51-letnia Amerykanka Julie Loving została surogatką własnej córki, która – zdaniem lekarzy – nie była w stanie donosić ciąży.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Mała Briar Juliette Lockwood urodziła się przez cesarskie cięcie 2 listopada w jednym z chicagowskich szpitali. Wszystko odbyło się na 10 dni przed planowanym terminem rozwiązania. Trudno stwierdzić jednak, kto skupił na sobie więcej uwagi lekarzy – nowo narodzona dziewczynka, czy może raczej jej babcia, która wydała ją na świat.
W trakcie porodu Julie towarzyszyli biologiczni rodzice dziewczynki – Breanna i Aaron Lockwood.
To z pewnością był surrealistyczny proces: widzisz swoją mamę, widzisz, przez co przechodzi i wiesz, że robi to wszystko dla ciebie. To był dzień pełen emocji, wypełniony równocześnie radością, ale i łzami. Nie zabrakło też lęku – wspomina Breanna Lockwood w rozmowie z „Good Morning America”.
Surogacja po nieudanych staraniach o dziecko
Breanna wraz ze swoim mężem Aaronem starania o dziecko rozpoczęli tuż po ślubie w 2016 roku. Po roku nieudanych prób, zgłosili się do kliniki leczenia niepłodności, gdzie kilkukrotnie poddali się procedurze zapłodnienia in vitro. 29-latka miała kilka poronień, w tym m.in. ciąży bliźniaczej, przeszła także kilka operacji.
W końcu po około 2 latach lekarze orzekli, że kobieta nie będzie w stanie donosić ciąży samodzielnie. Doktor prowadzący Brian Kaplan zasugerował skorzystanie z usług surogatki – np. członka rodziny lub przyjaciółki. Jak czytamy w „Good Morning America”, dr Kaplan zaznaczył, że załatwienie tego przez funkcjonujące w USA agencje mogłoby oznaczać koszt ponad 100 tys. dolarów.
51-latka urodziła sobie wnuczkę
29-letnia Lockwood przyznaje, że przez myśl jej nie przeszło, że jej własna matka może zostać jej surogatką. Matka Breanny zaproponowała, że uda się na wizytę do kliniki razem z nią, by okazać jej wsparcie. W trakcie wizyty zaskoczyła własną córkę i poinformowała lekarza, że jest gotowa zostać surogatką.
Zanim to się jednak wydarzyło, 51-latkę poddano wielu badaniom. Miały one sprawdzić, czy jej organizm będzie w stanie donosić ciążę. Badania dały dobre wyniki.
51-latka musiała przejść wiele badań, by upewnić się, że jej organizm będzie w stanie donosić ciążę. Odwiedziła łącznie pięciu specjalistów: w tym dr. Kaplana, ale też położnika badającego ciąże wysokiego ryzyka, jej własnego ginekologa-położnika, lekarza pierwszego kontaktu oraz psychologa.
Surogacja – co Kościół mówi na ten temat?
Ks. Artur Stopka temat surogacji w kontekście nauki Kościoła katolickiego omówił szerzej w tekście pt. Surogacja. Dlaczego Kościół mówi „nie”?
Ks. Stopka w swoim artykule cytuje m.in. Katechizm Kościoła Katolickiego, który do kwestii surogacji odnosi się następująco:
Techniki, które powodują oddzielenie rodzicielstwa wskutek interwencji osoby spoza małżeństwa (oddawanie spermy lub jaja, macierzyństwo zastępcze), są głęboko niegodziwe. Techniki te (sztuczna inseminacja i sztuczne zapłodnienie heterologiczne) naruszają prawo dziecka do urodzenia się z ojca i matki, których zna i którzy połączeni są węzłem małżeńskim. Techniki te pozostają w sprzeczności z wyłącznym prawem małżonków do „stania się ojcem i matką wyłącznie dzięki sobie”. (KKK 2376).
Tematem macierzyństwa z ramienia Sekretariatu Komisji Episkopatów Wspólnoty Europejskiej (COMECE) zajmuje się specjalna grupa robocza do spraw bioetycznych. Zdaniem członków tej grupy surogacja jest „dynamicznie rozwijającą się praktyką”.
Ks. Artur Stopka wspomina w swoim artykule, że w październiku 2016 roku Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy (PACE) odrzuciło projekt rekomendacji dopuszczających praktykę macierzyństwa zastępczego pod warunkiem „zabezpieczenia praw dzieci”.
Czytaj także:
Organizacje z całego świata protestują przeciwko surogacji na Ukrainie