Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
– Nie chodzi tylko o to, żeby o Maryi myśleć. Ta relacja bywa często nie wprost, bo kiedy ktoś zawierza się Bogu, mówi „tak” na Jego wolę, to Maryja już jest w tym obecna, i prędzej czy później ją pozna – mówi autor książki „Maryja i ks. Dolindo”.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Anna Malec: O Maryi wiemy mniej niż o niejednym świętym, choć mamy bogatą tradycję maryjnej pobożności. Jak budować relację z kobietą, o której nie mamy wielu informacji, czy to możliwe i – dla młodego mężczyzny – atrakcyjne?
Szymon Królikiewicz*: Poznałem Maryję nie poprzez nabożeństwa majowe czy inne formy ludowej pobożności. Tak naprawdę na majowym pierwszy raz byłem w wieku 26 lat, a rok temu uczestniczyłem w godzinie łaski, podczas której były śpiewane godzinki. Ale uczestniczyłem w tym, już mając jakieś doświadczenie relacji z Nią. Dopiero wtedy mogłem odkrywać, jakie bogactwo kryje się za tymi nabożeństwami.
Maryja i ks. Dolindo
W jaki sposób przeżywasz tę relację? Czy ona daje coś tobie jako mężczyźnie?
Moje osobiste doświadczenie jest takie, że Maryja jest tarczą w walce o czystość i myślę, że bez Niej w tej kwestii jest się na straconej pozycji.
Oczywiście nie można kochać kogoś, kogo się nie zna, ale im bardziej zagłębiam się w to, kim jest Maryja, tym bardziej ta więź się pogłębia. Jak się Ją poznaje, to nie sposób Jej nie kochać, nie sposób się Jej nie powierzać.
Nigdy do końca Jej nie odkryjemy, tak jak w małżeństwie, w takiej prawdziwej miłości, mąż i żona cały czas się zaskakują, nigdy nie mogą powiedzieć, że poznali się do końca. Tak samo jest z Maryją, nigdy nie będzie tak, że będziemy wiedzieli o Niej już wszystko. Zresztą tu nie chodzi tylko o wiedzę. Ks. Dolindo, kiedy pisał swoje ostatnie dzieło o Maryi, podkreślał, że nie dąży do tego, by dać jakiś zasób wiedzy o Niej, nie chciał pisać podręcznika. Chciał pobudzić w katolikach miłość do Maryi. Temu służy ta wiedza.
W Maryi można się po prostu zakochać, zobaczyć Jej piękno. Ona jest głęboko ukryta na kartach Pisma Świętego – to jest odkrycie ks. Dolindo, on odkrywał głęboki sens Pisma Świętego, który odnosi się do Maryi, ale nie jest dosłownie widoczny. Często można się zastanawiać, gdzie i jak on to widzi, ale widocznie przez to, że miał z Nią taką relację, jest w stanie dostrzegać Ją w wielu miejscach, ma tak wyostrzony zmysł wiary, że widzi więcej niż inni.
Ks. Dolindo: “Mama moja niebieska”
Poznawanie Maryi zmienia twoje relacje?
Moje doświadczenie jest takie, że Maryja pomaga w kochaniu nieprzyjaciół. Nie chodzi o jakichś wielkich wrogów, ale zdarzają się sytuacje, kiedy w sercu rodzi się jakaś uraza, i Maryja jest wtedy balsamem dla duszy. Jako pośredniczka łask jest wspaniałą mediatorką między mną a osobą, do której czuję urazę, Ona jest ratunkiem.
Nawet jeśli we mnie nie ma intencji pojednania, to wiem, że kiedy przejdzie to przez ręce Maryi, to Ona na pewno tę intencję wyprostuje, i na pewno dobrze życzy każdemu. Kocha każde swoje dziecko, więc w tym sensie na pewno wpływa na relacje. Ja się do Niej uciekam, kiedy nie daję rady, kiedy jestem bezsilny. Ona tej bezsilności zaradza.
O jakiej Maryi pisze ks. Dolindo?
Przede wszystkim o Mamie, zwraca się do Niej “Mamo moja niebieska”, “Mamo moja najsłodsza”, jest z Nią w takiej zażyłości. To nie jest tylko pobożność, on tym żyje, przeżywa Ją jako matkę, w związku z tym nie boi się Jej zawierzać wszystkich swoich trudności, życiowych doświadczeń.
Ks. Dolindo nieustannie odmawiał różaniec – nie odklepywał, ale stale chciał być w komunikacji z Matką. Tak, jak stale chciał być w komunikacji z Chrystusem, a Maryję przeżywał jako Tę, która w tym pomaga.
Ona jest zawsze w cieniu
Jak zwyczajni ludzie, którzy nie mają tak wyostrzonego zmysłu wiary, jak ks. Dolindo, żyjący w wielkim mieście, mający rodziny czy żyjący samotnie, mogą dziś poznawać Maryję?
Kościół najpierw coś daje, a potem wyjaśnia. Taka jest tradycja, tak było z katechumenami, którzy najpierw przechodzili jakiś obrzęd, a potem dostawali katechezę. Podobnie jest z Maryją – tutaj jest potrzebne pewne ryzyko. Trzeba rzucić się w Jej objęcia i być otwartym na to, do czego inspiruje Duch Święty, bo Ona jest Nim cała wypełniona.
Wiemy, że Duch Święty działa dzisiaj w Kościele. Jeśli chcemy Ją poznać, możemy odmawiać różaniec, czytać Pismo Święte, te fragmenty, które Jej dotyczą. Dla mnie szczególny fragment to ten, gdy anioł Gabriel przychodzi do Maryi i mówi „nie lękaj się” – dla mnie to jest słowo na każdy dzień! Codziennie się czegoś lękam, a Maryja jest ikoną zawierzenia, ikoną tego, co potem ks. Dolindo ujął w słowa „Jezu, Ty się tym zajmij”, a Faustyna „Jezu, ufam Tobie”.
Nie chodzi tylko o to, żeby o Maryi myśleć. Ta relacja bywa często nie wprost, bo kiedy ktoś zawierza się Bogu, mówi „tak” na Jego wolę, to Maryja już jest w tym obecna, i prędzej czy później ją poznamy.
Ona jest zawsze w cieniu, w centrum jest dialog człowieka z Bogiem, a Maryja jest obrazem tego, co się dzieje, gdy słuchamy Dobrej Nowiny. Kiedy odpowiadamy Bogu „tak”, już jesteśmy maryjni, Ona jest zakorzeniona w nas razem z Duchem Świętym, nie trzeba jej jakoś specjalnie szukać. Taki człowiek, głęboko w to wierzę, prędzej czy później się na nią natknie, zobaczy, że Ona mu towarzyszy, jako pierwsza uczennica Chrystusa, i potem może Ją odkrywać jako Matkę Bożą, jako własną matkę. To jest proces na całe życie.
*Szymon Królikiewicz: Autor książki “Maryja i ks. Dolindo”, wydanej przez wydawnictwo Esprit. Magister teologii, aktualnie w trakcie studiów doktoranckich.
Czytaj także:
Dlaczego Jezus się tym zajmuje? O krótkiej modlitwie ojca Dolindo
Czytaj także:
Ojciec Dolindo do żon: mąż to pierwsza dusza, którą musisz zdobyć dla Jezusa