Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Cantalamessa, czyli „śpiewaj mszę”
Został kardynałem, choć nie chce być biskupem. Ojciec Raniero Cantalamessa od czterdziestu lat jest kaznodzieją Domu Papieskiego, czyli głosi Słowo Boże kolejnym papieżom i ich najbliższym współpracownikom. – Ta nominacja to uznanie znaczenia Słowa Bożego w życiu Kościoła, a nie mojej osoby – mówi włoski kapucyn.
Niezależnie od pory roku lubi chodzić w sandałach nakładanych na bose stopy. Jego wizytówką jest szeroki uśmiech, wysłużony franciszkański habit i pozdrowienie „Pokój i dobro”.
Jego nazwisko w wolnym tłumaczeniu brzmi „śpiewaj mszę”. Niezależnie na jaki temat z nim się rozmawia, prędzej czy później zacznie wszystko odnosić do mocy Słowa i nieskończonej miłości Boga do każdego człowieka.
Głosić Słowo Boże
– Przez lata zajmowałem się Biblią zawodowo na uniwersytecie. Pewnego dnia doświadczyłem jednak takiej mocy Boga w moim życiu, że musiałem zacząć głosić Jego Słowo ludziom. Bóg istnieje i to wystarczy – mówi ojciec Raniero.
Ściany uniwersytetu zaczęły być dla niego za ciasne, dlatego wybrał aulę, którą jest cały świat. Co roku dzieli się doświadczeniem Boga w kilkunastu krajach świata, w czym pomaga mu zacięcie poligloty.
W Brazylii zapełnia stadiony, na Filipinach głosił tygodniowe rekolekcje dla 4 tys. księży i ponad stu biskupów. – W moim życiu było kilka powołań, każde coraz bardziej zaskakujące. Gdy na nie odpowiadałem, wielu mówiło, że zwariowałem – wyznaje.
Kapucyn
Urodził się w Colli del Tronto w środkowych Włoszech w 1934 roku. Już jako 12-latek wstąpił do niższego seminarium duchownego zakonu braci mniejszych kapucynów.
– Rodzice nie byli najszczęśliwsi z tego wyboru. Myśleli, że szybko mi przejdzie ponieważ byłem rozrabiaką i trudno mi było usiedzieć w miejscu – wspomina.
Mama zajmowała się domem, tato było robotnikiem. W trudnych powojennych czasach jego największym marzeniem dla syna było to, że wykształci się na księgowego. Pan Bóg dał więcej.
Po trzech miesiącach w zakonie przeżył pierwsze rekolekcje. - One stały się fundamentem całego mego dotychczasowego życia. Zrozumiałem z pewnością, że Pan mnie wzywa i nigdy w to powołanie nie zwątpiłem – wyznaje kapucyn.
Wykładowca
Formację zakonną przeszedł u boku Matki Bożej w Loreto. W sanktuarium Świętego Domku przyjął w 1958 r. święcenia kapłańskie. Właśnie tam nauczył się oczyszczać zdobywaną wiedzę teologiczną w prostej wierze ludu Bożego, szczególnie przybywających tam ludzi chorych. A także odkrywać Jezusa przez Maryję.
Zaczęto dostrzegać wiele jego talentów i kariera kościelna stanęła przed nim otworem. Ukończył teologię na uniwersytecie w szwajcarskim Fryburgu oraz języki i literaturę klasyczną na uniwersytecie w Mediolanie.
Z dwoma doktoratami w kieszeni szybko rozpoczął pracę naukową. Wykładał historię starożytnego chrześcijaństwa i był dyrektorem Wydziału Nauk Religijnych Uniwersytetu Najświętszego Serca w Mediolanie. Wciąż pogłębiał swe studia biblijne i patrystyczne, będąc ogromnym fanem mądrości Ojców Kościoła.
Chrzest w Duchu Świętym
Wtedy wydarzyło się coś, co rozpatruje w wymiarze kolejnego powołania. – Ten dzień dzieli moje życie na dwie części – mówi. Dzięki przyjaciołom trafił do Katolickiej Odnowy Charyzmatycznej, gdzie w czasie modlitwy, mimo swego sceptycyzmu, przeżył tzw. chrzest w Duchu Świętym.
– Było to przemieniające życie doświadczenie miłości Boga. Usłyszałem wyraźnie głos Pana, który wzywał mnie do posługi kaznodziejskiej – wyznaje.
Był rok 1979 kiedy zrezygnował z kariery uniwersyteckiej i ruszył w świat głosić Słowo Boże, nie tylko katolikom. Stąd jego autodefinicja bycia małym trybikiem w łańcuchu przekazywania Ewangelii światu.
Kaznodzieja Domu Papieskiego
Wtedy przyszło kolejne powołanie, będące jednocześnie potwierdzeniem jego dotychczasowej drogi. – Zadzwonił przełożony i spytał, czy mam jakieś ważne powody, by nie zostać kaznodzieją Domu Papieskiego, ponieważ taką funkcję chce mi powierzyć Jan Paweł II. Nie miałem – wspomina.
To powołanie potwierdził Benedykt XVI i Franciszek. – Kiedy miałem wygłosić pierwsze kazanie, przeżywałem tremę. Miałem mówić do papieża, a w pierwszej ławce siedział prefekt Kongregacji Nauki Wiary, ówczesny kard. Joseph Ratzinger. W kaplicy było wielu wybitnych teologów.
Wtedy zrozumiałem, że ja tylko dzielę się Ewangelią i nie ma co się bać – opowiada.
Kazania dla papieży
Nieprzerwanie od 40 lat we wszystkie piątki Wielkiego Postu i Adwentu głosi Słowo kolejnym papieżom i ich najbliższym współpracownikom. Wygłasza także kazanie w czasie liturgii Wielkiego Piątku.
Mimo obostrzeń pandemicznych tak będzie i w tym roku. Spotkania zostały tylko przeniesione z kaplicy Redemptoris Mater w Pałacu Apostolskim do Auli Pawła VI, gdzie jest więcej miejsca.
– Nieraz pytają mnie, czy nie brakuje mi tematów. Odpowiadam, że Biblia jest niewyczerpalnym źródłem inspiracji dla naszego życia – mówi papieski kaznodzieja. W czasie kryzysu wywołanego koronawirusem punktem wyjścia jego rozważań będą Słowa z Psalmu 90 „Naucz nas liczyć dni nasze, abyśmy osiągnęli mądrość serca”, a ich tematem „Pandemia okazją do medytacji nad niektórymi prawdami wiecznymi”.
– Te kazania są dla mnie ogromną lekcją. Pokazują pokorę papieży, którzy chcą słuchać prostego księdza, ponieważ ten głosi im Słowo Boże – mówi kaznodzieja.
Z telewizji do pustelni
Prawdziwą sławę i rozpoznawalność przyniosła ojcu Raniero telewizja „Rai Uno”, w której przez wiele lat przybliżał Ewangelię Włochom w programie „Motywy nadziei”. Mimo ogromnej oglądalności niespodziewanie zrezygnował z tej formy działalności, gdy odkrył przed sobą kolejne powołanie – kontemplacyjne.
Zamieszkał 80 km od Rzymu w pustelni, gdzie jako kapłan służy niewielkiej wspólnocie mniszek, klarysek kapucynek. – Zawsze pragnąłem połączyć pracę kaznodziejską z rekolekcjami i modlitwą i ta wspólnota mi to daje. Tu mogę też spokojnie pisać – wyznaje kapucyn, którego wiele książek to bestselery przetłumaczone na niemal 20 języków świata.
Jego „Życie w Chrystusie. Duchowe przesłanie Listu do Rzymian” stało się drogą nawrócenia dla wielu ludzi.
Nie chce być biskupem
Mimo że został kardynałem, nic nie zamierza zmieniać w swym życiu. – Tak długo, jak Bóg da mi siły, będę głosił Słowo Boże, a także wspierał modlitwą posługę Ojca Świętego – dodaje.
Franciszka poprosił, by nie musiał przyjmować święceń biskupich. Jego argumentacja była prosta, jak całe jego życie: biskup, to przede wszystkim pasterz, a on z powodu wieku nie da rady już nim być.
Z charakterystycznym dla siebie poczuciem humoru dodał jeszcze jeden ważny powód: „gdybym umarł jako biskup, na pewno by nie pozwolili mnie pochować w habicie franciszkańskim, który kocham, a to jest moje najgłębsze pragnienie”.
Pokora, służba oraz głoszenie Słowa i ewangelizacja, to prawdziwa droga odnowy Kościoła według kardynała Canatalamessy.