Stworzył niezapomniane kreacje w „Ziemi obiecanej”, „Korczaku” czy „Dantonie”. Mało kto wie, że zanim zdecydował się na aktorstwo, myślał o… kapłaństwie. Dziś pogrzeb Wojciecha Pszoniaka.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
3 listopada z warszawskiego Kościoła Środowisk Twórczych Wojciech Pszoniak wyruszy w ostatnią drogę. Co wiemy o aktorze?
Genialny aktor
„W dzisiejszym świecie coraz bardziej brakuje mi subtelności. W naszym świecie jest o nią coraz trudniej. Subtelność umiera w fast-foodach, na autostradach, w telewizji, w internecie, a wraz z nią znika, umiera człowiek, który potrafi słuchać drugiego, który potrafi z drugim rozmawiać” – taką refleksją Wojciech Pszoniak podzielił się na okładce audiobooka, którym świętował 50-lecie pracy twórczej.
Był genialnym aktorem. Brawurowa kreacja Moryca w „Ziemi obiecanej” przyniosła mu sławę i otworzyła drzwi do filmowego świata, choć na dużym ekranie zadebiutował nieco wcześniej.
Rola w „Dantonie” zwróciła uwagę zachodnich twórców na aktora z Polski. Rola Korczaka, żydowskiego doktora, który do końca towarzyszył podopiecznym z sierocińca, chwytała za serce. Kreacje na deskach paryskich teatrów (aktor wyjechał do Francji jeszcze w latach 80. ubiegłego wieku) wzruszały, śmieszyły, wyciskały łzy. To powszechnie znany wizerunek.
Wojciech Pszoniak mniej znany
A ten mniej znany? Wojciech Pszoniak pochodził ze Lwowa, dorastał na Śląsku, w Gliwicach. Dom we Lwowie wspominał jako ciepły i dostatni, ale później wszystko zniszczyła wojna. W młodości przyjaźnił się z Różewiczem, w wieku dojrzałym – z Czapskim i Giedroyciem.
Wspominał matkę, która przed wojną grała na skrzypcach, malowała i uczyła przyszłego aktora modlitw po żydowsku, ale przede wszystkim ojca, z którym był bardzo zżyty. Dla dorastającego nastolatka to on był autorytetem, mimo że szykanowany z powodu odmowy wstąpienia do partii zmagał się z bezrobociem, a rodzina – z biedą. Nagła śmierć ojca była ciosem dla 13-latka. „Chciałem popełnić samobójstwo” – wspominał w wywiadach.
Zmagał się z depresją, ale po pewnym czasie odnalazł sobie pasję, która nadała sens jego życiu – zapisał się do orkiestry wojskowej. Po dwóch latach spędzonych z muzykami stał się innym człowiekiem. Samodzielnym i odpowiedzialnym za siebie. Muzyka pochłonęła go tak bardzo, że zamierzał poświęcić jej przyszłość, ale przez pewien czas myślał także o… zostaniu księdzem.
Czytaj także:
Zmarł Sean Connery: pamiętny James Bond oraz mnich z „Imienia róży”
Doktorat ze sztuki aktorskiej
Ostatecznie jednak zdecydował się na aktorstwo, mimo że i tu początkowo nie szło mu łatwo. Pierwsze egzaminy do szkoły aktorskiej to pasmo porażek, ale też wielkiej determinacji. Udało się za kolejnym razem, a zła karta zdawała się odwracać.
Po przypadkowym zastępstwie na deskach krakowskiego teatru został zauważony. Posypały się propozycje zawodowe. Również ta z Francji, choć aktor zupełnie nie znał francuskiego.
Przygotował się jednak rzetelnie do rozmowy, cytując z pamięci możliwe pytania i odpowiedzi. Ponoć francuski reżyser, który go wtedy zaangażował, nie zorientował się, że Pszoniak nie mówił w tym języku. Kolejne lata wypełniły praca na scenie, w teatrze oraz… doktorat ze sztuki aktorskiej.
Wojciech Pszoniak i Pallotyni
Czas emigracji spędzał również u boku przyjaciół z paryskiej „Kultury” oraz u pallotynów. Często tam bywał, na spotkaniach autorskich Miłosza, Herberta, a także prywatnie. W wywiadach wspominał przyjaźń z ks. Zenonem Modzelewskim, dyrektorem francuskiego ośrodka pallotynów.
50-lecie pracy aktorskiej świętował wydaniem audiobooka z opowiadaniami Jerzego Szaniawskiego. „To moje koło ratunkowe przed nadejściem potopu, przed zalewem pospolitości, brutalności i wulgarności” – pisał we wstępie płyty.
„Wielki aktor nie mógł już nic powiedzieć…”
W ostatnich miesiącach aktor walczył z chorobą nowotworową. Ks. Andrzej Luter, przyjaciel i spowiednik, na łamach „Więzi” pisał:
Bywałem u niego w ostatnich tygodniach, dniach i godzinach życia. Pragnął sakramentów, ale i rozmów. Jedna z nich, na dwa tygodnie przed śmiercią, trwała kilka godzin. Tydzień później kolejne spotkanie, ale to już było bardziej milczenie, i bezradność. Wielki aktor nie mógł już nic powiedzieć, każde słowo przychodziło mu z trudnością.
Wojciech Pszoniak zmarł 19 października 2020 r. Msza św. pogrzebowa odprawiona zostanie we wtorek 3 listopada o godz. 12.30 w warszawskim Kościele Środowisk Twórczych i transmitowana będzie na kanale You Tube Duszpasterstwa Środowisk Twórczych w Warszawie.
Czytaj także:
Stefan Jaracz tak mówił o aktorstwie: to życiowe powołanie i misja specjalna
Czytaj także:
„Był tytanem modlitwy”. Kazimierz Kaczor o ks. Popiełuszce