separateurCreated with Sketch.

Jak lekarz nieoczekiwanie pomógł bezrobotnej wdowie z 4 dzieci

DOCTOR
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Annalisa Teggi - 14.11.20
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Kiedy potrzebująca matka poprosiła lekarza swojego syna o pomoc, nie wiedziała, że to spotkanie zmieni ich oboje.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Takie wydarzenia pokazują nam, że solidarność jest naprawdę obecna w naszym świecie. Doskonały przykład dotarł do nas z Neapolu w ostatnich tygodniach. Anna, wdowa z czworgiem dzieci, miała wielkie trudności: nie miała pracy, a jedno z jej dzieci było chore. Otrzymała spontaniczną i konkretną pomoc od lekarza, a potem od kolejnych osób. Wszystko dzięki wpisowi na Facebooku.

 

Rodzina w potrzebie

16 października dr Eduardo Ponticiello ze szpitala Santo Bono w Neapolu opublikował historię na swojej tablicy na Facebooku, a strona Nessuno tocchi Ippocrate udostępniła ją szerokiej publiczności:

Anna zadzwoniła do niego z pilną prośbą i była prawie zdesperowana. Powiedziała:

Doktorze, jestem Anna, nie wiem, czy mnie pamiętasz… Dawno temu odwiedziłeś w szpitalu mojego syna, chłopca, który miał zapalenie opon mózgowych. Pamiętasz? Muszę cię prosić o przysługę. Przyjdź do mojego domu, moja najmłodsza córka jest chora. Wyślę ci mój adres w wiadomości.

Kiedy lekarz przybył do jej domu, „bardzo skromnego mieszkania, ale czystego i pachnącego godnością”, zastał nie tylko małą dziewczynkę z gorączką, ale przebłysk życia naznaczonego wielkim cierpieniem.

Anna rok temu straciła męża, kiedy podczas pracy spadł z rusztowania. Aby utrzymać czwórkę swoich dzieci, pracowała przy sprzątaniu, ale ograniczenia związane z pandemią sprawiły, że nie była już w stanie wykonywać swojej pracy.

Nie miała samochodu, żeby zabrać chorą córkę do szpitala, więc w ostateczności zwróciła się do lekarza, który wcześniej leczył jej syna, gdy miał zapalenie opon mózgowych. To zrozumiałe, że w ciemności tej tragicznej sytuacji jej umysł zwrócił się do punktu światła, w którym już doświadczyła współczucia.

 

Prezent

Na szczęście wizyta dr. Ponticellego pokazała, że ​​choroba dziewczynki to nic poważnego. Nie mogąc zapłacić lekarzowi – który w każdym razie zapewnił ją, że nie pobierze od niej opłaty za wizytę – Anna nadal chciała mu jakoś podziękować, więc dała mu naszyjnik, który miała na sobie.

Mogę ci tylko dać to i filiżankę kawy – powiedziała. – Dziękuję, doktorze, i niech Matka Boża wam towarzyszy.

Jest ogromne bogactwo w pokorze kogoś, kto oferuje kawę i towarzystwo Nieba. W udrękach człowiek o dobrym sercu może przeżyć tajemnicę wyciągania ręki do innych i powierzenia się hojnym rękom, przez które działa Bóg.

Kiedy lekarz podzielił się szczegółami niespodziewanego i wzruszającego spotkania w domu Anny, niektórzy skrytykowali fakt, że przyjął naszyjnik kobiety. Przyjęcie tego było jednak gestem, który nie był zły, ale w pełni szanował godność kobiety.

Spontaniczna dobroczynność

Wielu zrozumiało prawdziwy sens tej historii, o czym świadczy fakt, że zaledwie dzień po tym, jak dr Ponticiello podzielił się tą wiadomością, nadeszły dwie dobre wiadomości: Anna otrzymała ofertę pracy w sklepie spożywczym. Żywność i zabawki dla jej dzieci zostały przekazane anonimowo.

Post doktora Ponticiellego został udostępniony przez setki osób. W takich przypadkach nie chcemy mówić, że publikacja „stała się wirusowa”, ponieważ to, co się dzieje, jest przeciwieństwem choroby zakaźnej. To nie jest coś, co „atakuje” ludzi wbrew ich woli; zamiast tego jest to kwestia wolnej inicjatywy, kiedy ludzie rozpoznają w potrzebach innych coś, co wpływa na nas wszystkich.

Dzisiejsze życie ludzi jest niezwykle zabiegane; wszyscy musimy żonglować jakąś kombinacją pracy, życia rodzinnego, nauki, modlitwy itp. i możemy bardzo wciągnąć się w nasze własne sprawy. W samym środku zamieszania codziennego życia musimy zdecydować, czy zignorować lub przyjąć kluczowe wyzwanie, jakim jest traktowanie osoby obok nas jako towarzysza, jako bliźniego i dziecka Bożego oraz pamiętanie, że to w dużej mierze nasza sprawa, jeśli się potknie lub upadnie.

Szybka lektura przypowieści o dobrym Samarytaninie (Łk 10, 25-37) czy też opis Sądu Ostatecznego (Mt 25, 31-46) nie pozostawia wątpliwości. Teraz bardziej niż kiedykolwiek, kiedy pandemia dotknęła tak wielu ludzi, mamy wiele okazji, by kochać innych i podnosić ich na duchu poprzez konkretne akty miłosierdzia.


NOWORODEK ŚCIĄGA MASECZKĘ
Czytaj także:
Noworodek ściąga maskę lekarza i staje się „znakiem nadziei”


BLIŹNIĘTA SYJAMSKIE
Czytaj także:
Lekarze z Bambino Gesù rozdzielili bliźniaczki zrośnięte czaszkami. Takiej operacji jeszcze nie było

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.