Podobny spektakl na firmamencie podziwialiśmy ostatnio… 397 lat temu.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Mimo (a może właśnie dlatego) że Mateusz Ewangelista zawarł w swych księgach lakoniczną jedynie wzmiankę nt. „Gwiazdy na Wschodzie”, ostateczna interpretacja natury niebiańskiego fenomenu po dziś dzień rozpala umysły astronomów. Wśród najpoważniejszych kandydatów do rangi Gwiazdy Betlejemskiej wymienia się zazwyczaj kometę, wybuchłą supernową bądź rzadkiego rodzaju koniunkcję ciał niebieskich. Dziś przyjrzymy się bliżej ostatniemu z tych zjawisk.
Koniunkcję należy przy tym uznać za zjawisko bardziej optyczne niż stricte astronomiczne. To, co z Ziemi obserwujemy jako ustawienie ciał niebieskich w jednej linii czy wręcz w jednym punkcie, śledzone z dowolnego innego miejsca Układu Słonecznego, stałoby się na powrót zbiorem przypadkowo rozmieszczonych na firmamencie błyszczących punkcików.
Co widzieli mędrcy ze Wschodu?
Tym niemniej, przez wieki koniunkcje pozostawały przedmiotem zainteresowania wszelkiej maści astrologów i wróżbitów. Zwykle kojarzyli je z przełomowymi, a czasem i tragicznymi wydarzeniami z historii ludzkości. (Gwoli ścisłości dodajmy, że astrologia i astronomia uważane były długo za gałęzie tej samej „gwiezdnej” nauki). I tak na przykład koniunkcja Jowisza i Saturna w roku 1226 łączona bywała ze sprowadzeniem do Polski Krzyżaków.
Z racji, że dzisiejsze wieczorne widowisko z udziałem ww. planet także uaktywniło różnorakich „kosmicznych” szarlatanów, należałoby ich może, w kontekście przebiegu roku 2020, zapytać, dlaczegóż to Jowisz i Saturn tak znacząco tym razem zaspały? Bądźmy jednak poważni. Zapytajmy raczej – czy o takim właśnie zjawisku astronomicznym mówili mędrcy ze Wschodu, a za nimi św. Mateusz Ewangelista?
Zapowiedź niezwykłych wydarzeń w… gwiazdach?
W okolicach domniemanego roku narodzin Chrystusa z widowiskowymi koniunkcjami mieliśmy do czynienia kilkukrotnie. Najpierw, w 7 r. p.n.e., nasi dzisiejsi bohaterowie aż trzykrotnie w ciągu nieco ponad pół roku spotkali się na nieboskłonie w gwiazdozbiorze Ryb. W kolejnym roku nastąpiło podobne, trzykrotne „spotkanie” (niewidoczne z Ziemi, ale już wówczas mierzalne), którego uczestnikiem był również Mars. 20 lutego 5 r. p.n.e. nastąpiła zaś podwójna koniunkcja, gdy naprzeciw siebie stanęli Jowisz z Księżycem oraz Saturn z Marsem. Z całą pewnością fenomeny tego rodzaju mogły być interpretowane jako zapowiedź niezwykłych wydarzeń i stanowić inspirację dla autorów ksiąg natchnionych.
Tezę o koniunkcji jako wyjaśnieniu ewangelicznego fenomenu przedstawił jako pierwszy (a przynajmniej jako pierwszy zapisał) wybitny niemiecki astronom Johannes Kepler (znany zresztą z nadawania metafizycznych sensów zjawiskom astronomicznym). Sam obserwował kilkukrotną koniunkcję podobną do tej, jaka miała miejsce w 6 r. p.n.e. Tłumaczyłaby ona zniknięcie i ponowne pojawienie się Gwiazdy Betlejemskiej, o którym pisze św. Mateusz.
Szczegółowo teorię tę zanalizował i rozwinął w ostatnich latach prof. Grant Mathews, dyrektor Centrum Astrofizyki Uniwersytetu Notre Dame w USA. Wedle jego obliczeń szczególny w swym wyglądzie układ ciał niebieskich, jaki przeszło 2 tys. lat temu obserwować mogliśmy nad Judeą, nie powtórzy się przez co najmniej… pół miliona lat! W koniunkcji tamtej Słońce, Jowisz, Księżyc i Saturn znajdowały się w gwiazdozbiorze Barana, Wenus tuż obok w gwiazdozbiorze Ryb, a Merkury i Mars były po drugiej stronie, w Byku.
Gwiazda Betlejemska
Układ ten jest istotny o tyle, że Jowisz w starożytnych wierzeniach symbolizował władzę królewską, a jego pojawienie się „w Baranie”, w towarzystwie księżyca w dodatku, oznaczać miało narodziny szczególnie potężnego władcy. Nic więc dziwnego, że wobec takich znaków mędrcy (opisywani też przecież czasem jako astrologowie) poczuli się w obowiązku, by temu nowemu judejskiemu władcy złożyć pokłon.
Niezależnie jednak od tego, na ile interpretacja ta jest właściwa, wszystkich zainteresowanych dzisiejszym pojawieniem się „superplanety” zachęcamy do obserwacji południowo-zachodniego nieba nisko nad horyzontem przez godzinę po zachodzie słońca.
Czytaj także:
Kobiety, które liczyły gwiazdy
Czytaj także:
Najdłuższe takie zaćmienie w XXI wieku. Zobacz “krwawy Księżyc” na zdjęciach