Normalnie Kevan Chanler z powodu swojej choroby poruszałby się wyłącznie przy pomocy wózka inwalidzkiego. Mężczyzna marzył jednak o dalekich podróżach i zdobywaniu miejsc, do których nigdy nie dotarłby w ten sposób. Wtedy z pomocą przyszli przyjaciele.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Razem kupili specjalny plecak-nosidło, w którym mógłby siedzieć Kevan. Uzgodnili, że będą zmieniać się w noszeniu go i ruszyli z USA w podróż po Europie. Dla mężczyzn połączonych w jedną drużynę ostrzejsze podejścia w górach i miejsca bez podjazdów nie stanowiły już problemu.
Choroba
Kevan cierpi na rdzeniowy zanik mięśni – ta sama choroba dotknęła również jego siostrę. Rodzice starali się, aby i oni, i ich zdrowy brat mieli jak najbardziej szczęśliwe i normalne dzieciństwo. Chłopiec poszedł do szkoły średniej i college’u, ale cień na szczęśliwe lata rzucała jego pogłębiająca się z roku na rok słabość fizyczna.
Z wykształcenia jest doradcą społecznym specjalizującym się w potrzebach więźniów. Szybko rzucił się w wir pracy, dużo uwagi poświęcając też rozwojowi osób z niepełnosprawnością. „Jestem bardzo zadowolony z tego, kim jestem” – mówi. Dużą rolę w jego dobrym samopoczuciu odgrywają przyjaciele, na których zawsze może liczyć.
Zanieść przyjaciela na plecach
Zawsze byli zgraną paczką i w 2015 r. planowali podróż po Europie. W jaki sposób jej częścią mógłby stać się Kevan, jeśli weźmie się pod uwagę, że chcieli chodzić nie tylko utartymi, turystycznymi szlakami? Czy powinni zmienić plan wycieczki? Czy lepiej byłoby, gdyby Kevan został w domu?
Odpowiedzią na wszystkie wątpliwości okazał się pomysł niesienia kolegi na plecach! Swoim wysiłkiem udowodnili, że to solidarność ma największą moc pokonywania problemów. Mężczyzna mógł oglądać świat z góry i dotrzeć wszędzie. Po Europie przyszedł czas na Chiny, do których również pojechali wszyscy razem. Kevan potrzebuje nie tylko noszenia, ale też pomocy w codziennych, podstawowych czynnościach. Przyjaciele podnoszą go z łóżka, sadzają na toalecie, myją pod prysznicem. Kevan czuje radość i ulgę, widząc, że traktują to wszystko w naturalny sposób.
„Nie zamieniłbym swojego życia na nic”
Ważną rolę w jego życiu odgrywa wiara. „Cokolwiek dzieje się z moim ciałem, tym, co naprawdę się liczy jest moja dusza. Ona należy do Jezusa. Dlatego nie zamieniłbym swojego życia na nic innego” – mówi. Z tych przekonań wynika też jego stosunek do innych ludzi.
Nie chce poprzestawać na spełnianiu własnych marzeń, ale pragnie pokazać im, że miłość i życzliwość mogą pomóc pokonać także ich ograniczenia. Opowiedział swoją historię w filmie i książce, wraz z przyjaciółmi założył organizację „We carry Kevan” („Niesiemy Kevana”). Jak piszą stronie internetowej ich misją jest „zmiana definicji dostępności” i podkreślenie, że zależy ona przede wszystkim od wspólnego wysiłku.
Wspierają osoby z podobnymi chorobami, co Kevan i inspirują ich do poszukiwania nowych rozwiązań. „Wózek inwalidzki, na którym jeżdżę, ani siła, którą mam nie definiują mnie. Nie możemy iść naprzód samotnie – bez względu na to, czy chodzi o wycieczkę czy o całe życie” – tłumaczy mężczyzna.
Czytaj także:
Na noszach i plecach przyjaciół. Zdobyli szczyt Tatr, choć nie chodzą
Czytaj także:
Prawie nie widzi. W 6 dni samotnie pokonał największą solną pustynię