Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Tolerancja jest obecnie odmieniana przez wszystkie przypadki, jakby była jedną z najważniejszych dla gatunku ludzkiego wartości. Czy katolik musi wszystko tolerować?
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Jest dziś często bardzo pożądana i oczekiwana. Zarzut jej braku to jedna z częstszych pretensji, jaką od pewnego czasu można usłyszeć w bardzo różnych środowiskach na całym świecie. Niektóre media donoszą nawet, że jej niedobór staje się czasami powodem ludzkich dramatów, z tragicznymi zgonami włącznie. Wygląda na to, że chodzi o jakąś niezwykle istotną dla ludzkości wartość. O jaką? O tolerancję.
Skoro jest taka ważna, to jakie jest podejście do niej ze strony chrześcijaństwa? Czy tolerancja znajduje się wśród najważniejszych przykazań? Czy wspomina o niej Pismo Święte? Co na jej temat można znaleźć w wypowiedziach papieży?
Jezus – wzór tolerancji
Ks. Stanisław Hałas SCJ, dyrektor Instytutu Nauk Biblijnych UPJPII w Krakowie, już dawno zwrócił uwagę, że w całym tekście polskiej Biblii nie ma wyrazu „tolerancja” czy też „tolerować”. „Nie znaczy to jednak, że Pismo Święte nic na ten temat nie mówi” – stwierdził w jednym z artykułów. Ks. Hałas przedstawił w nim Jezusa jako wzór tolerancji względem pogan, Samarytan i notorycznych grzeszników.
Analizując teksty biblijne doszedł on do wniosku, że w świetle Pisma Świętego tolerancja winna dotyczyć konkretnej osoby i mieć na uwadze jej dobro. Nie powinna natomiast odnosić się do łamania podstawowych zasad postępowania. W praktyce prowadziłoby to bowiem do relatywizmu wyznaniowego, kulturowego i obojętności na zło. Według cytowanego biblisty tolerancja wynika przede wszystkim z poszanowania dla godności osobistej drugiego człowieka, stworzonego na obraz Boży i odkupionego przez Chrystusa.
Czytaj także:
“Potrzebujemy Ciebie jak wody, aby żyć”… Piękna modlitwa papieża Franciszka do Ducha Świętego
Tolerancja czyli „znoszenie”
Wśród ludzi Kościoła obecne jest jednak również inne spojrzenie na kwestię tolerancji. Dominikanin o. Józef Maria Bocheński umieścił je w swej wydanej w roku 1987 książce zatytułowanej Sto zabobonów: krótki filozoficzny słownik zabobonów. Przypomniał tam, że tolerancja oznacza „znoszenie”. Chodzi o znoszenie innych, ich poglądów, ich sposobu życia itp.
Według o. Bocheńskiego tolerancja jest wypróbowanym sposobem współżycia w łonie tego samego społeczeństwa różnych grup ludzi, różniących się pod względem światopoglądu czy względnie zasadniczych tez politycznych. „W tej dziedzinie tolerancja jest pożyteczną dyrektywą ustrojową” – stwierdził znany dominikanin. Dodał jednak, że z tolerancją związanych jest kilka zabobonów.
Tolerancja nietolerancyjnych
Zdaniem autora Stu zabobonów…, jeden z nich polega na pojmowaniu tolerancji jako reguły bezwzględnej, od której nie ma wyjątków. „Wtedy rozumie się przez tolerancję także znoszenie kogoś, kto obraża innych, ich uczucia itp.” – wyjaśnił. Dominikanin odnotował też pewien paradoks. Niektórzy pojmują tolerancję tak szeroko, że żądają znoszenia nawet tych, którzy chcą siłą obalić tolerancyjny ustrój.
Bocheński nie miał wątpliwości, że żadna tolerancja nie uprawnia nikogo do obrażania innych. Tolerancja, która toleruje swoich własnych wrogów, nie może się ostać. Nic dziwnego, że prawa niektórych krajów zawierają przepis pozwalający zabronić działalności partii, których zasady i praktyka są sprzeczne z tolerancyjnymi zasadami w nich obowiązującymi.
Granice tolerancji
Za znacznie groźniejszy zabobon o. Bocheński uznał przenoszenie tolerancji z dziedziny światopoglądu do nauki. „Co prawda i w nauce pewna tolerancja jest w zasadzie pożyteczna, bo pozwala na rozwijanie nowych myśli, ale ta tolerancja ma granice” – uzasadnił. Wyjaśnił przy tym, że nie chodzi o zakazywanie ludziom obrony poglądów w sposób oczywisty fałszywych lub sprzecznych ze stanem nauki. Raczej o unikanie wspierania i finansowania tego rodzaju działań.
Bocheński uważał, że gdyby ktoś chciał bronić dzisiaj teorii Ptolemeusza (według której Słońce obraca się wokoło Ziemi), nikt by mu tego w krajach tolerancyjnych nie zabronił. Wątpić należy jednak, czy znalazłby instytut astronomiczny, „gdzie pozwolono by mu wykładać to głupstwo, a tym mniej fundusz naukowy, który finansowałby jego «badania»”. Rzeczywistość ostatnich lat, a nawet miesięcy, w niektórych dziedzinach dowodzi, że jednak nie jest to tak oczywiste, jak sądził logik w dominikańskim habicie.
Tolerancja to za mało
Św. Jan Paweł II w roku 1991, w czasie nabożeństwa ekumenicznego w ewangelickim kościele pw. Przenajświętszej Trójcy w Warszawie, przypomniał, że Polska w przeszłości wyróżniała się rzadką wówczas w Europie tolerancją religijną. Zwrócił też uwagę, że brak tolerancji pojawia się nie tylko tam, gdzie stosuje się nacisk i przymus przy „nawracaniu”, ale również tam, gdzie dochodzi do głosu mentalność fundamentalistyczna.
W tym samym przemówieniu poruszył jednak jeszcze inną kwestię związaną z tolerancją w świetle chrześcijaństwa. Wskazał jednoznacznie na jej niewystarczalność. Powiedział, że proste tolerowanie siebie nie może wystarczać chrześcijanom i Kościołom Chrystusa. Zauważył, że toleruje się przecież czasem nawet zło – w imię większego dobra. „Nie chciałbym, żebyście mnie tylko tolerowali. I nie chcę was, drodzy bracia i siostry, jedynie tolerować. Cóż to za bracia i siostry, którzy się jedynie tolerują? Cóż to za bracia i siostry w Chrystusie, którzy się jedynie tolerują?!” – zwrócił się do obecnych w świątyni.
Gdzie w tym wszystkim prawda?
Jest jeszcze jeden niezwykle istotny problem łączący się z kwestią tolerancji. Mówił o nim papież Benedykt XVI. To kwestia relacji między tolerancją a prawdą. Podczas wizyty w Czechach w 2009 roku Ojciec Święty przekonywał tamtejsze władze, że prawda nie stanowi żadnego zagrożenia dla tolerancji czy pluralizmu kulturowego. Umożliwia natomiast osiągnięcie porozumienia, sprawia, że debata publiczna jest rzeczowa, uczciwa i odpowiedzialna.
Rok wcześniej podczas spotkania z młodzieżą na nabrzeżu Barangaroo w Australii Benedykt XVI przestrzegał, że jest coś złowieszczego w tym, że wolność i tolerancja tak często oddzielane są od prawdy. To prowadzi do relatywizmu.
To nie akceptacja
Dzisiaj tolerancja dość często jest przedstawiana błędnie jako niemal obowiązek akceptowania zła, które ktoś popełnia lub które w jakiś sposób głosi, promuje itp. Tak rozumianej tolerancji chrześcijanin nie może zaakceptować. Wskazówką może być tu spotkanie Jezusa z jawnogrzesznicą, którą do Niego przyprowadzono. Chrystus jej nie potępił, ale zdecydowanie odrzucił popełniane przez nią grzechy. Ani przez moment ich nie tolerował, a tym bardziej nie akceptował. Nie traktował ich, jakby się nic nie stało. „Idź i nie grzesz więcej” – powiedział, nie pozostawiając żadnych wątpliwości.
Czytaj także:
Tolerancja to nie miłość. Dlaczego? Wyjaśnia ks. Dziewiecki
Czytaj także:
Nasza „kultura tolerancji” została ukształtowana także przez… św. Pawła