separateurCreated with Sketch.

Kasia Olubińska: Nie trać nadziei. Zawsze patrz w stronę nieba – tam jest pomoc! [wywiad]

KATARZYNA OLUBIŃSKA
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

“Kobiety chcą wszystkiemu sprostać, być idealne, o sobie myślą na końcu. Zachęcam, by popatrzeć na siebie z miłością. Teraz, kiedy tak boimy się o bliskich, musimy też pamiętać o sobie” – mówi Kasia Olubińska, autorka „Kobiety w wielkim mieście”.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Miałyśmy spotkać się i porozmawiać z okazji premiery „Kobiety w wielkim mieście” – nowej książki Kasi Olubińskiej, w której znajdziemy wywiady m.in. z Martą Żmudą Trzebiatowską, Bovską czy Agnieszką Amaro. Miałyśmy, bo z powodu pandemii koronawirusa premiera została przełożona. Udało nam się porozmawiać telefonicznie. „Intencja, z którą pisałam, już się sprawdza” – mówi mi Kasia. I zachęca do tego, byśmy – zwłaszcza teraz – wzajemnie wspierały się i motywowały, były razem.

 

Marta Brzezińska-Waleszczyk: Rozmawiamy w wyjątkowej chwili. Z powodu pandemii koronawirusa premiera „Kobiety w wielkim mieście” została przełożona. Żałujesz?

Kasia Olubińska: Ta decyzja była trudna. Teraz całe nasze życie się zatrzymało i wiele osób musiało zmienić swoje plany. Przygotowywaliśmy się do premiery od tygodni. Jednocześnie napięcie narastało, chorujących na Covid-19 było więcej. Książka naturalnie zeszła na dalszy plan. Martwię się przede wszystkim o bliskich, rodzinę, przyjaciół, byśmy byli zdrowi, bezpieczni. A losy książki toczą się swoim torem, jest do kupienia w internecie i na e-booku, więc jeśli ktoś chce, to ją znajdzie i dostaję już wiadomości od ludzi, którzy zdążyli ją przeczytać.

Jakie wrażenia?

Zapewniają, że stała się dla nich ważna, daje radość, nadzieję. Pisząc ją, nawet nie mogłam przewidzieć, że ukaże się, kiedy tej radości, nadziei, pokoju w sercu tak bardzo będzie nam trzeba. Przekazuje to moim bohaterkom. Rozmowy nie były dla nich łatwe, odsłaniały siebie. Cieszą się, że czytelniczki, które – jak my wszyscy, są teraz w trudnej sytuacji – doceniają to.

 

Kasia Olubińska: Kobiety, spójrzmy na siebie z miłością!

Z jaką intencją siadałaś do pracy nad „Kobietą w wielkim mieście”?  

Zainspirowały mnie kobiety, które przychodziły na spotkania w związku z pierwszą książką, „Bóg w wielkim mieście”. Zdziwiłam się, że tak wiele je łączy. Zauważyłam też, że często patrzymy na kogoś, wydaje nam się, że go znamy, a naprawdę każdy w sobie coś skrywa, w sercu, przeszłości, trud, z którym się mierzy. My, kobiety, jesteśmy niezawodne, potrafimy być świetnymi przyjaciółkami, mamami, siostrami. Zdobywamy góry…

…często samotnie.

No właśnie! Bywamy osamotnione z naszymi słabościami, upadkami. Chciałam więc, żeby w książce spotkały się kobiety, które mają światło, nadzieję, radość, zmierzyły się, same ze sobą, życiem. Mam na myśli trudne sytuacje w rodzinie, nałogi, dramaty, pasje, marzenia, miłości, budowanie dojrzałego związku, stawianie granic innym, by zadbać o siebie. To tematy, które poruszam z przyjaciółkami. Takie rozmowy mnie budują, dają siły. Chciałam, żeby z książką było podobnie.

I jest! Z perspektywy czytelniczki wiem, jakie niesie wartości, a co dała tobie, autorce?

Dwa lata temu, kiedy modliłam się jeszcze przed rozpoczęciem rozmów, prosiłam, by to było Boże dzieło. Dostawałam wciąż słowo „nadzieja”. Książka ukazuje się, kiedy bardzo tej nadziei potrzebujemy. Bohaterki mówią, skąd ją brać w trudnych chwilach. I jaką siłą jest w wiara. Kobiety często piszą mi, że się boją. Ja też się boję. Ostatnia niedziela była trudna – pierwszy raz nie poszliśmy na mszę, uczestniczyliśmy w niej online. „Kobieta…” to tylko książka, ale może komuś dała siłę, nadzieję, zostawiła pomocne zdanie. Dużo kobiet, na co dzień aktywnych zawodowo, dziś zostało w czterech ścianach. Książka może być dla nich pocieszeniem. Intencja, z którą pisałam, już się sprawdza. Przekazuję to rozmówczyniom, bo wiem, że na to czekają. Możemy się wzajemnie wspierać, motywować, być razem. Nie chodzi o udawanie supermanek, ale o bycie silniejszymi, też przez wymianę doświadczeń.

 

Jak dziś zadbałam o siebie?

Musimy być silne, wiele się od nas wymaga i tym oczekiwaniom potrafimy sprostać. Ale… jak rozpoznać moment, kiedy możemy same sobie odpuścić?

Książka jest też o tym, że nie jesteśmy idealne. Jedna z bohaterek, mama 2-latka, opowiada, że kiedy jej synek ma momenty buntu, siada i płacze z nim. Nie daje rady. Możemy sobie odpuścić, pozwolić na szczerość, delegować obowiązki. Nie musimy być Zosiami samosiami, należy nam się wsparcie, miłość. Nie tylko my stanowimy centrum dowodzenia, zabezpieczamy rodzinę. Same też potrzebujemy zaopiekowania. Dziś wiem, że odpuszczenie samej sobie jest najtrudniejsze. Kobiety chcą wszystkiemu sprostać, być idealne, o sobie myślą na końcu. Zachęcam, by popatrzeć na siebie z miłością. Teraz, kiedy tak boimy się o bliskich, musimy też pamiętać o sobie. Spróbujmy po każdym dniu zapytać samą siebie: Jak dziś zadbałam o siebie, swoje potrzeby?

Nie jesteśmy idealne, to już powoli do nas dochodzi, ale chyba wciąż problemem jest to, że nie potrafimy same sobie wybaczyć swoich błędów.

Skąd to się bierze? Nikt nas tak nie umie wesprzeć jak druga kobieta, a jednocześnie nikt tak nas nie umie podeptać. O tym też jest książka. Marta Żmuda Trzebiatowska i Paulina Krupińska mówią np. o macierzyństwie z Instagrama, które wydaje się wyłącznie pasmem radości. Radzą, byśmy się wzajemnie nie oceniały.

 

Kasia Olubińska: Bez wiary potykamy się o źdźbło trawy

Jak wybierałaś bohaterki? Po tej książce powiększyło się grono twych przyjaciółek?

Myślałam o kobietach, z którymi sama poszłabym na kawę i pogadała o życiu, też moim. Z którymi czułabym się swobodnie. Które mają światło, spokój, a ich historie są inspirujące. Niektóre znałam wcześniej, przy innych słuchałam intuicji. Wszystkie łączy płaszczyzna wiary. Chciałam, by książka była o płynącej z niej sile, dlatego szukałam bohaterek z takim doświadczeniem. Mam jednak wrażenie, że gdybym poprosiła o rozmowę osiem przypadkowych kobiet, byłyby to podobne rozmowy. Każda z nas ma jakąś historię, coś, z czym mierzy się na co dzień. Bohaterki zainspirowały mnie do powiedzenia o sobie. Na tym polega nasza siła, kiedy przestajemy udawać twardzielki i przyznajemy, z czym się mierzymy. Dlatego i ja opowiedziałam o moich duchach przeszłości. Możemy o siebie zawalczyć, jest w nas siła. Wystarczy uwierzyć, w siebie, Boga. Szkoda mieć byle jakie życie, warto zawalczyć o jego najpiękniejszą wersję.

Twoje bohaterki odważyły się mówić o wierze, a to temat wciąż niepopularny, szufladkuje. Chciałaś, by te rozmowy były świadectwami, dały innym moc?

Tak! Od początku chciałam, by książka dawała nadzieję i odwagę. W czasach Instagrama, kiedy widzimy wyłącznie pozy, sztuczną idealność, pamiętajmy, że to pozory. Chcę wypuścić trochę powietrza z tego balona idealnego życia, który często same nadmuchujemy. Pokazać, że jest inaczej, a w życiu zdarzają się upadki. Często kobiety mówią mi, jak czują się samotne, w swoich obawach, troskach. Chciałam, by kobiety z pierwszych stron gazet pokazały, że ich życie też nie jest tylko różowe. Masz rację, mówienie o wierze bywało ostrożne, dziewczyny argumentowały, że dziś myli się ją z polityką, od razu ocenia. One też się tego bały. Musiały przygotować swoje rodziny na te wyznania.

 

Olubińska: Zawsze patrz w stronę nieba

Czym różniła się praca nad tą książką a poprzednią? W jakim punkcie życia, kariery byłaś wtedy, w jakim jesteś dziś?

Tyle się ostatnio dzieje, że nie miałam jeszcze czasu na głębsze refleksje, podsumowania. Z pewnością ta książka jest inna niż poprzednia, bo pisałam ją w innym momencie życia, a życie jest podróżą. U mnie też wiele się wydarzyło w czasie od ostatniej książki, ale w głębi serca jestem tą samą osobą. Ta książka jest bardzo o tym, co nas buduje, co daje nam siłę podczas zawirowań, jakie przynosi życie. Co dzień mierzymy się z nowymi sytuacjami, wiemy o sobie tyle, ile nas sprawdzono. Porównuję życie do podróży przez wzburzone morze. Bez wiary potykamy się o źdźbło trawy, z wiarą możemy góry przenosić i śmiało podróżować, także wśród burz. Może jestem dziś w innym miejscu mojej podróży, ale to ciągle opowieść o zachwycie nad życiem, nawet a może zwłaszcza teraz. I zachęta, by cały czas trzymać się Boga.

Nie ma prostych porad, ale gdybyś mogła przekazać kobietom jedną myśl wartą zapamiętania, to co by to było?

Nie trać nadziei. Zawsze patrz w stronę nieba – tam jest pomoc, Bóg, żywy i obecny. I może jeszcze jeden cytat: W nawróceniu i spokoju jest wasze ocalenie, w ciszy i ufności leży wasza siła. 

KOBIETA W WIELKIM MIEŚCIE


MARTA ŻMUDA TRZEBIATOWSKA
Czytaj także:
Marta Żmuda Trzebiatowska: W słabszych momentach ratowała mnie wiara


MAGDA GRABOWSKA, BOVSKA
Czytaj także:
Bovska: Bycie z Bogiem to bycie w intymnej relacji [wywiad]


MAJA FRYKOWSKA
Czytaj także:
Maja Frykowska: Bóg wybaczył moje grzechy, więc ja sobie też wybaczyłam

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.