separateurCreated with Sketch.

Sergio Aguero – kocha strzelać bramki i pokonywać bariery

SERGIO AGUERO
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Sergio Aguero nie jest typem piłkarza, który szybko staje się maskotką kibiców. Choć słynie z bajecznej techniki, uwielbia grę kombinacyjną i posiada nieprzeciętny instynkt strzelecki, potrafi zrażać do siebie innych. Zapewne dlatego nie jest uważany za wielką legendę angielskiej Premier League, mimo że jest jednym z najbardziej bramkostrzelnych cudzoziemców. Dlaczego tak się dzieje?

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Aguero, oprócz licznych talentów piłkarskich, ma jeszcze jedną cechę charakterystyczną: potrafi zrażać do siebie ludzi. I to skutecznie. Do Atletico Madryt przychodził, by strzelać bramki w duecie z Fernando Torresem. Panowie piłkarze niespecjalnie jednak do siebie pasowali, ale kiedy Torres zmieniał Atleti na Liverpool, kibice hiszpańskiej drużyny nie rozpaczali zbytnio za wychowankiem.

Jedna z najstarszych kibicek Atletico, 86-letnia wówczas Maria Luisa Luiz Garcia, mówiła wprost: mamy Aguera i jego kocham jak wnuka. Sam Sergio też rozgrzewał emocje, wyznając, że właśnie w stołecznym klubie z Hiszpanii zakończy karierę. Trzy lata później zmienił klub, a gdy odchodził, kibice na transparentach wypisywali mu życzenia śmierci.

Tak, to cały Aguero, który niespecjalnie waży słowa i nie dba o to, co inni o nim myślą.

 

Nie wszyscy chcą mieć tatuaż

Tego dnia fani Manchesteru City nigdy nie zapomną. 13 maja 2012 roku „Obywatele” wybiegli na mecz przeciwko drużynie Qeens Park Rangers. To było spotkanie o wielką stawkę: mistrzostwo Premier League. „The Citizens” musieli wygrać, by odnieść tryumf. Remis lub porażka dawały tytuł rywalom zza miedzy: Manchesterowi United. Szkopuł w tym, że ekipa QPR broniła się przed spadkiem, a zatem nie zamierzała tanio sprzedawać skóry. I faktycznie: w 93. minucie walczący o byt w Premier League prowadzili z Manchesterem City 2:1.

Nagle koronkowa akcja „Obywateli” sprawiła, że na tablicy wyświetlił się remis 2:2. Strzelec gola? Edin Dżeko. Ale nie był to koniec emocji dla fanów City. Kilka sekund później do siatki trafił Sergio Aguero, wprawiając fanów niebieskiej części Manchesteru w ekstazę. Cały stadion krzyczał jego nazwisko. Świadkowie tamtych wydarzeń są pewni, że na drugi dzień po meczu ich kilku ogolonych na łyso znajomych kazało sobie wytatuować z tyłu głowy nazwisko argentyńskiego napastnika. Niebieska część Manchesteru pokochała niewysokiego zawodnika z Południowej Ameryki.

Miłość ta nie trwała jednak wiecznie. Aguero, choć bił kolejne rekordy w liczbie strzelanych bramek, wreszcie pokazał fanom City swoje gorsze oblicze. Jego gra stała się bardziej samolubna, zarzucano mu lenistwo i lekceważenie zaleceń dietetycznych. To często zarzuty kierowane pod adresem zawodników z południowej Ameryki, ale Sergio nie jest przecież przeciętnym europejskim grajkiem. Miał za sobą świetne sezony gry w Atletico Madryt, gdzie pod niebiosa wynosił go ówczesny zięć, wielki Diego Maradona.

Ale przecież i w Madrycie zawodził. Potrafił się mobilizować, odkładając na bok nocne rozgrywki na Play Station, by za chwilę wzbudzać powszechną irytację. Status „świętej krowy” w klubie ze stolicy Hiszpanii zyskał po wspomnianym odejściu Torresa. Jednak po dwóch świetnych sezonach nastąpiło załamanie formy i fala oskarżeń, że nie stara się tak, jak powinien. Ówczesny szkoleniowiec Atletlico, Quique Flores, bronił Argentyńczyka. „Bez niego nie damy sobie rady” – wyznawał całkiem szczerze. A kibice już wiedzieli: Aguero przestał być ich.

I faktycznie, niedługo potem opuścił Atleti za 36 milionów euro. Kibice zareagowali znamiennie, wywieszając transparent „Aguero – zgiń”.

 

Nie dbał o alfajor

Sergio Aguero nie ma łatwego charakteru, ale też jego droga na piłkarski szczyt wcale nie była usłana różami. Urodził się i wychowywał przez wiele lat w slumsach, na przedmieściach Buenos Aires. Jako dzieciak niewiele rozumiał z tego, co dzieje się na ulicach. Ale rodzice Leonel i Adrianna wiedzieli doskonale – żyli w dojmującej świadomości, że kiedy któreś z nich wychodzi z domu, może już do niego nie wrócić. Życie w takich miejscach jak Villa Los Eucaliptos, Gonzalez Catan czy Florencio Varela wiązało się z nieustannym stanem zagrożenia: uprzejmych sąsiadów zastępowały tam grasujące po ulicach brutalne gangi, a zamiast usłyszeć „dzień dobry”, można było dostać kulkę w łeb.

Mały Sergio podchodził wówczas beztrosko do tego, co działo się wokół niego. Jak wspomina, pragnął po prostu grać w piłkę. Dzisiaj rozumie więcej – troskę rodziców, ich zapracowanie i ambicję, by dzieci do czegoś w życiu doszły. Leonel pragnął wyrwać swoją rodzinę z matni biedy. Nie mógł pogodzić się z tym, że jego dzieci czeka co najwyżej jedna z dwóch dróg: skrajna bieda lub gangsterskie życie.

Niespodziewaną trampoliną okazał się talent Sergio. Młody Aguero kopał w piłkę jak szalony. W tajemnicy przed rodzicami zakładał się nawet z kolegami na pieniądze o to, która drużyna wygra mecz. Za tak zarobione drobne, kupował sobie popularny w Argentynie przysmak: alfajor. Wspomina jednak, że mamona nie spędzała mu snu z powiek. Liczyła się piłka. A na boisku, umiejscowionym gdzieś pomiędzy prowizorycznymi domkami w slumsach, utrzymanie się przy piłce okazywało się nie lada sztuką.

„Człowiek trzymał piłkę wszelkimi możliwymi sposobami – mówił Aguero po latach dziennikarzom Polowi Ballusowi i Lu Martinowi, autorom książki o Manchesterze City. – Mierzyłem się z wielkimi, twardymi chłopakami, byłem zawsze najmłodszy i najmniejszy. Musiałem nauczyć się, jak przeżyć”.

Prawdziwym awansem dla całej rodziny Aguero okazał się kontrakt, który Sergio podpisał z Independiente Buenos Aires. W klubie zatrudniono także Leonela i dzięki temu spełnił on swoje marzenie, przenosząc rodzinę ze slumsów do miasta. Młody Aguero zaś rozpoczął wyjątkowo błyskotliwą karierę.

 

Wieczne tarapaty

Sławę Sergio przyniosły tak naprawdę dwie rzeczy: talent do strzelania bramek i ślub z córką wielkiego Diego Maradony, Gianinną. Razem mają syna Benjamina. To oczko w głowie napastnika Manchesteru City. „Zależy mi na tym, żeby Benja doceniał wszystko to, co ma. Bo życie jest naprawdę trudne. Rodzina to centrum wszystkiego, a miłość odczuwana do dziecka to… cóż… to najlepsze możliwe uczucie!” – mówi Sergio.

Argentyński gwiazdor doskonale pamięta, jak wiele przeszedł, nim stał się piłkarzem światowej klasy. Wbrew wielu opiniom, nie jest wcale nadętym i zadufanym w sobie kopaczem. Przykład? Za każdym razem, gdy uda mu się strzelić bramkę lewą nogą, dzwoni do taty. Ten od lat bowiem wyśmiewał Sergio, że gra głównie prawą. Ale też, gdy mały Aguero biegał po boiskach na slumsach, Leonel pilnował, by syn pracował także nad swoimi słabszymi stronami. Dlatego Sergio pamięta, by pochwalić się ojcu, gdy lewa noga „zrobi różnicę” podczas meczu.

Sergio nie jest łatwym typem piłkarza. Przeszedł swoje, na szczyt zaprowadziły go właśnie zawziętość i ciężka praca. Potrafi iść pod prąd, co nie zawsze kończy się dobrze. W Manchesterze City największy szok przeżył, gdy spotkał się z legendarnym już szkoleniowcem Pepem Guardiolą. Hiszpan postawił przed nim wyjątkowo wysokie wymagania, sprowadził też do klubu utalentowanego napastnika, Gabriela Jesusa. To wszystko sprawiło, że Aguero – mimo początkowej irytacji – poczuł presję, a drzemiąca w nim bestia została podrażniona. Potwór zbudził się, by głośno ryknąć. W mistrzowskim dla The Citizens sezonie 2018/2019 Sergio wbił najwięcej bramek i wywalczył miano króla strzelców.

Mimo to nadal lubi pakować się w tarapaty. Bywa, że Guardiola rozwścieczy go chociażby zbyt szybko przeprowadzoną zmianą. Pokaz wielkich ambicji Sergio dał w trakcie meczu z Tottenhamem w sierpniu 2018 roku, gdy hiszpański trener zdecydował, że właśnie Argentyńczyk pierwszy opuści boisko. Aguero nie tylko wolno opuszczał murawę, ale też wdał się w ostrą utarczkę słowną ze swoim szefem. „Porozmawialiśmy. Kocham go, jako piłkarza” – skomentował później całe zajście Guardiola.

Bo Aguero uwielbia strzelać bramki i uwielbia kłopoty. Nie przez przypadek jego ulubioną postacią z kreskówki jest Kum-Kum. To dziecko jaskiniowców, które wiecznie szuka guza. Sergio tak bardzo uwielbiał Kum-Kuma, że przyjaciel rodziny, Jorge Chetti zaczął pewnego dnia nazywać go Kum. Przyjaciele z podwórka podchwycili ksywkę i nieco ją przeinaczyli, wołając na kompana Kun. I tak już zostało. Do dzisiaj Aguero na koszulce meczowej każe wpisywać ten pseudonim. Bo Aguero znaczy kłopoty.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Tags:
Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!