Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Nie wiem, czy kiedyś słyszałam, by ktoś to już proponował. Na ogół „ja” w Wielkim Poście pojawia się w kontekście zachęty do „walki z sobą”, „zrobienia porządku z sobą” lub też „pracy nad sobą”. Chciałabym napisać o czymś, co nie nazywa się tak spektakularnie, ale jednak może przynosić znacznie lepsze skutki. I zaprosić do próby uczenia się obsługi siebie.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
By nauka obsługi siebie stała się możliwa, potrzebujemy najpierw spojrzeć na siebie samą/siebie samego jak bliską i ważną dla nas osobę. Nie jak kogoś, komu można co dzień mówić najgorsze rzeczy i spodziewać się, że będzie sobie „radzić lepiej”. W naszym życiu rośnie to, co karmimy – jeśli walczymy ze sobą i dowalamy sobie, karmimy agresję i poczucie winy. Jeśli patrzymy na siebie z miłością jak na kiełkującą roślinkę – sprzyjamy jej wzrostowi, w jej własnym tempie. Akceptacja, dobroć i łagodność są jak woda, żyzna gleba i promienie słońca.
Wybieraj to, co ci służy
„Obsługiwanie siebie” polega dla mnie głównie na dwóch rzeczach: poznawaniu siebie i wybieraniu tego, co nam służy – a przez to służy też naszym relacjom z naszymi bliskimi. Łatwiej żyje się mi samej i osobom z mojego otoczenia, gdy wiem, co mnie irytuje albo sprawia, że wybucham. Moja codzienność ma inną jakość, gdy mam świadomość, co powoduje, że czuję się zestresowana, wyczerpana albo przybita. Gdy rozpoznaję, przez co zaraz będę mieć ochotę zjeść tabliczkę czekolady i będzie mi z tym źle. Jaka obietnica dana pochopnie będzie ciężarem zatruwającym życie przez najbliższy kwartał albo rok.
To uczenie się obsługi siebie wiąże się także z „obsługiwaniem” trudnych uczuć: lęku, wstydu, złości, smutku czy zazdrości. Może się wydawać, że to emocje, z którymi znowu należy walczyć albo pospiesznie je gdzieś chować. Co jest tym trudniejsze, że chadzają parami. Gdy komuś zazdroszczę łatwości w jakiejś dziedzinie, urody czy sukcesów, najczęściej się tego wstydzę. Podobnie kiedy paraliżuje mnie lęk – na przykład przed zabraniem się za jakąś ważną sprawę – mogę czuć także złość na siebie o to. Złoszczę się na siebie też wtedy, kiedy się wstydzę, bo wstyd trudno znieść. Godzi w nasze pragnienie przynależności do grupy i poczucie własnej wartości. Wstydzę się, bo czuję się kimś niewystarczającym, gorszym, z kim „jest coś nie tak”.
Zaopiekuj się
W radzeniu sobie z trudnymi uczuciami bardzo pomaga słowo „opiekować się”. Zamiast „walczyć ze smutkiem” albo „pozbyć się złości” – lepiej się nimi zaopiekować. I jednocześnie sobą samymi w tym trudzie ich przeżywania. „Walczyć ze smutkiem” można słuchając żywej muzyki i kupując rzeczy, ale zaopiekować się nim można poprzez zapytanie, skąd się bierze i o jakiej stracie mówi. Można to zrobić także płacząc, siedząc pod kocem, pijąc ciepłą herbatę. A gdy jesteśmy gotowi, opowiadając o nim komuś bliskiemu. Złości także nie da się „pozbyć”, ale można uczyć się ją rozumieć. Jestem zła, gdy ktoś zabiera mi coś ważnego bez pytania, bo narusza to moje granice i nie czuję się bezpiecznie. Mogę poprosić, by tego nie robił, mogę odkładać swoje rzeczy do szuflady zamykanej na klucz albo przestać pracować z kimś, kto ma taki zwyczaj.
„Obsługiwanie siebie” jest właśnie takim opiekowaniem się sobą. Jak dzieckiem, którego nie wystawiamy bez parasola na dwór, żeby nie przemokło, ani nie krzyczymy na nie, bo się przestraszy i nas nie zrozumie. Ta obsługa zaczyna się na poziomie ciała i nauce dostrzegania, kiedy jestem o jeden odcinek serialu za daleko i zaraz nie będę w stanie wybrać się do łóżka. Czytania sygnałów, że coś we mnie mówi zdecydowane „nie” na pomysł, na który ktoś mnie namawia. Przewidywania, że w tym barze, z tak głośną muzyką i tyloma ludźmi, nie jestem w stanie odpocząć.
Przewidywać zaś można, gdy mamy za sobą już jakiś kawałek opiekowania siebie i zamiast sobie dowalać, uczymy się, co nam nie służy, a co sprawia, że jest nam łatwiej i mamy więcej zasobów, także do dzielenia się z innymi. I ostatnia ważna rzecz – „obsługa siebie” nie oznacza „samoobsługi”, bo kluczową częścią opiekowania się sobą jest bycie w relacji z ludźmi, którzy nas akceptują i wspierają.
Pomocą w opiekowaniu się sobą w Wielkim Poście może być dla ciebie Kalendarz na Wielki Post, który dzień po dniu opowiada o tym, w jaki sposób Bóg opiekuje się nami – do pobrania tu.
Czytaj także:
Dbanie o siebie – to życie, od którego nie musisz uciekać
Czytaj także:
Na czym polega zdrowy rozsądek?