Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Ścisły post, codzienne chodzenie na roraty, generalne porządki w domu, ale też… swatanie małżeństw. Tak dawniej obchodzono w Polsce Adwent.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Adwent. Liganie na początek
Nadejście adwentu na Podlasiu, wschodnim Mazowszu i północnej Lubelszczyźnie obwieszczała gra na ligawach – bardzo długich drewnianych instrumentach w kształcie rogu. Dźwięk wydobywający się z takiej trąby zwano liganiem.
Liganie było sygnałem, że aż do Bożego Narodzenia mają zamilknąć wszystkie instrumenty muzyczne i należy zrezygnować z wesel i zabaw. Nastawał bowiem czas gorliwych praktyk religijnych, powagi i pobożnej zadumy.
Kto chciałby dzisiaj posłuchać niezwykłego, przejmującego dźwięku ligawki, może pojechać do Ciechanowca, gdzie co roku na początku grudnia organizowany jest Konkurs gry na instrumentach pasterskich, na który zjeżdżają się miłośnicy tych instrumentów z całej Polski i innych krajów.
Roraty bez wymówek…
Najważniejszy polski zwyczaj adwentowy, pochodzący aż z XIII wieku, przetrwał do dzisiaj – choć nie jest już teraz tak powszechnie praktykowany jak dawniej. Było to chodzenie na poranną mszę świętą, nazywaną roratami (od pierwszych słów łacińskiej pieśni „Rorate cæli desuper…” („Spuśćcie rosę, niebiosa…”). Duża odległość od kościoła nie była tutaj żadną wymówką. Na roraty chodziło się albo jeździło całymi rodzinami lub w grupach sąsiedzkich, z zapalonymi lampionami.
Zgodnie z dawnymi kościelnymi zasadami w Adwencie w środy, piątki i soboty obowiązywał post. Etnograf Oskar Kolberg pisał: „Adwent jest czasem świętym. Nie piją w czasie niego wódki, nie jedzą mięsa, słoniny, a w środy, piątki i soboty ani masła nie używają, ani mleka, które zastępuje olej”. Powszechnie uważano, że osoba, która nie zachowa tego umartwienia, w wigilijny wieczór nie zobaczy gwiazdki na niebie.
… a po roratach
Nie zawsze jednak było aż tak poważnie. W wielu rejonach Polski istniał zwyczaj, że po roratach panny wracające z kościoła zaczepiały napotkanych mężczyzn, okręcały ich swawolnie dookoła i wołały: „Roracie, roracie, jak na imię macie?”. Usłyszane imię miało wróżyć imię przyszłego małżonka.
Adwent był dawniej zwyczajowo czasem szukania męża lub żony (nazywano go nawet czasem swadziebnym). Stąd wzięły się przysłowia: „Kto się zaleca w adwenta, będzie miał żonę na święta” i „W adwencie same zięcie, w karnawale nie ma wcale” (tzn. w karnawale wszyscy dawni kawalerowie są już żonaci).
Długie zimowe wieczory były czasem spotkań sąsiadek, które wykonywały razem prace domowe, takie jak darcie pierza, przebieranie fasoli i przędzenie. Pracy towarzyszyły niesamowite historie o duchach, topielcach i czarach. Nierzadko pod okna izby, w której siedziały kobiety, podkradali się kawalerowie i straszyli je stukając w szyby i ściany, zawodząc i pokazując w oknach twarze czarne od sadzy, a potem z krzykiem wpadali do izby i płatali różne figle, np. rozsypywali pierze. Po spotkaniu kawalerowie mogli odprowadzić do domu dziewczęta. Oczywiście dlatego, że były one bardzo wystraszone…
Kto w Adwent ziemię pruje?
Dawniej wierzono, że ziemia wraz z nadejściem zimy zapada w sen, z którego budzi się dopiero w marcu. Nie wolno było jej przeszkadzać. Zakazane były nie tylko prace rolne, ale nawet wbijanie kołków, kopanie dołów, a nawet energiczne skakanie albo uderzanie w ziemię kijem. Za takie zniewagi ziemia karała chorobami, wojną i nieurodzajem. „Kto ziemię w adwent pruje, ta mu trzy lata choruje” – przestrzegano się nawzajem. Dawniej adwent rozpoczynał się nazajutrz po dniu świętego Marcina (11 listopada), więc do tego dnia należało bezwzględnie zakończyć wszelkie prace polowe.
Innym ważnym dniem było wspomnienie św. Łucji (13 grudnia). Dopiero wtedy można było zacząć przygotowania do Godów, czyli Bożego Narodzenia. Nieprzestrzeganie tego terminu mogłoby wywołać niezgodę w rodzinie. Wierzono, że od św. Łucji przestaje ubywać dnia, zatem ten dzień był związany z symboliką światła (zachowaną dzisiaj m.in. w Szwecji, gdzie stoi się panny w wieńce ze świeczkami).
Był też czasem granicznym, w którym mogą się ujawniać nieczyste moce. Dlatego okadzano tego dnia dom i obejście, a także urządzano wielkie porządki, które stanowiły jednocześnie przygotowanie do Bożego Narodzenia. Kolejne dni 13 do 24 grudnia miały zapowiadać pogodę na kolejne miesiące nadchodzącego roku – styczeń miał być taki jak 13 grudnia, luty jak 14 grudnia itd.
Na Pomorzu i Kaszubach już od trzeciej niedzieli Adwentu po wsiach zaczynali chodzić kolędnicy, zwani gwizduchami lub gwiazdkami. To był znak, że Boże Narodzenie tuż, tuż.
Czytaj także:
Adwent mam. „Czuły dom nie musi być perfekcyjnie posprzątany”