W mojej pracy z dziećmi chorymi na raka zawsze odczuwam obecność Chrystusa – w ich uśmiechach i nadziei, które malują się na ich twarzach nawet w bolesnych chwilach. Jest w nich odbicie obrazu Boga i jestem pewien, że to Bóg pobłogosławił ich tym uśmiechem.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Dr Peter Noun, pediatra, hematolog, onkolog dziecięcy oraz ordynator Oddziału Hematologii i Onkologii Dziecięcej Uniwersyteckiego Szpitala św. Jerzego w Bejrucie, opowiada w rozmowie z Aleteią o swojej drodze wypełnionej miłością, a także o darze i wsparciu dla cierpiącego Jezusa, obecnego w dzieciach chorych na raka.
Czytaj także:
Ogoliłam głowę dla mojej córeczki. Jej rak nas nie osłabił, wzmocnił nas i naszą wiarę
Polegam całkowicie na Bogu
„Jestem synem zaangażowanej rodziny chrześcijańskiej. Od dziecka ziarenka wiary rosły wraz z nami i ja także zaniosłem te ziarenka mojej nowej rodzinie” – mówi dr Noun.
„Wzrastaliśmy na fundamentach wychowania chrześcijańskiego, które było zakorzenione w naszych sercach. Ono było tym bodźcem, który pozwalał mi wytrwać w trudnych zadaniach.
Bóg jest obecny w mojej pracy, a osoby zmagające się z nowotworem cieszą się ze sposobu, w jaki się do nich odnoszę. Polegam całkowicie na Bogu, zwłaszcza kiedy zajmuję się dzieckiem, które wraca do zdrowia po długotrwałych cierpieniach. I doświadczam dobrych owoców tego zawierzenia, bo choroba tych dzieci to często bardzo skomplikowane przypadki, więc – aby przejść zwycięsko przez te trudne sprawdziany – bardzo ważne jest poleganie na Bogu, który jest nieustannie obecny obok nas.
Oznajmianie rodzicom, że ich dziecko cierpi na raka i okreśalnie szans procentowych na wyzdrowienie – to skomplikowane zadania. Nie możemy ich wypełniać, jeśli nie zaufamy Bogu”.
Między medycyną a wiarą
Dr Noun kontynuuje: „Generalnie uważa się, że osoby, które poświęcają się pracy naukowej, z pewnością oddalą się od Boga – a to totalny błąd! Nieważne, jak wielkiego postępu naukowego dokonujemy, i tak zawsze czerpiemy nasze siły z Boga.
Zatem moja praca naukowa i moja wiara w Boga uzupełniają się. W medycynie nigdy nie ma 100-procentowego wskaźnika wyzdrowień. Waha się między 70, 80 – a czasem 10 procent. Jednak zaufanie Bogu wskazuje nam właściwą drogę i najlepsze leczenie.
W mojej pracy z dziećmi chorymi na raka zawsze odczuwam obecność Chrystusa. W ich uśmiechach i nadziei, które malują się na ich twarzach nawet w bolesnych chwilach. Jest w nich odbicie obrazu Boga i jestem pewien, że to Bóg pobłogosławił ich tym uśmiechem”.
Chorzy na raka w czasie pandemii
Oto moje przesłanie do młodych wojowników walczących z rakiem w czasie pandemii koronawirusa: „Dzieci chore na raka są bardziej od innych narażone na komplikacje wywołane koronawirusem, ze względu na słabą odporność. Zachęcam je więc, aby zaufały Bogu i dostosowały się do koniecznych przepisów bezpieczeństwa: zwracały uwagę na zachowywanie odległości między ludźmi i pozostały w domu.
Podkreślam: dzieci chore na raka powinny wychodzić jedynie, jeśli wymaga tego trwające leczenie, jednak niektórzy rodzice boją się obecnej sytuacji, co prowadzi do przerwania leczenia. W takich przypadkach pacjent jest narażony na nawrót choroby, a to pogorszy jego sytuację.
Lekarze, szpitale i laboratoria przyjęły należyte środki ostrożności, aby ochronić dzieci przed możliwością zarażenia, oddzielając je od pozostałych pacjentów i od służb leczących pacjentów z koronawirusem.
Względy bezpieczeństwa, które muszą zostać zachowane, aby dzieci mogły podejmować leczenie przy zachowaniu należytej ostrożności, są następujące: zachowanie domowej kwarantanny, nieprzyjmowanie gości i niewychodzenie z domów oraz używanie maseczek i rękawiczek ochronnych podczas wizyt w szpitalu.
Chwała Bogu, żadne dziecko nie zostało zarażone koronawirusem. Obawialiśmy się kilku przypadków, ze względu na pewne objawy i poważne powikłania w leczeniu, takie jak infekcje płucne i duszności.
Jednak po wykonaniu niezbędnych testów okazało się, że te symptomy nie były związane z zarażeniem koronawirusem. Wskazuje to zatem, że osoby o słabej odporności są zawsze narażone na infekcje lub poważne skutki uboczne przebytego leczenia”.
Czytaj także:
Nie obwiniam Jezusa, ale mówię Mu: jeśli chcesz, możesz wyleczyć mnie z raka! 6-letnia Marita daje świadectwo
Czasem oskarżam Boga: dlaczego dzieci nie zdrowieją?
Dr Noun dodaje: „Moje serce wypełnia smutek, kiedy widzę chore na raka dzieci, które są zmęczone, które nie reagują już na stosowane leczenie. I wówczas oskarżam Boga, mówiąc: robimy wszystko, o co nas prosisz, czemu więc one nie zdrowieją? Czasem nie znamy przyczyn, a ja nie zawsze otrzymuję odpowiedzi.
Jednak wówczas Bóg daje mi siłę, bym szedł do kościoła i modlił się. To tam odnawiam moje zaufanie do Niego, tam śpiewam i podejmuję wiele inicjatyw wspólnie z dziećmi. A później idę na spotkanie z młodymi wojownikami walczącymi z rakiem, z których niektórzy wracają do zdrowia.
Ich uśmiechy dają nam nadzieję i radość. Te dzieci są bardzo silne! Bóg dał im wytrwałość, których nie mają nawet ich rodziny ani dorośli chorujący na raka. Przechodzą przez leczenie i komplikacje z nieustannym uśmiechem. Ich uśmiechy są naszą siłą i prezentem od Boga!”.
Między medycyną a śpiewem
„Jako dziecko odziedziczyłem piękny głos po moim ojcu, Emilu Noun, poecie i artyście. Byłem członkiem kilku chórów w mojej parafii w Bejrucie i w moim miasteczku Meshmesh.
Następnie uczęszczałem na zajęcia muzyczne i kształcenie głosu w Państwowym Wyższym Konserwatorium Muzycznym, gdzie uzyskałem dyplom ze śpiewu w stylu zachodnim.
Później zaangażowałem się w chór rodziny Rahbany, dzięki czemu wziąłem udział w spektaklu Sayf 840, w którym zagrałem niewielką rolę.
Medycyna oddaliła mnie od muzyki aż do czasu, kiedy zostałem współzałożycielem stowarzyszenia Kids First. Opiekuje się ono dziećmi chorymi na raka, znajdującymi się w libańskich szpitalach. Od momentu powstania 15 lat temu wzięliśmy pod opiekę ok. 1 300 dzieci. Obecnie mamy ich 150.
Powróciłem do śpiewu po tym, jak Danny Helou, ojciec jednego z pacjentów, zachęcił mnie, bym zaangażował się w muzykę i śpiew, aby w ten sposób nieść dzieciom nadzieję. Znani poeci skomponowali wówczas utwory dla naszego stowarzyszenia, a ja sam odświeżyłem niektóre świąteczne pieśni (bożonarodzeniowe i pasyjne).
Jestem pewien, że podołam trudnym zadaniom
Dr Noun dziękuje Panu, mówiąc: „Dziękuję Bogu za wszystko i jestem przekonany, że dzięki Jego łasce uda mi się mimo wszelkich przeciwności wypełnić moje trudne zadania.
Dziękuję Mu także, że pomógł mi ukończyć studia i wziąć na siebie wiele odpowiedzialnych zadań, pomimo trudności i presji psychicznych, którym stawiam czoła, opiekując się dziećmi chorymi na raka. I nawet jeśli wśród dzieci wskaźnik wyzdrowienia przekracza 80 proc., nie wolno nam zapominać o trudnościach, które musimy nieustannie pokonywać.
Zwłaszcza, że tych 20 proc. dzieci ogromnie cierpi, także ze względu na sytuację finansową rodziców, która się pogarsza. Staram się, na ile to możliwe, pomagać im finansowo za pośrednictwem stowarzyszenia i kilkorga przyjaciół, aby mogli przezwyciężyć trudności finansowe, które w przyszłości jeszcze się pogłębią.
Wreszcie, dziękuję też Bogu za moich rodziców, braci, przyjaciół, za moich pacjentów i ich rodziny”.
Czytaj także:
Jestem chrześcijańskim duchownym i synem muzułmanki, która pomogła mi zbliżyć się do Jezusa