separateurCreated with Sketch.

O. Raniero Cantalamessa: kardynał, który wybrał prostotę i nie chce być biskupem

RANIERO CANTALAMESSA
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Od 40 lat jest kaznodzieją Domu Papieskiego. W Brazylii zapełnia stadiony, na Filipinach głosił rekolekcje dla tysięcy księży. Miał popularny program w telewizji. Gdy był u szczytu popularności, nagle zrezygnował i zamieszkał w pustelni…

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Cantalamessa, czyli „śpiewaj mszę”

Został kardynałem, choć nie chce być biskupem. Ojciec Raniero Cantalamessa od czterdziestu lat jest kaznodzieją Domu Papieskiego, czyli głosi Słowo Boże kolejnym papieżom i ich najbliższym współpracownikom. – Ta nominacja to uznanie znaczenia Słowa Bożego w życiu Kościoła, a nie mojej osoby – mówi włoski kapucyn.

Niezależnie od pory roku lubi chodzić w sandałach nakładanych na bose stopy. Jego wizytówką jest szeroki uśmiech, wysłużony franciszkański habit i pozdrowienie „Pokój i dobro”.

Jego nazwisko w wolnym tłumaczeniu brzmi „śpiewaj mszę”. Niezależnie na jaki temat z nim się rozmawia, prędzej czy później zacznie wszystko odnosić do mocy Słowa i nieskończonej miłości Boga do każdego człowieka.

Głosić Słowo Boże

– Przez lata zajmowałem się Biblią zawodowo na uniwersytecie. Pewnego dnia doświadczyłem jednak takiej mocy Boga w moim życiu, że musiałem zacząć głosić Jego Słowo ludziom. Bóg istnieje i to wystarczy – mówi ojciec Raniero.

Ściany uniwersytetu zaczęły być dla niego za ciasne, dlatego wybrał aulę, którą jest cały świat. Co roku dzieli się doświadczeniem Boga w kilkunastu krajach świata, w czym pomaga mu zacięcie poligloty.

W Brazylii zapełnia stadiony, na Filipinach głosił tygodniowe rekolekcje dla 4 tys. księży i ponad stu biskupów. – W moim życiu było kilka powołań, każde coraz bardziej zaskakujące. Gdy na nie odpowiadałem, wielu mówiło, że zwariowałem – wyznaje.

Kapucyn

Urodził się w Colli del Tronto w środkowych Włoszech w 1934 roku. Już jako 12-latek wstąpił do niższego seminarium duchownego zakonu braci mniejszych kapucynów.

Rodzice nie byli najszczęśliwsi z tego wyboru. Myśleli, że szybko mi przejdzie ponieważ byłem rozrabiaką i trudno mi było usiedzieć w miejscu – wspomina.

Mama zajmowała się domem, tato było robotnikiem. W trudnych powojennych czasach jego największym marzeniem dla syna było to, że wykształci się na księgowego. Pan Bóg dał więcej.

Po trzech miesiącach w zakonie przeżył pierwsze rekolekcje. - One stały się fundamentem całego mego dotychczasowego życia. Zrozumiałem z pewnością, że Pan mnie wzywa i nigdy w to powołanie nie zwątpiłem – wyznaje kapucyn.

Wykładowca

Formację zakonną przeszedł u boku Matki Bożej w Loreto. W sanktuarium Świętego Domku przyjął w 1958 r. święcenia kapłańskie. Właśnie tam nauczył się oczyszczać zdobywaną wiedzę teologiczną w prostej wierze ludu Bożego, szczególnie przybywających tam ludzi chorych. A także odkrywać Jezusa przez Maryję.

Zaczęto dostrzegać wiele jego talentów i kariera kościelna stanęła przed nim otworem. Ukończył teologię na uniwersytecie w szwajcarskim Fryburgu oraz języki i literaturę klasyczną na uniwersytecie w Mediolanie.

Z dwoma doktoratami w kieszeni szybko rozpoczął pracę naukową. Wykładał historię starożytnego chrześcijaństwa i był dyrektorem Wydziału Nauk Religijnych Uniwersytetu Najświętszego Serca w Mediolanie. Wciąż pogłębiał swe studia biblijne i patrystyczne, będąc ogromnym fanem mądrości Ojców Kościoła.

Chrzest w Duchu Świętym

Wtedy wydarzyło się coś, co rozpatruje w wymiarze kolejnego powołania. – Ten dzień dzieli moje życie na dwie części – mówi. Dzięki przyjaciołom trafił do Katolickiej Odnowy Charyzmatycznej, gdzie w czasie modlitwy, mimo swego sceptycyzmu, przeżył tzw. chrzest w Duchu Świętym.

– Było to przemieniające życie doświadczenie miłości Boga. Usłyszałem wyraźnie głos Pana, który wzywał mnie do posługi kaznodziejskiej – wyznaje.

Był rok 1979 kiedy zrezygnował z kariery uniwersyteckiej i ruszył w świat głosić Słowo Boże, nie tylko katolikom. Stąd jego autodefinicja bycia małym trybikiem w łańcuchu przekazywania Ewangelii światu.

Kaznodzieja Domu Papieskiego

Wtedy przyszło kolejne powołanie, będące jednocześnie potwierdzeniem jego dotychczasowej drogi. – Zadzwonił przełożony i spytał, czy mam jakieś ważne powody, by nie zostać kaznodzieją Domu Papieskiego, ponieważ taką funkcję chce mi powierzyć Jan Paweł II. Nie miałem – wspomina.

To powołanie potwierdził Benedykt XVI i Franciszek. – Kiedy miałem wygłosić pierwsze kazanie, przeżywałem tremę. Miałem mówić do papieża, a w pierwszej ławce siedział prefekt Kongregacji Nauki Wiary, ówczesny kard. Joseph Ratzinger. W kaplicy było wielu wybitnych teologów.

Wtedy zrozumiałem, że ja tylko dzielę się Ewangelią i nie ma co się bać – opowiada.

Kazania dla papieży

Nieprzerwanie od 40 lat we wszystkie piątki Wielkiego Postu i Adwentu głosi Słowo kolejnym papieżom i ich najbliższym współpracownikom. Wygłasza także kazanie w czasie liturgii Wielkiego Piątku.

Mimo obostrzeń pandemicznych tak będzie i w tym roku. Spotkania zostały tylko przeniesione z kaplicy Redemptoris Mater w Pałacu Apostolskim do Auli Pawła VI, gdzie jest więcej miejsca.

– Nieraz pytają mnie, czy nie brakuje mi tematów. Odpowiadam, że Biblia jest niewyczerpalnym źródłem inspiracji dla naszego życia – mówi papieski kaznodzieja. W czasie kryzysu wywołanego koronawirusem punktem wyjścia jego rozważań będą Słowa z Psalmu 90 „Naucz nas liczyć dni nasze, abyśmy osiągnęli mądrość serca”, a ich tematem „Pandemia okazją do medytacji nad niektórymi prawdami wiecznymi”.

– Te kazania są dla mnie ogromną lekcją. Pokazują pokorę papieży, którzy chcą słuchać prostego księdza, ponieważ ten głosi im Słowo Boże – mówi kaznodzieja.

Z telewizji do pustelni

Prawdziwą sławę i rozpoznawalność przyniosła ojcu Raniero telewizja „Rai Uno”, w której przez wiele lat przybliżał Ewangelię Włochom w programie „Motywy nadziei”. Mimo ogromnej oglądalności niespodziewanie zrezygnował z tej formy działalności, gdy odkrył przed sobą kolejne powołanie – kontemplacyjne.

Zamieszkał 80 km od Rzymu w pustelni, gdzie jako kapłan służy niewielkiej wspólnocie mniszek, klarysek kapucynek. – Zawsze pragnąłem połączyć pracę kaznodziejską z rekolekcjami i modlitwą i ta wspólnota mi to daje. Tu mogę też spokojnie pisać – wyznaje kapucyn, którego wiele książek to bestselery przetłumaczone na niemal 20 języków świata.

Jego „Życie w Chrystusie. Duchowe przesłanie Listu do Rzymian” stało się drogą nawrócenia dla wielu ludzi.

Nie chce być biskupem

Mimo że został kardynałem, nic nie zamierza zmieniać w swym życiu. – Tak długo, jak Bóg da mi siły, będę głosił Słowo Boże, a także wspierał modlitwą posługę Ojca Świętego – dodaje.

Franciszka poprosił, by nie musiał przyjmować święceń biskupich. Jego argumentacja była prosta, jak całe jego życie: biskup, to przede wszystkim pasterz, a on z powodu wieku nie da rady już nim być.

Z charakterystycznym dla siebie poczuciem humoru dodał jeszcze jeden ważny powód: „gdybym umarł jako biskup, na pewno by nie pozwolili mnie pochować w habicie franciszkańskim, który kocham, a to jest moje najgłębsze pragnienie”.

Pokora, służba oraz głoszenie Słowa i ewangelizacja, to prawdziwa droga odnowy Kościoła według kardynała Canatalamessy.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!