Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Anna urodziła się 1 stycznia 1928 roku. Dziewczynka miała trudności z mówieniem, potrzebowała pomocy w prostych, codziennych czynnościach. Dla swojego ojca była jednak najważniejsza. Wiele razy de Gaulle podkreślał, że siłę do pracy czerpał dzięki Annie:
Z pamiętników syna Philippa'a de Gaulle'a wyłania się obraz ojca-mężczyzny, dla którego ważna była rodzina. W wielu trudnych chwilach Charles pocieszenie znajdował w domu, w czasie spędzonym z najbliższymi.
Dzieci z zespołem Downa uśmiercano lub oddawano
Warto zaznaczyć, że w latach 30. dzieci z zespołem Downa nazywano „mongołami”, a rodziny je wychowujące nie były dobrze postrzegane. W tym czasie francuskie rodziny umieszczały chore potomstwo w specjalnych instytucjach, które się nimi opiekowały, nierzadko aż do śmierci. Charles i jego żona Yvonne postąpili inaczej.
Małżonkowie odmówili oddania córki do ośrodka. „Bóg dał ją nam. Musimy wziąć za nią odpowiedzialność, kimkolwiek ona będzie i cokolwiek z nią się stanie”.
Polityk nie wstydził się okazywać córce miłości. Zapewniał, że ją kocha, a niepełnosprawność nic nie zmienia w ich relacji. Śpiewał Ani, lubił z nią spędzać czas, opowiadał jej różne historie, pozwalał nawet bawić się kapeluszem, do którego miał słabość. Modlił się z córką.
Jako mała dziewczynka Anna chłonęła i powtarzała skrupulatnie każde jego słowo. Charles chwalił się tym przed innymi i był dumny z córki. Pewnego dnia dziewczynka musiała przejść skomplikowaną operację. Mężczyzna nie mógł być przy niej. Mimo odległości dzwonił, dopytywał o jej stan zdrowia.
Bóg nam ją dał
Poruszające jest jedno z ich wspólnych zdjęć. Na fotografii widać, jak francuski polityk wpatrzony jest w Anię. Córeczka siedzi na jego kolanach i również głęboko patrzy w oczy ukochanego ojca. Zdjęcie zrobiono na plaży w Bretanii w 1933 roku. Charles jest ubrany w garnitur i jeden ze swoich kapeluszy. W ich spojrzeniu widać bezwarunkową miłość...
W 1929 roku de Gaulle zostaje wysłany w podróż służbową do Syrii i Libanu. Nawet wówczas zabrał ze sobą córkę. Wynajął guwernantkę, by ta opiekowała się niepełnosprawnym dzieckiem. Zatrudnienie pomocy wiązało się z dodatkowymi wydatkami, a rodzina nie była bogata. Skromne wynagrodzenie wojskowe Charlesa było źródłem dochodu rodziny. Mimo to chciał, by Ani niczego nie brakowało.
Anna jest naszą radością
Po klęsce Francji w 1940 roku, gdy przeżywał najtrudniejsze chwile w życiu, de Gaulle zwierzył się kapelanowi wojskowemu. Powiedział wówczas: „Jej urodziny były ciężkim doświadczeniem dla mnie i dla mojej żony. Ale niech mi ksiądz wierzy, Anna jest także naszą radością i naszą siłą (…) Jest łaską Boga w moim życiu. Pomaga mi trwać w ludzkich ograniczeniach i słabościach. Strzeże mnie przed niebezpieczeństwem nieposłuszeństwa najwyższej woli Bożej (…) Pomaga mi uwierzyć w sens i cel naszego życia, w ów dom Ojca, gdzie moja córka Anna odnajdzie wreszcie całą swoją wielkość i całe swoje szczęście”.
Warto dodać, że w 1945 roku Charles wraz z żoną założyli ośrodek dla niepełnosprawnych dziewcząt, które znalazły się bez środków do życia. To był początek Fundacji im. Anny de Gaulle.
Umarła w ramionach ojca
Anna zmarła w wieku 20 lat na zapalenie płuc. Ojciec tulił ją w ramionach. Od urodzenia dziewczyna miała kłopoty z układem oddechowym. Gdyby żyła współcześnie, zapewne udałoby się ją uratować. Charles bardzo przeżył śmierć ukochanego dziecka. Po pogrzebie miał powiedzieć żonie: „Teraz na zawsze pozostanie ona taka jak inne dzieci”.
187 kul i pomoc Anny
W jednym z listów do starszej córki, Elżbiety, pisał: „Jej dusza została uwolniona. Ale zniknięcie naszego małego, cierpiącego dziecka, naszej małej dziewczynki przyniosło nam ogromny ból”. Gdy zapytano go o to, co dawało mu siłę do walki i działania, on odpowiedział bez wahania: „Miłość Anny de Gaulle”.
W 1962 roku, jako prezydent Francji, de Gaulle przeżył zamach na swoje życie. Komandosi wystrzelili w stronę jego samochodu 187 kul. Co ciekawe, jedna z nich utkwiła w ramce ze zdjęciem Ani, które znajdowało się w teczce na tylnej półce auta. Charles był przekonany, że to córka uratowała mu życie. W wielu wypowiedział podkreślał, że bez Anny nie dokonałby tak wielu rzeczy.
Źródła: catholicworldreport.com; independent.ie, wpolityce.pl.