Czy wierni mogą otrzymać relikwie do domu lub na własność?
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Z ks. dr. Andrzejem Scąbrem, głównym referentem ds. kanonizacji archidiecezji krakowskiej, rozmawia Małgorzata Bilska.
Małgorzata Bilska: Skąd się wziął w Kościele kult relikwii?
Ks. dr Andrzej Scąber: Jest on związany z kultem męczenników – najstarszą formą kultu w Kościele. Pierwsi chrześcijanie przybywali do grobu męczennika w rocznicę jego śmierci, co uważano za formalny akt kanonizacji. Zwłaszcza jeżeli obecny był biskup.
Kolejne etapy rozwoju kultu to tzw. elewacja i translacja, czyli wydobywanie ciała męczennika z grobu (z łac. elevare – podnosić) i przenoszenie go do nowo wybudowanej świątyni (z łac. translare – przenosić). Taka kanonizacja była związana z kultem doczesnych pozostałości szczątków wyznawców.
Czytaj także:
Gdzie są groby i relikwie dwunastu apostołów? [zdjęcia]
Świętych i błogosławionych dzielimy na męczenników i wyznawców. Wyznawcy nie zginęli śmiercią męczeńską.
Wyznawcą jest człowiek, który swoim życiem wyznawał wiarę w Boga i dawał świadectwo życia Ewangelią. Męczennicy to ci, którzy zginęli, przelali krew, w obronie prawd wiary. Osobną kategorią są święci i błogosławieni, którzy cieszą się niepamiętnym kultem.
Są to osoby, które zmarły ponad 100 lat przed ogłoszeniem konstytucji papieża Urbana VIII Niebieskie miasto Jeruzalem (1634). Mówi ona, że jeżeli wśród ludzi jest przekonanie o oddawaniu komuś czci jako błogosławionemu czy świętemu, a zmarł w 1534 roku lub wcześniej – i da się udowodnić nieprzerwaną ciągłość opinii świętości, należy go za takiego uznać.
Bez formalnego procesu, jaki obowiązuje dzisiaj.
Trzeba było jednak zebrać świadectwa ciągłości kultu. Przykładem może być tu grupa Felix Saeculum Cracoviae, którą stanowią: św. Jan z Kęt, św. Szymon z Lipnicy, św. Stanisław Kazimierczyk, bł. Michał Giedroyć, słudzy Boży; Świętosław Milczący oraz Izajasz Boner. Żyli w XIV-XV wieku – trudno znaleźć dowody świętości, kiedy proces zaczyna się kilkaset lat po śmierci. Wzięto tu pod uwagę ciągłość kultu.
Kult relikwii to jednak co innego niż kult świętych. Dla niektórych jest kontrowersyjny. Bierzemy części ciała człowieka, na przykład ząb, czcimy go i liczymy, że dotknięcie pomoże nam wyzdrowieć.
Religia chrześcijańska nie jest religią ekshumacji i podziału. Relikwia to znak i każdy z nas go potrzebuje. Główną relikwią jest corpus – całe ciało. Ono leży w grobie. Jednak ludzie chcą, aby święty był bliżej nich i proszą o wydzielanie relikwii.
Relikwie nie mogą być traktowane jak talizman. Jeśli jest to obecność, która motywuje człowieka do naśladowania świętego, relikwia jest traktowana właściwie.
Większość katolików szuka w kontakcie z relikwiami pomocy, nie wzoru osobowego. Gdzie kończy się katolicyzm a zaczyna magia?
Takie nadużycia były zwłaszcza w średniowieczu. Ktoś chorował na nogę czy rękę, odlewano tę część ciała z wosku i zawieszano przy grobie świętego. Tak nie wolno.
Najważniejszym zadaniem jest przejęcie się życiem świętego, a dopiero potem – jego wsparcie. Choć w praktyce rzeczywiście często jest odwrotnie. Udajemy się do grobu świętego, gdy mamy problemy. Naśladowanie przychodzi wtedy, gdy otrzymamy łaskę. Choć też nie zawsze.
Ludzie bardzo racjonalni, dobrze wykształceni patrzą na to z politowaniem.
Dopóki nie dotknie ich nieszczęście. Kulturalni racjonaliści i empirycy się z tego nie śmieją, ale bywają też tacy, którzy są złośliwi. Rozum i wiedza bywają jednak bezradne wobec cierpienia.
Opowiem historię uzdrowienia córki pewnego profesora za wstawiennictwem królowej Jadwigi. To było w latach 50. XX wieku. Po mszy świętej odprawianej w kolegiacie akademickiej św. Anny w Krakowie ówczesny proboszcz, ks. Rudolf van Roy, zaprosił na śniadanie profesora biologii. Zauważył, że jest bardzo zmartwiony. Okazało się, że jego szesnastoletnia córka choruje na nowotwór ucha środkowego.
Proboszcz, który był postulatorem procesu kanonizacyjnego Jadwigi Andegaweńskiej, dał naukowcowi kawałek materiału z szaty trumiennej wydobyty w czasie ekshumacji ciała królowej na Wawelu. Powiedział: Proszę go położyć na uchu córki – i zacząć się modlić.
Profesor poszedł do kolegi, profesora medycyny, a ten mu mówi – stan jest bardzo poważny, tylko operacja może uratować córce życie. Ona już była w szpitalu, wyznaczono godzinę operacji i zespół lekarski. Tuż przed operacją zrobiono ostatnie badania, w tym zdjęcie rentgenowskie. I nowotwór zniknął. Nie było go.
Jak zareagował tata?
Nie mógł uwierzyć. Po miesiącu dał świadectwo uzdrowienia. Biolog, racjonalista, nałożył na ucho Ani, ukochanego dziecka, kawałek szaty króla Polski Jadwigi Andegaweńskiej i modlił się o uzdrowienie. Kiedy po 30 dniach nowotwór nie wrócił, przyszedł się podzielić tym, co się stało. Przypadek ten później zakwalifikowano jako cud do kanonizacji.
Czytaj także:
Dramatyczny list z Włoch: proszę, przyślijcie nam obrazki waszej pielęgniarki, bł. Hanny Chrzanowskiej
Obecnie istnieje pokusa, żeby ratować się relikwiami przed pandemią. Znam księdza, który w marcu urządził nieformalną peregrynację relikwii świętego, gdyż wierni chcieli je mieć w domu jako… zabezpieczenie przed zarazą. Nie wierzyli, że relikwiarz przenosi zarazki.
To jest niewłaściwy stosunek do relikwii. Prawie graniczy z magią, bo relikwie traktuje się jak pogański talizman. Słowo „zawierzenie” wiąże się z „wiarą”. Uzdrawia nas nie kawałek materiału, ząb czy kość, tylko wiara w Boga. Przedmioty są znakiem wiary. To jej wymagał Pan Jezus, kiedy dokonywał cudów.
Relikwie – powiedzmy to jasno – nie mają energii leczniczych?
Oczywiście. Wiara w moc czy energię płynącą z przedmiotów lub części ciała to bałwochwalstwo. Pana Boga traktujemy jak służącego. Jeżeli nasz stosunek do relikwii ma cokolwiek wspólnego z magią lub jest na zasadzie: ja ci coś daję, ty daj mnie, to jest niewłaściwe. Relikwie mają sens, jeżeli dzięki nim żyjemy bardziej po chrześcijańsku.
Czego z relikwiami robić nie wolno?
Traktować ich utylitarnie. Ani – co się zdarza nawet wśród duchownych – materialne. Handel jest zakazany przez prawo kanoniczne. Sprzedaż jest dużym nadużyciem. Poza tym nie można uzależniać dostępu do relikwii, pomocy Boga, od pieniędzy.
Wykorzystywanie czyjejś trudnej sytuacji to nieuczciwość. Poza tym prawie zawsze relikwie są fałszywe. Kiedyś byłem wezwany przez policję jako biegły w takiej sprawie.
A co w przypadku obrazków z relikwiami II czy III stopnia, na przykład z kawałkiem habitu?
Gdyby był wystawiony w sklepie i wyceniony, jest to niewłaściwe. Ale gdyby obrazki były wystawione z informacją, że można dać ofiarę z własnej woli, to jest w porządku. Najwięcej nadużyć ma miejsce w wyniku niewiedzy.
Znam przypadek sióstr, które sprzedawały obrazki z cząstką materiału w kramie religijnym przy sanktuarium. Za konkretną choć niedużą sumę. I nie wiedziały, że prawo kanoniczne tego zabrania.
Czy wierni mogą otrzymać relikwie do domu? Na własność?
Nie. Osobą odpowiedzialną za kult relikwii świętych lub błogosławionych danej osoby jest postulator procesu lub kustosz grobu. On też wystawia certyfikat autentyczności (podpisać może go również biskup diecezjalny).
Nie wolno przekazywać relikwii osobom prywatnym (poza sytuacjami nadzwyczajnymi). Choćby dlatego, że po ich śmierci są często porzucane, sprzedawane, a to przecież części ciała naszych bliskich świętych i błogosławionych.
Czytaj także:
Problem z relikwiami. Święte podróbki czy święte symbole?