniejszych wspomnień z dzieciństwa. Nic dziwnego więc, że sporo uwagi przykładamy do tego, aby i dla naszych dzieci był to czas wyjątkowy. Ale czy to oznacza, że Boże Narodzenie musi być infantylną szopką dla najmłodszych?

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

To nie jest kolejny tekst o tym, że sprowadziliśmy święta do prezentów i grubego krasnala z reklamy coca-coli. Ani o tym, że zamiast „Last Christmas” powinniśmy śpiewać „Dzisiaj w Betlejem”. To tekst o tym, że sprowadzając święta do „miłego” czasu wypełnionego pieczeniem pierniczków i robieniem lampioniku na roraty – infantylizujemy Boże Narodzenie. A to utrudnia nam, dorosłym, dojrzałe przeżycie tego czasu. Czasu nawrócenia.

Jeśli masz czas na pieczołowite wybieranie i pakowanie prezentów dla dzieci, „bo dzieciaki muszą mieć piękne święta!”, potem nagrywasz 10 filmików z dziećmi rozpakowującymi prezenty i wrzucasz je na Instagram, ale przez cały Adwent nie masz czasu na spowiedź i rekolekcje… to „wiedz, że coś się dzieje”.

 

Roraty dla dorosłych

Weźmy wspomniane już roraty. Zauważyliście, że dziś sprowadziliśmy je do „mszy dla dzieci”? Zachęcamy dzieci do udziału w roratach – i słusznie. Ale czy nie dzieje się to kosztem dorosłych? Dziś – nawet w Warszawie – nie jest łatwo znaleźć roraty „dla dorosłych”, czyli po prostu mszę z homilią, która nie będzie przypominała „teleturnieju” dla dzieci.

Mówiąc inaczej: czy możliwa jest taka formuła rorat, która trafi zarówno do małych serduszek, jak i do dorosłych serc? Tu docieramy do sedna problemu – czy ten okres jest „dla dzieci”, a rodzice mają im jedynie towarzyszyć? Te pytania pozostają otwarte zarówno dla kapłanów, jak i dla nas.

 

Kevin i mandarynki, czyli święta idealne

Kolejny temat do przemyślenia: z czym kojarzą nam się święta Bożego Narodzenia? Założę się, że większość z nas wskazałaby na: sprzątanie domu, Kevina, mandarynki, karpia, choinkę i prezenty. Co więcej, na pytanie: czym są święta, wielu odpowiada, że „magicznym (!) czasem spotkań z rodziną”. Jeśli powyższe odpowiedzi wydały ci się sensowne, to znów – „wiedz, że coś się dzieje”.

O tym, jak poważny to problem w Polsce, najlepiej świadczą badania. Weźmy choćby raport CBOS o Bożym Narodzeniu z 2017 roku. Dowiemy się z niego, że zaledwie dla 27% badanych Boże Narodzenie to przede wszystkim święto religijne. Dla zdecydowanej większości – 53% – to przede wszystkim święto rodzinne. Te proporcje zmieniły się o 5 punktów procentowych w porównaniu z takim samym badaniem sprzed 10 lat. Więc jeśli takie tempo się utrzyma, to za 50 lat Boże Narodzenie będzie świętem religijnym dla… 2% Polaków.

 

Święta na serio

To oczywiście problem dużo bardziej złożony i infantylizacja świąt nie jest jego główną przyczyną. Ale skoro Boże Narodzenie już teraz „na serio” traktuje zaledwie jedna czwarta z nas, to może warto podejść do tego czasu naprawdę poważnie? Również po to, by dać świadectwo bliskim – w tym dzieciom. By one – gdy już dorosną – wiedziały, że chodzi o przyjście Jezusa, a nie tylko o pierniczkowo-prezentowe szaleństwo.


CHRISTMAS
Czytaj także:
Adwent: po co czekać na coś, co już się wydarzyło?


PIOTR PAWLUKIEWICZ
Czytaj także:
Ks. Pawlukiewicz: W Adwencie czekamy na Jezusa. A dziecko na to: przecież On jest obecny!

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Tags:
Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!