separateurCreated with Sketch.

Klucz do tego, by dobrze czuć się we własnym ciele [wywiad]

PIĘKNO
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
„Każdego dnia powinnyśmy spoglądać w lustro i uśmiechać się do siebie. Postarać się powiedzieć sobie jakiś komplement, znaleźć w sobie to, co podoba nam się najbardziej” – mówi w wywiadzie dla Aletei socjolog Justyna Gwizdała.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Katarzyna Szkarpetowska: Dlaczego kobiety tak często hejtują własne ciało? Przecież nie jest ono naszym wrogiem, ale przyjacielem.

Justyna Gwizdała*: Pierwsze, co przychodzi mi do głowy, to to, że za często porównujemy się z innymi kobietami – nie tylko tymi z naszego otoczenia, ale też gwiazdami i celebrytkami. Ukrycie porównujemy własny biust do ich biustów, narzekając na jego rozmiar. Krzywimy się na myśl o własnych biodrach i pupie, które nie wyglądają jak z okładek magazynów. W naszym mniemaniu mamy za małe usta, ze rzadkie albo za cienkie włosy, za grube palce, za mało podkręcone rzęsy.

W mediach nietrudno spotkać się z wizerunkiem idealnych kobiet: szczupłych, w nienagannym makijażu, perfekcyjnie ułożonej fryzurze. Wiele z nas myśli: skoro te kobiety tak wyglądają, to dlaczego ja nie mogę tak wyglądać, co robię źle? Otóż nie. Nie mogę. Bo każda kobieta posiada własne indywidualne cechy i predyspozycje, chociażby genetyczne, które w dużej mierze determinują to, jak wygląda. Często też trudno zaakceptować nam upływający czas i pojawiające się chociażby pierwsze zmarszczki czy fakt, że nasza skóra nie jest już tak jędrna i napięta, jak była jeszcze kilka lat temu.

To, w jaki sposób obchodzimy się ze swoim ciałem, w którym – odwołam się do aspektu duchowego – mieszka nasza dusza, ma bezpośrednie przełożenie na to, jak czujemy się same ze sobą. W jaki sposób możemy wspierać siebie i inne kobiety w pozytywnym postrzeganiu własnego ciała, wyglądu?

Wydaje mi się, że kwestią kluczową jest zrozumienie tego, że każda z nas jest inna. Nawet jeśli bardzo próbowałybyśmy się zmienić, aby wyglądać jak dziewczyny z kolorowych magazynów, to czasem nam to najzwyczajniej w świecie nie wyjdzie. Owszem, współczesna medycyna i chirurgia estetyczna dają wiele możliwości, ale czy naprawdę warto? Moim zdaniem należy zastanowić się, dla kogo chcemy tej zmiany – dla siebie czy dla innych? Każdego dnia powinnyśmy spoglądać w lustro i uśmiechać się do siebie. Postarać się powiedzieć sobie jakiś komplement, znaleźć w sobie to, co podoba nam się najbardziej.

Czym jest ciałopozytywność (ang. body positive)? Czy to tylko nowy trend, moda, która wkrótce minie, czy coś znacznie więcej?

Ciałopozytywność z całą pewnością jest czymś, na co należy zwrócić uwagę i czemu warto poświęcić odrobinę miejsca. W ciągu ostatnich lat nurt ten przybiera na sile, a najbardziej widoczny jest w social mediach. Czerpią z niego również przemysły i branża modowa i branża beauty.

Body positive zachęca do życia w zgodzie ze sobą, akceptacji własnego ciała takim, jakie ono jest. Idea nurtu zakłada, że ciało w każdym rozmiarze jest piękne i powinno być traktowane z największą czułością i dbałością. W myśl tej koncepcji należy doceniać własne indywidualne piękno i akceptować swoją tożsamość. W body positive jest miejsce na niedoskonałość i defekty ciała: rozstępy i cellulit, które powszechnie uznano za szpecące i nieestetyczne. Jest również miejsce dla ciał o wymiarach większych niż 34 i 36.

Myślisz, że body positive ma w ogóle rację bytu – w dobie operacji plastycznych, botoksu, uzależnienia od retuszowanych selfie, presji bycia fit, glamour?

Zdecydowanie tak. Retuszowane selfie i idealne zdjęcia na Instagramie zaczynają nam się trochę nudzić. Coraz większą przestrzeń zdobywa naturalność. Alicia Keys wystąpiła na gali MTV bez makijażu. Wiele gwiazd i celebrytek nie wstydzi się publikować swoich zdjęć w wersji saute.

Przemęczeni idealnymi zdjęciami zaczęliśmy pozwalać sobie na rzeczywistość i odejście od kreowania perfekcyjnych wizerunków, do których przyzwyczaiły nas portale społecznościowe. Co więcej, siłę ciałopozytywności zaczęły dostrzegać również marki. Niektóre zrezygnowały z nadmiernego retuszu zdjęć, a modelki, które prezentowały kostiumy kąpielowe, miały widoczne rozstępy. W przestrzeni publicznej i w internecie pojawiło się co najmniej kilkanaście kampanii reklamowych, w których można dostrzec ducha tej idei.

Niektórzy twierdzą, że body positive daje przyzwolenie na to, by się zaniedbać.

Absolutnie się z tym nie zgodzę. Jednak faktem jest, że ciałopozytwność często kojarzona jest z przyzwoleniem na pokazywanie nadwagi i promowanie otyłości. To błędne rozumienie. Idee utożsamiające się z nurtem body positive zakładają zmienianie rzeczywistości na lepsze.

To nie tylko przekaz, który ma na celu akceptację własnego ciała i dostrzeganie w nim naturalnego piękna. To również działania mające na celu poszerzenie definicji piękna i przełamywanie obecnego schematu, w którym w dalszym ciągu na pierwszym planie jest wzorcowe piękno.

Często słyszymy, również od naszych bliskich, komentarze typu: „Zrób coś ze sobą”, „Mogłabyś schudnąć, zaniedbałaś się”. Są to słowa, które ranią, mimo że ci, którzy je wypowiadają, twierdzą, że robią to z troski. Jak reagować w takiej sytuacji?

Dopóki nie wynika to ze względów zdrowotnych, nie widzę nic złego w puszczeniu tych słów mimo uszu. Póki moje BMI jest w porządku i nic mi nie dolega, dlaczego mam przejmować się kilkoma kilogramami więcej? Jeśli sama ze sobą czuję się dobrze, to czemu mam pozwalać innym, żeby to dobre samopoczucie mi psuli?

Body positive pozwala ucieszyć się swoim ciałem?

Z całą pewnością pomaga zrozumieć, że kluczem do tego, aby dobrze czuć się we własnym ciele, jest jego pełna akceptacja. Nie tylko zalet, ale również tego, co uznajemy za wady i defekty – i to w każdym wieku. Coraz częściej spotykamy się ze sprzeciwem kobiet, które nie chcą być zamykane w jednym kanonie piękna, któremu nie są w stanie sprostać.

Często zdarza się przecież, że młode kobiety i nastolatki, wzorując się na aktualnych trendach, zapadają na anoreksję czy bulimię, chcąc sprostać wzorcom, z jakimi spotykają się na każdym kroku w kulturze masowej i popularnej. W dzisiejszych czasach smartfony i serwisy społecznościowe są nieodłączną częścią naszego życia. Niezmiernie ważne jest zatem, aby w swojej przestrzeni oferowały coś więcej niż tylko wyretuszowane i wygładzone zdjęcia kobiecych ciał, idealnych makijaży i fotografii bez skazy.

*Justyna Gwizdała – socjolog, prowadziła badania nad zagadnieniem body positive. Mama Lenki i Emilki.

Czytaj także:
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.