Planujesz ślub, kupujesz sukienkę za oszałamiającą kwotę i nosisz ją tylko przez kilka godzin? Tak wcale nie musi być – uważają Marta Sławuta i Natalia Michalska, założycielki projektu „Z sercem do ołtarza”.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Zachęcają do kupowania używanych sukien ślubnych i do tego, żeby przy tak wyjątkowej okazji jak własny ślub pomóc komuś w potrzebie.
Szkoda sukienki
We wrześniu ubiegłego roku przyjaciółki z Malborka spotkały się na kawie. Jak to na takich spotkaniach bywa, rozmawiały o różnych rzeczach, m.in. o sukienkach ślubnych – że fajnie byłoby znowu założyć swoją suknię i że to wielka szkoda, że takie piękne i drogie ubranie jest noszone tylko raz. Dwie z uczestniczek tego spotkania: Marta Sławuta (projektantka wnętrz) i Natalia Michalska (przedstawicielka medyczna) doszły do wniosku, że muszą coś z tym zrobić.
Tak powstał dobroczynny projekt „Z sercem do ołtarza”. Polega on tym, że były panny młode oddają swoje suknie ślubne, które potem kupują kolejne panny młode, a całkowity dochód ze sprzedaży jest przeznaczony na rehabilitację dwóch dziewczynek z dziecięcym porażeniem mózgowym: Bianki i Julii.
Z Biskupca do Bogut
Swoje sukienki zgłosiło już ponad sto kobiet. Powstał profil na Facebooku i aukcja charytatywna na Allegro, a w marcu na Targach Zdrowia i Urody w Gdańsku odbył się pierwszy pokaz sukienek. No a potem przyszła epidemia koronawirusa, która wszystko utrudniła… Mimo to dotąd cztery panny młode znalazły tutaj swoje wymarzone suknie. Sukienki sprzedały się za 400-1000 zł, czyli znacznie taniej niż w salonach. Np. 22 sierpnia w miejscowości Boguty-Pianki na Mazowszu w kościele pod wezwaniem Wszystkich Świętych odbył się ślub, na którym panna młoda nosiła sukienkę „z sercem”, kupioną od mieszkanki Biskupca koło Olsztyna. A niepełnosprawne dziewczynki miały zajęcia rehabilitacyjne.
„Chciałybyśmy spopularyzować sprzedawanie i kupowanie sukienek ślubnych, zwłaszcza ze szczytnym celem – mówi Marta Sławuta. – To nie tylko dbanie o środowisko i pomaganie potrzebującym, ale też nowy sposób myślenia o modzie ślubnej i w ogóle o zakupach” – zauważa.
Rybka czy księżniczka?
Zainteresowanie jest znacznie większe, niż przypuszczały inicjatorki akcji. Co kilka dni do Marty i Natalii zgłasza się ktoś, kto chce im oddać swoją kreację ślubną. Na razie więc przyjaciółki szukają przede wszystkim chętnych na kupienie sukienek. „Znasz przyszłą Pannę Młodą? Opowiedz jej o nas” – piszą na profilu akcji na Facebooku.
Suknie można obejrzeć tutaj i tutaj. Są modele klasyczne, retro i bardziej ekstrawaganckie. Są „rybki”, „hiszpanki” i „księżniczki” – w różnych rozmiarach (od 34 do 48) i odcieniach bieli i ecru. Znajdzie się też coś dla pani w ciąży. Suknie można też obejrzeć i przymierzyć (po wcześniejszym umówieniu się) w sklepie Demi w galerii handlowej Kwadrat w Pruszczu Gdańskim.
Czytaj także:
Zwyczaje ślubne sprzed lat. Niektóre aż trudno sobie dziś wyobrazić!
Czytaj także:
Zaskakujące wyzwanie, przed jakim stają mężczyźni tuż po ślubie
Czytaj także:
Świętowanie rocznicy ślubu – dlaczego warto to robić?