Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Jeśli założymy, że msza święta trwa jedną godzinę zegarową (oczywiście to założenie nie bierze pod uwagę czasu na zawiązanie krawata, wypastowanie butów i odśnieżenie samochodu w zimę), a rok ma pięćdziesiąt dwa tygodnie, z prostych obliczeń wychodzi, że każdy katolik spełniający obowiązek niedzielnej Eucharystii w ciągu roku spędza ponad 52 godziny w kościele.
To ponad dwie doby nieustannej mszy świętej! A jeśli dołączymy do tego święta, śluby, pogrzeby i bardziej „rozwlekłe msze”, to czas spędzony na uczestnictwie w tym sakramencie będzie się błyskawicznie rozszerzać.
Nie potrafimy rozpoznać Mistrza
Powyższe doświadczenie przekonuje do stwierdzenia, że każdy praktykujący katolik jest „za pan brat” z Eucharystią. Zna wszystkie jej teksty, rozumie symbolikę oraz wie, jakie przynosi mu duchowe korzyści. Czy jest jednak tak rzeczywiście? Czy „najistotniejsza część” naszej religijności jest przez nas dobrze przeżywana?
Niestety można nas porównać do uczniów z Emaus, którzy chociaż przez całą drogę do wsi szli z Jezusem, nie potrafili rozpoznać w Nim swojego Mistrza. Tak byli przejęci tym, co widzieli na Golgocie, że ich głowy zupełnie inaczej „pracowały”. Nie dopuścili do siebie, że ich Przyjaciel jest aż tak blisko.
Często my mamy podobną postawę. Chociaż Bóg przychodzi na ołtarzach prawie każdej z większych miejscowości świata, my jesteśmy tak zajęci swoimi sprawami, że go nie dostrzegamy.
Jeden ze świeckich katolików porównał ludzi będących na mszy świętej do stojących przed wielką górą, która wewnątrz jest pełna złota. Chociaż skarb jest tak blisko nich, oni nie mają dobrego sprzętu do wydobycia tego kruszcu oraz nie znają prawdziwej jego wartości. Z tego powodu, mimo bycia „o włos” od możliwości wzbogacenia się, odchodzą tak samo biedni jak byli przedtem.
Autor tego porównania zaleca, by nie dopuszczać do podobnych sytuacji. Proponuje rozpoczęcie katechez, które pouczą katolików o przeogromnej wartości Eucharystii (1).
Uprzywilejowany sakrament
Popatrzymy na to od jeszcze innej strony. Kiedy opowiadamy księdzu o trudnej sytuacji życiowej, on przeważnie mówi, że pomodli się w tej intencji lub odprawi mszę świętą. Gdy umiera nam ktoś bliski i chcemy chrześcijańskiego pogrzebu, w większości w tym samym dniu zostanie sprawowana także Eucharystia. Sakramenty takie jak chrzest, bierzmowanie, małżeństwo również odbędą się raczej w trakcie Eucharystii.
Czy to nie zastanawia? Kościół pokazuje przez to wszystko, że msza święta jest dla Niego uprzywilejowanym sakramentem (2). Warto poznać ją „od podszewki”, by coraz lepiej oddziaływała na nasz rozum i emocje (3).
Liturgia (z gr. leiton ergon - dzieło dla ludu) - patrząc na to słowo ogólnie, jest zbiorem obrzędów, symboli, śpiewów i innych czynności, przez które Kościół wyraża swoje religijne uczucia względem Boga. Msza święta jest więc wyjątkową liturgią, ponieważ podczas niej na ołtarz przychodzi pod postaciami chleba i wina sam Jezus Chrystus. Rozumie się przez to, że Jej wartość nieporównywalnie przekracza sumę wykonanych w niej gestów i wypowiedzianych słów (4).
Sakrament zejścia Boga na ołtarz
„Sakrament zejścia Boga na ołtarz” potrzebuje (aby nie stać się zbyt abstrakcyjny) liturgii. W niej wyraża się ekspresja spotkania z Bogiem (5). Nie można dlatego podchodzić do niej jak do jakiegoś banału. To prawda, że jej klimat budzi rodzinne uczucia, ale Kościół stara się nie zapominać, że Chrystus oprócz Oblubieńca jest Bogiem.
Cel mszy świętej to oddanie Bogu chwały oraz przeżywanie bliskości, którą Bóg zechciał obdarzyć człowieka (6). To niesamowite, że Wszechmogący Bóg „wyciągnął swoją Stwórczą rękę” w stronę znikomego rodzaju ludzkiego, by zaprosić go do wyjątkowej ze sobą zażyłości i to jeszcze „na wieczność”.
Nie wypada pozostawać głuchym na ten głos i rezygnować z takiego daru. Trzeba czym prędzej odczytać, co w sobie zawiera i z wielką radością na niego odpowiadać.
Potwierdza to socjolog Marianne Gronemeyer, która ironicznym komentarzem zachęca do pomyślenia o wieczności. Przekazuje w nim, że ludzie średniowiecza żyli dłużej niż współcześni, ponieważ ich około trzydziestoletnie życie zawierało perspektywę „życia po śmierci”. Nasza osiemdziesięcioletnia egzystencja wypada według niej gorzej, ponieważ brak w niej nadziei na przebywanie z Bogiem w życiu pozagrobowym.
Fragment książki pt. „Jak owocnie uczestniczyć we Mszy świętej” autorstwa ks. Piotra Śliżewskiego. Książkę można kupić tutaj. Edycja tekstu, tytuł i śródtytuły: Aleteia.pl.
Zamów intencje mszy świętej na www.gregorianka.pl
Przypisy: