Znany jest problem rozproszeń. Jest na to jedyna rada: do góry z tym…
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Czy trudności w modlitwie są dziełem szatana?
Nie myślę, żebyśmy powinni szatanowi robić tyle łaski, żeby się nad nim specjalnie zastanawiać. Wiadomo, że jest; wiadomo, że działa; ale takie dopatrywanie się jego wyraźnej działalności w szczegółach naszego życia jest przesadą i może prowadzić nawet do niezdrowej fascynacji.
Zdarza się, że ktoś tak właśnie robi, mówiąc, że przecież w każdym grzechu jest szatan! Zgoda, ale kiedy ta osoba idzie do konfesjonału i spowiada się, to chyba przecież nie spowiada się z satanizmu, tylko z grzechów; i to swoich, a nie szatana.
Więc istnieje jakiś obszar naszej własnej winy, której nawet na szatana nie możemy zwalić. A myśli zająć trzeba Bogiem, a nie szatanem. Bóg jest najlepszym tematem dla naszego rozważania. Mówiła św. Teresa Wielka, że zupełnie nie rozumie tych ludzi, którzy wciąż krzyczą „szatan, szatan” i wpadają w panikę, zamiast powiedzieć „Bóg” i nabrać odwagi.
Czytaj także:
Czy postawa ciała podczas modlitwy ma znaczenie? Siostra Borkowska odpowiada
Bywa, że człowiek jest wierny modlitwie, ale ona jest jak martwa
Należy i za to Panu Bogu podziękować. To jest jeden więcej materiał, który można ofiarować: kiedy modlitwa przestaje być przyjemnością. Modlitwa może być przyjemnością, ale kiedy przestaje nią być, to wtedy modlimy się dla Boga, a nie dla siebie. Modląc się, jesteśmy w kontakcie z Bogiem, więc nie możemy modlić się źle, chyba że ktoś na modlitwie uwłacza bliźnim.
Święty Benedykt w Regule pisze, że mnich powinien sobie wyrobić dobre przyzwyczajenia, a wtedy łatwiej mu pójdzie: to, czego dawniej przestrzegał nie bez trudności, teraz będzie wykonywał jak rzecz normalną, bo nabrał przyzwyczajenia i zagustował w cnocie.
Pojęcie cnoty jest w naszych czasach gdzieś zagubione. W teologii ten termin oznacza sprawność, otrzymaną lub nabytą; i ta sprawność jest jak najbardziej do nabycia, ale z drugiej strony kaznodziejstwo, zwłaszcza popularne, straszy nas okropnie przed rutyną. Gdzie jest granica między cnotą a rutyną? Chyba tam, gdzie człowiek pełniąc dobro, traci z oczu intencję.
Do góry z tym
Jeżeli cokolwiek zagraża naszemu życiu modlitwy, to pierwsza zasada brzmi: „do góry z tym”, pokazać to Panu Bogu. Jak to, czy On sam nie widzi? Widzi, ale chce, żebyśmy to my Mu pokazali. „Ja to widzę i Ty to widzisz, Panie”.
Chodzi o to, aby był jakiś moment porozumienia – oboje to widzimy. I wtedy można znaleźć tę różnicę między rutyną, która nie będzie się przejmowała dobieraniem intencji, a cnotą, która chce dobra; i dlatego właśnie, że chce służby Bożej, nawiązuje ten kontakt.
Każdy kontakt z Bogiem, w którejkolwiek chwili, jest modlitwą i jest tym, dla czego my żyjemy. Czy to będzie pacierz, czy to będzie akt strzelisty (krótka modlitwa w tej chwili aktualna), czy cokolwiek to będzie, to jest istota naszego bytu – ta łączność.
Znany jest problem rozproszeń. Jest na to jedyna rada: do góry z tym. Przyznać się do tego przed Bogiem. Mam wrażenie, że Pan Bóg czasami dopuszcza takie odskoki myślowe, czy też inne odejścia po to, żebym się mogła skruszyć, nawrócić choćby odrobinkę. I tym bardziej nawiązać z Nim kontakt.
Jest też stare i znane zjawisko, że mnisi albo mniszki, którzy zastanawiali się nad czymś w czasie pracy, idą do kościoła i w trakcie pacierzy nagle podczas któregoś psalmu wpada do głowy rozwiązanie problemu. Podziękować Panu Bogu i modlić się dalej.
Tytuł, lead, skróty i śródtytuły pochodzą od redakcji Aleteia.pl.
Fragment książki „Rozważania o Wcieleniu Syna Bożego”
Czytaj także:
„Pomódl się, to ci Bozia da”. Trudno o większą szkodę! Siostra Borkowska tłumaczy
Czytaj także:
Czy rezygnować z pacierza, skoro na modlitwie lepiej mówić swoimi słowami?