Transmisja pochówków w internecie praktykowana jest na świecie już od dawna. W Polsce pogrzeby on-line stają się bardziej powszechne od kilku miesięcy. Zmuszeni warunkami, jakie przyniosła ze sobą pandemia, ograniczeni przez rządowe restrykcje sięgamy po rozwiązanie, którego w innych okolicznościach zapewne byśmy nawet nie rozważali. Czy pogrzeby on-line „się liczą” i czy ta usługa zostanie z nami na dłużej?
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Jak wyglądają takie pogrzeby on-line? Operator z kamerą i laptopem (niektóre firmy dysponują nawet wozami transmisyjnymi) pojawia się już na mszy w kościele lub w domu pogrzebowym. Następnie z żałobnikami udaje się na cmentarz.
Podczas takiej relacji w internecie filmowane na żywo są najważniejsze momenty: żałobna msza święta, przejście konduktu, ceremonia na cmentarzu. Transmisja zazwyczaj nie jest publiczna. Obejrzeć ją mogą wszyscy ci, którzy otrzymali hasło od najbliższych osoby zmarłej. Zazwyczaj nagranie dostępne jest na serwerze przez określony czas (najczęściej miesiąc). Firmy oferują także możliwość pobrania takiego filmu lub zachowania go – np. w formie płyty DVD.
Pogrzeby on-line rodem z Australii
Podobno na pomysł transmitowania pogrzebów w internecie jako pierwsi wpadli Australijczycy. Taką usługę zaproponowali już w 1997 roku pod nazwą „FuneralCast”. Kosztowała 470 dolarów australijskich, czyli mniej więcej 1300 złotych. Od 2005 roku na Antypodach funkcjonuje firma o tej samej nazwie specjalizująca się wyłącznie w nadawaniu na żywo z uroczystości pogrzebowych. Ich sloganem reklamowym jest fraza „Now Everyone Can Say Goodbye”, co przetłumaczyć można jako „Teraz każdy może się pożegnać”.
W 2012 roku taka sama usługa pojawiła się także w Wielkiej Brytanii. W jednym z zakładów pogrzebowych w miejscowości Torfaen w rok od wprowadzenia nowej usługi zorganizowano transmisję 22 pogrzebów. Choć może wydawać się, że liczba nie jest duża, to zainteresowanie tą propozycją na Wyspach dalej rosło. Obecnie podobno połowa walijskich zakładów pogrzebowych internetową transmisję pochówków ma w swojej ofercie. Nagrywanie uroczystości jest normą do tego stopnia, że w salach i kaplicach na stałe zainstalowano kamery. Tamtejsi właściciele firm funeralnych twierdzą, że nie spotkali się ze sprzeciwem wiernych czy księży.
Pogrzeby on-line nie takie nowe w Polsce
W Polsce takie rozwiązanie wciąż napawa zdumieniem, choć – co ciekawe – wcale nie jest nowością. Prawdopodobnie pierwsza taka transmisja została zrealizowana w 2013 roku przez firmę Zapamietane.pl. Były ochroniarz klubu dyskotekowego Tomasz Grodzki znalazł niszę i zaczął działać na terenie Górnego Śląska. Transmitował wówczas m.in. dla klientów w Stanach Zjednoczonych i Luksemburgu, którzy nie mogli przybyć na pogrzeb do Polski.
Stan pandemii, nowe obostrzenia dotyczące liczby osób uczestniczących w kościołach podczas nabożeństw, konieczność pozostania w kwarantannie – wszystkie te okoliczności sprawiają, że ludzie obawiają się, bądź nie mogą uczestniczyć osobiście w uroczystościach pogrzebowych.
W takiej sytuacji usługi transmisji on-line zyskują na popularności – nawet w Polsce, która hołduje tradycyjnym rozwiązaniom.
W jednej branży ochroniarz z dyskoteki oraz ministranci-filmowcy
Wśród różnych firm w branży funeralnej swoje usługi promuje m.in. lubelska firma Relive. Jej założyciele zapewniają, że mają doświadczenie pozwalające na to, by usługę wykonać przy zachowaniu powagi i należytego szacunku. Zaznaczają, że na swoim koncie mają nie tylko pracę przy produkcjach filmowych, ale także lata służenia do mszy jako ministranci.
Naszym celem jest chęć pomocy ludziom, którzy schorowani, z powodu kwarantanny lub restrykcji związanych z pandemią nie mogą być blisko przy osobie, którą lubili lub kochali, podczas jej ostatniej drogi. Dla wielu niemożność uczestnictwa w pogrzebie i pożegnania zmarłego to ogromna strata. Nowoczesna technika daje jednak opcję bezpośredniego bycia razem z rodziną poprzez streamingi online, bez względu na to, w jakim miejscu w Polsce i na świecie się znajdują. Dzięki pogrzebom online rodzina znów czuje się zjednoczona w tym trudnych i bolesnym czasie – tłumaczy Tomasz Jurowicz, który wraz z Andrzejem Majem tworzy firmę Relive.
„Nie mogłam uczestniczyć w pogrzebie męża”
Pogrzeby on-line to bez wątpienia biznes, który zapełnia kolejną niszę na rynku. Nie można jednak zaprzeczyć, że wychodzi on naprzeciw wielu osobom, które przez pandemię stoją przed poważnym dylematem:
Ze względu na stan zdrowia nie mogłam uczestniczyć w pogrzebie męża. Na początku pomysł streamingu uznałam za dziwny, ale to była piękna transmisja i jestem wdzięczna, że choć w ten sposób mogłam być z mężem i rodziną. Jakość streamingu była dobra, bez zakłóceń i z poszanowaniem godności wszystkich osób uczestniczących w ceremonii. Na dodatek mam piękną pamiątkę z pogrzebu w postaci filmiku – mówi Danuta Milczarek, wdowa.
Czy uczestnictwo w pogrzebie on-line „się liczy”?
Zdaniem ks. Szymona Klimczaka, wikariusza z archidiecezji częstochowskiej, pogrzeby on-line są przejawem „wyjścia wiernym naprzeciw i uznania różnorodności życiowych sytuacji”.
Sytuacji tak oczywistych jak choroba czy znaczna odległość i tych mniej oczywistych, bardzo indywidualnych przeszkód, które uczestnictwo w pogrzebie czynią niemożliwym bądź bardzo trudnym – komentuje duchowny specjalnie dla Aleteia Polska.
Kapłan zdaje sobie sprawę, że fizyczne uczestnictwo w mszy czy uroczystościach pogrzebowych nie zawsze jest możliwe:
Z pewnością bliska rodzina chciałaby uczestniczyć w pogrzebie bezpośrednio, w kościele, na cmentarzu. Być blisko siebie i ciała czy prochów zmarłego. Niestety, nie zawsze to jest możliwe. Tym bardziej z wiadomego powodu pandemii, z którą tylko w Polsce mierzymy się już co najmniej od wiosny. Czasem starsze osoby słusznie obawiają się podjąć ryzyko podróży i uczestnictwa, a młodsi, dalej spokrewnieni, nie chcą generować ryzyka dodatkowego. I tak transmisja on-line staje się przestrzenią duchowej łączności i wspólnego przeżywania żałoby.
Pojawić się mogą wątpliwości, czy dla katolika, który chce zdalnie włączyć się w modlitwę o zbawienie duszy zmarłego takie załatwienie sprawy on-line ma sens? Czy takie uczestnictwo „się liczy”?
Pogrzeb to zawsze sytuacja delikatna, a dla najbliższej rodziny dramatyczna. Stąd myślę, że klucz „liczy się” jest niewłaściwie dobrany. Rozumiem jednak intencje, bo każda modlitwa, w której uczestniczymy za pośrednictwem mediów ma wartość. Kościół i papieże od pierwszej połowy XX wieku z mediów korzystają. Spójrzmy chociażby na niedzielny Anioł Pański – dziś z papieżem Franciszkiem – uważa ks. Szymon Klimczak, wikariusz archidiecezji częstochowskiej.
Substytut ważny dla przeżywania żałoby
Psycholog i psychoterapeuta Piotr Goc, który specjalnie dla Aleteia Polska komentuje zjawisko pogrzebów on-line podkreśla, że są one rodzajem substytutu, który w czasach pandemii może być pomocny. Zauważa jednak, że odczucia w trakcie transmisji będą z pewnością inne:
Uczestnictwo w ceremonii za pośrednictwem internetu, o ile nie wpływa raczej na zmianę emocji, na pewno może zmieniać ich natężenie. Możemy mieć również pewną trudność związaną ze skupieniem, modlitwą. Siłą rzeczy nie odczujemy wydarzenia wszystkimi zmysłami, takimi jak zapach czy przejmujący, przenikający zebranych w kościele, śpiew.
Psycholog radzi, by do takiego przeżywania pogrzebu on-line się przygotować:
Może warto zapalić świeczkę, postawić zdjęcie zmarłego, odmówić wcześniej modlitwę, ubrać się tak samo, jakbyśmy na ten pogrzeb się udawali osobiście.
Piotr Goc zaznacza, że uczestnictwo w pogrzebie jest bardzo ważnym elementem żałoby.
Tradycyjność pogrzebu jest w nas tak mocno zakorzeniona, że może być nam trudno przeżywać go inaczej, online. Nie będzie otwartej trumny, nie będzie można pożegnać się z ciałem, zapłakać nad grobem. Nie będziemy mogli też wziąć udziału w takich symbolicznych rytuałach jak położenie wieńca czy zapalenie znicza.
Czy pogrzeby on-line zostaną z nami na dłużej?
Czy pogrzeby on-line mają szansę zakorzenić się w Polsce na dłużej, nawet w erze popandemicznej? Powątpiewa w to psycholog Piotr Goc:
Myślę, że należy to osadzić w kulturze. Polska jest narodem dość konserwatywnym, jeśli chodzi o pogrzeby – mamy do nich podejście głęboko religijne. Sądzę, że większości z nas trudno byłoby zdecydować się na formę online, mając możliwość uczestniczenia w ceremonii w sposób tradycyjny.
Zdaniem psychologa osobisty udział w pogrzebie ma wielkie znaczenie dla żałobników, którzy potrzebują bliskości ze zmarłym, trumną, jego ciałem. Przeżywają to jako element ostatniej drogi.
To szczególnie istotne w małych miasteczkach i wsiach, gdzie często całe sąsiedztwa biorą udział w uroczystościach pogrzebowych. Tam tym bardziej trudno wyobrazić sobie wersję on-line takiego wydarzenia.
Ks. Szymon Klimczak proponuje zasadę, którą warto byłoby się kierować w ocenie pogrzebów on-line:
Myślę, że ważna tu jest zasada, że lepiej razem, w fizycznej bliskości (bo przecież ciało ma znaczenie!), niż daleko i wirtualnie oraz lepiej wirtualnie niż w ogóle.
W przenoszeniu nabożeństw do świata wirtualnego widzi jednak pewne niebezpieczeństwo i przypomina słowa Ojca Świętego, który ostrzegał przed „migracją cyfrową”:
W adhortacji do młodzieży Franciszek docenia rolę mediów, szczególnie cyfrowych, ale pisze również: „Zanurzenie w świecie wirtualnym doprowadziło do swoistej „migracji cyfrowej”, czyli dystansowania się od rodziny, od wartości kulturowych i religijnych, co prowadzi wiele osób do świata samotności (…), aż po doświadczenie braku korzeni, pomimo że fizycznie pozostaje się w tym samym miejscu”. Może to dotyczyć także rozpowszechnienia modlitwy on-line.
Czytaj także:
Msza pogrzebowa ks. Pawlukiewicza przeniesiona na dziś. Transmisja od godz. 20.00
Czytaj także:
Alicjo! Śpiąc, zrobiłaś więcej niż niejeden zdrowy człowiek! Pogrzeb 19-letniej ewangelizatorki