Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Historia jej pięknego, ale i bardzo krótkiego życia rozpoczęła się w 1903 r. Dziewczynka urodziła się 24 sierpnia. Miała trójkę starszego rodzeństwa.
„Będę na warcie razem z Tobą”
Kiedy Ellen skończyła dwa lata, dużo mówiła o Bogu. Jej tata był wręcz zszokowany, gdy jego córka złapała go za rękę i chciała zaprowadzić do kościoła na mszę świętą. Po drodze wiele mówiła o Zbawicielu. Gdy dowiedziała się, że jej tata będzie pełnił nocną wartę wojskową, poprosiła mamę o zakup różańca i rzekła do ojca: „Będę na warcie razem z Tobą”. Całą noc czekała na niego.
W 1905 r. rodzina przeniosła się z Waterford do Spike – wyspiarskiego fortu położonego w Cork Harber. Stan zdrowia jej mamy znacznie się pogorszył. Po dwóch latach kobieta zmarła na gruźlicę. Najstarsze dziecko miało wówczas jedynie 9 lat. William Organ był zaangażowany w obowiązki wojskowe. W pracach domowych i w opiece nad dziećmi pomagała mu początkowo sąsiadka.
Nellie była bardzo delikatnym dzieckiem o wątłym zdrowiu. Wymagała szczególnej opieki i troski. Była też najmłodsza i potrzebowała matczynej miłości, przytulenia i ciepła. Ponadto lekarze zauważyli, że dziewczynka ma krzywy kręgosłup. Siedzenie w pozycji wyprostowanej sprawiało jej ogromny ból. Miała również kłopoty z właściwym ułożeniem biodra i stawów. Często płakała.
William zdał sobie sprawę, że dalsze funkcjonowanie bez matki jest dla dzieci coraz trudniejsze. Poprosił więc znajomego kapłana o pomoc w znalezieniu dobrego domu dla swoich latorośli.
Każde z dzieci umieszczono w innej instytucji zajmującej się wychowaniem sierot. Nellie i jej starsza siostra Mary znalazły wsparcie u Sióstr Dobrego Pasterza w Cork. Dzieci odnalazły tam szczęście. Zakonnice nazywały zaś „matkami”.
Po kilku dniach Mary zauważyła, że jej siostra budzi się w nocy, płacze, szepcze coś do siebie i bardzo często kaszle. Lekarze stwierdzili gruźlicę. Dziewczynkę przeniesiono do specjalnego skrzydła klasztoru, gdzie znajdował się szpital. Tam dziecko spędzało czas z kotkiem, z którym rozmawiało, a nawet dzieliło się jedzeniem.
Czy Święty Bóg nie jest dobry?
Gdy Ellen poczuła się nieco lepiej, siostry zabrały ją na plac zabaw. Pewnego dnia ofiarowały jej mały prezent – pudełeczko z koralikami. Dziewczynka włożyła kilka z nich do buzi. Utknęły jej w gardle. Szybko zabrano ją do szpitala Najświętszego Serca, który znajdował się na terenie klasztoru.
Operacyjnie usunięto koraliki, które znajdowały się na granicy z tchawicą. Po dwóch dniach stała się apatyczna. Gruźlica powróciła. Dwa miesiące spędziła w szpitalu. Opiekowała się nią pielęgniarka. Dziecko czuło ogromną wdzięczność za opiekę. Panna Hall opowiadała małej o narodzinach Zbawiciela, Jego miłości do ludzi.
Nellie często powtarzała, że to „historia Świętego Boga, który był małym Jezusem”. Gdy poczuła się lepiej, poprosiła, by przyniesiono jej posąg małego Zbawiciela. Przytulała go i mówiła: „Moje dziecko”. Do jej pokoju siostry przynosiły świeże kwiaty. Ona zaś powtarzała: „Czy Święty Bóg nie jest dobry – mówiła – aby zrobić dla mnie takie piękne kwiaty?”.
Tam jest Święty Bóg
Pewnego dnia Organ poprosiła pielęgniarkę, by ta zaniosła ją do kaplicy. Dziewczynka nie widziała nigdy Świętej Hostii i monstrancji. Dziewczynka wskazała palcem i powiedziała: „Tam On jest, jest Święty Bóg”. Eucharystię nazywała „ukrytym Jezusem”. Stan zdrowia dziecka znów się pogorszył. Zaczęły wypadać jej zęby, kruszyły się, podobnie jak cała szczęka. Podawano jej środki dezynfekujące. Często brała krzyż do ręki i przytulała go.
Któregoś ranka odbyła się rozmowa między nią, pielęgniarką, a jedną z zakonnic. „– Jak się masz dziś kochanie? – zapytała pielęgniarka Hall. – Myślałam że byłaś przy Świętym Bogu – dodała. – O nie! – odpowiedziała Nellie Organ. Święty Bóg mówi, że nie jestem jeszcze wystarczająco dobra, by do niego pójść”. Spotykała się na rozmowach ze Zbawicielem.
Czym jest moje cierpienie?
Jako czteroletnie dziecko umiała już pacierz, odprawiała nabożeństwo do Męki Pana Jezusa. Gdy ból stawał się nie do zniesienia, dziewczynka powtarzała: „Biedny Święty Boże! Och, biedny Święty Boże! Czym moje cierpienie jest w porównaniu z tym, coś cierpiał dla mnie na krzyżu?”.
Nellie bardzo chciała przyjąć Jezusa do swojego serca. Była jednak za mała. Wysłano nawet kapłana, by rozeznał jej stan świadomości. Ksiądz zapytał ją, czym jest Eucharystia. Ona odpowiedziała: „To Święty Bóg. To On czyni mniszki i wszystkich innych świętymi!”.
Duchowny napisał list do biskupa, by ten udzielił zgody na przyjęcie przez Organ Pierwszej Komunii Świętej. „Będę miała Świętego Boga w moim sercu” – cieszyła się dziewczynka.
Przekonała papieża Piusa X
6 grudnia 1907 r. od rana czekała na Eucharystię. Kończyny drżały jej lekko z radości, ale dolegliwości chorobowe ustąpiły. Dziewczynka została postawiona na małym fotelu. Miała pochyloną głowę i żarliwie się modliła. Jak napisał potem ksiądz udzielający jej sakramentu: „Nellie wydawała się być w ekstazie i wszyscy zauważyli niebiańskie światło, które rozświetliło oblicze dziecka”.
Wcześniej wyczuwalny z jej jamy ustnej przykry zapach gnicia zniknął. To właśnie dzięki niej święty Pius X wydał „Quam Singulari” w 1910 r., obniżając wiek Komunii Świętej dla dzieci z 12 lat do około 7 lat.
Nie płaczcie, idę do Świętego Boga
Nellie traciła apetyt. Żyła jedynie Najświętszym Sakramentem. Pielęgniarka płakała nad jej łóżkiem. Dziewczynka zapytała: „Dlaczego płaczesz? Powinnaś się cieszyć, że idę do Świętego Boga”. Na łożu śmierci modliła się o zdrowie panny Hall.
Często prosiła o ciszę i spokój. Chciała sama porozmawiać z Bogiem. Jeden z kapłanów chciał przyjechać do Cork i zobaczyć dziecko. Musiał jednak z powodu ciężkiej choroby zrezygnować. „Święty Bóg bardzo lubi Ojca – powiedziała dziewczynka. I dodała do świadków: „Będzie mu lepiej, ale nigdy mnie nie zobaczy”. Dziecko nikło w oczach.
Siostra zakonna zwróciła się nawet z prośbą do niej, by dziewczynka zabrała ją do Świętego Boga. Mała Ellen odpowiedziała: „Święty Bóg nie może cię zabrać, dopóki nie poczujesz się lepiej i nie zrobisz tego, co On chce, abyś zrobiła”. Matka Franciszka dożyła 99 lat i zmarła dopiero w 1960 r.
Przed godziną trzecią 2 lutego dziewczynka leżała już nieruchomo. Poruszała ustami, jakby z kimś rozmawiała. Podniosła oczy i się uśmiechała. O godzinie czwartej 2 lutego 1908 r. zjednoczyła się ze Świętym Bogiem na zawsze. Miała wtedy cztery lata, pięć miesięcy i osiem dni.
Korzystałam: mysticsoftthechurch.com; tfp.org.