separateurCreated with Sketch.

Pokora czy niska samoocena? Jak nie warto na siebie patrzeć

POKORA
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Michał Krajski - 29.10.20
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Ważne, aby bardziej akcentować to, co pozytywne, by coraz bardziej doceniać własną wartość i po prostu siebie lubić. Wtedy będziemy też doceniać i lubić innych ludzi.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Wielu z nas wstydzi się, kiedy otrzymuje komplementy albo wręcz im zaprzecza, niezależnie od tego, czy są prawdziwe. Sprawia to wrażenie, jak gdyby człowiek dobrze wychowany mógł myśleć o sobie wyłącznie źle. Tymczasem nic za tym nie przemawia, chyba że źle pojęta pokora. Takie patrzenie na siebie sprawia jedynie, że nie możemy cieszyć się z tego, kim jesteśmy i co nam się udaje.

 

Dwie koncepcje pokory

W chrześcijańskiej Europie pokora w sposób naturalny wyrosła na jedną z naczelnych cnót. Jezus Chrystus mówił w końcu w Ewangelii: „Uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem” (Mt 11,29). Przez wieki trwała jednak dyskusja, jak należy ją rozumieć. Św. Benedykt, który opisał stopnie pokory, pisał, że na siódmym z nich przybiera ona postać „głębokiego wewnętrznego przekonania, że się jest najgorszym ze wszystkich ludzi”.

W związku z tym wzrastanie w pokorze to nieustannie wzrastanie w poniżaniu samego siebie. Św. Tomasz z Akwinu uważał już jednak, że bycie pokornym to po prostu trwanie w prawdzie o sobie, a to oznacza przyznanie się do swoich wad, ale także i zalet.

Nie chodzi teraz o to, aby deprecjonować jedną z tych koncepcji na rzecz drugiej. Św. Benedykt pisał swoje rady dla zakonników, którzy myśleli przede wszystkim o zjednoczeniu z Bogiem. Postępował za św. Janem Chrzcicielem, który powiedział: „Potrzeba, by On wzrastał, a ja się umniejszał” (J 3,30). W życiu duchowym faktycznie ludzie powinni robić coraz więcej miejsca dla Boga, a to oznacza w jakiś sposób coraz większą rezygnację z własnego „ja”.

 

Prawda jest najważniejsza

W odniesieniu do samego siebie i drugiego człowieka postawa nieustannego poniżania się prowadzi jednak do zafałszowania obrazu siebie, a więc do osiągnięcia stanu przeciwnego pokorze. Mistrzowie życia duchowego wyraźnie zresztą przed tym przestrzegają. Św. Bernard z Clairvaux w swoim dziele „O dwunastu stopniach pokory i pychy” pisał, że droga pokory to droga coraz większego wzrastania w prawdzie o sobie samym, a droga pychy to brnięcie w kłamstwo.

Wskazywał, że na dziewiątym stopniu pychy pyszałek oskarża się publicznie o wszystkie grzechy, prawdziwe i zmyślone. W ten sposób inni, widząc, że przesadza, są gotowi sądzić, że oskarża się tylko z powodu pokory i świętości. Nazywanie siebie najgorszym z ludzi też może być wyrazem pychy, bo każdy z nas chce być „naj”, choćby nawet w czymś, z czego trudno się chlubić.

 

Duma nie jest czymś złym

Tak jak powinniśmy się wstydzić, robiąc coś złego, tak samo mamy prawo być dumni z tego, co udało nam się osiągnąć. Dla innych może to być nawet niewiele znaczące, ale dla nas – na naszym etapie życiowym – może być wielkim sukcesem.

Pamiętajmy, że jeśli Ewangelia wzywa nas do „miłości bliźniego jak siebie samego”, to znaczy, że dopiero dostrzeganie dobra w sobie, cenienie siebie, akceptacja dla siebie pozwala na to, by tak traktować innych. Ktoś, kto sobą pogardza, będzie pogardzał innymi, bo nie zna żadnej innej miary. Ktoś, kto natomiast siebie docenia i stara się w swoim życiu szukać najmniejszych powodów do dumy, jeśli będzie chciał być sprawiedliwy, będzie to samo robił w stosunku do drugiego człowieka.

 

Konsekwencje niskiej samooceny

Tam, gdzie dochodzi do zaniżania własnej samooceny, tam pojawia się też niezadowolenie, a nawet frustracja („dlaczego jestem taki beznadziejny), brak ambicji („przecież ja się nie nadaję do tego”), zazdrość i zawiść („inni są lepsi ode mnie”). Psychologowie wymieniliby jeszcze wiele innych skutków, a każdy z nich przyczynia się do znacznego spadku poczucia szczęścia. Remedium na to nie jest oczywiście budowanie fałszywej opinii na swój temat jako człowieka bez wad i słabości, który osiąga wszystko, co chce.

Właściwą odpowiedzią jest dogłębne poznanie siebie, w którym poza wadami widzimy także zalety, poza słabościami – silne strony, poza porażkami – także sukcesy. Ważne jest przy tym, aby bardziej akcentować to, co pozytywne, by coraz bardziej doceniać własną wartość i po prostu siebie lubić. Wtedy będziemy też doceniać i lubić innych ludzi.



Czytaj także:
Jak być bardziej pokornym i dlaczego to takie ważne


KOBIETA PATRZY NA SWOJE ODBICIE W LUSTRZE
Czytaj także:
Szukasz klucza do udanego małżeństwa? Popracuj nad samooceną!

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Tags: