separateurCreated with Sketch.

Zmarł ks. Andrzej Dymer. Od 25 lat jego ofiary domagają się sprawiedliwości

ŚWIECZKA
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Redakcja - 16.02.21
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

W Szczecinie w wieku 58 lat zmarł ks. Andrzej Dymer. Przez ponad 25 lat nie udało się zakończyć jego procesu w sprawie wykorzystywania seksualnego chłopców.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Bezprecedensowe śledztwo dziennikarskie

Sprawa ks. Andrzeja Dymera stała się w ostatnich miesiącach głośna za sprawą wnikliwego śledztwa dziennikarskiego zatytułowanego „Przeczekamy i prosimy o przeczekanie”, które przeprowadził Zbigniew Nosowski, redaktor naczelny kwartalnika „Więź”.

W bogato i wiarygodnie udokumentowanych materiałach – publikowanych w odcinkach na stronach wiez.pl – autor opisuje, jak kolejne osoby zgłaszały kolejnym biskupom problem, ale nic z tego nie wynikało.



Czytaj także:
Abp Polak o sprawie ks. Dymera: niesłychana przewlekłość kościelnych procedur

Ponadto 12 lutego TVN24 wyemitował reportaż Sebastiana Wasilewskiego poświęcony sprawie ks. Dymera. Tytuł materiału jest znamienny: „Najdłuższy proces Kościoła”. Chodzi o to, że pierwsze wiarygodne zgłoszenia przestępczych zachowań duchownego ze Szczecina znane były władzom kościelnym już w roku 1995.

„Karny proces kanoniczny rozpoczął się jednak dopiero w roku 2004. W kwietniu 2008 r. kościelny trybunał uznał winę ks. Dymera. Treść wyroku przez wiele lat pozostawała poufna, nie znali jej nawet pokrzywdzeni, ujawnił ją dopiero w listopadzie 2020 r. Zbigniew Nosowski. W wyroku mowa jest o uzyskaniu pewności moralnej co do zasadności oskarżeń ks. Andrzeja Dymera o molestowanie wychowanków Ogniska św. Brata Alberta w Szczecinie w latach 1993–1995” – czytamy na wiez.pl.

 

Wieloletnie przeciąganie procesu

Ważnym wątkiem tej historii jest fakt, iż ks. Dymer złożył apelację od wspomnianego wyroku, lecz ostatecznego wyroku nadal nie ma. Dlaczego?

„Od roku 2008 za przebieg procesu drugiej instancji w sprawie ks. Dymera odpowiada – z polecenia Watykanu – archidiecezja gdańska. Jak ujawnił Zbigniew Nosowski, ówczesny metropolita gdański, abp Sławoj Leszek Głódź – pomimo polecenia Stolicy Apostolskiej i kilkakrotnych przypomnień ze strony Kongregacji Nauki Wiary – przez ponad 9 lat nie wydał dekretu nakazującego wszcząć proces sądowy w drugiej instancji. Uczynił to dopiero 31 grudnia 2017 r.” – pisze redakcja wiez.pl.

 

Choroba i śmierć

Od dość dawna wiadomo było, że ks. Andrzej Dymer poważnie chorował. Jak podaje szczecińskie wydanie „Gazety Wyborczej” – „był w ciężkim stanie od kilku dni. Jego bliscy i współpracownicy wiedzieli, że cierpi na dwie choroby onkologiczne – białaczkę i raka trzustki. Już wiele miesięcy temu żegnał się z częścią swojej rodziny”.

Z informacji mediów wynika, że duchowny nie mógł już obejrzeć wspomnianego reportażu telewizyjnego na swój temat, gdyż „był w stanie agonalnym”.

Zbigniew Nosowski przyznaje, iż wiedział o chorobie oskarżonego księdza. „Rozmawialiśmy wtedy z franciszkaninem, o. Tarsycjuszem Krasuckim (molestowanym przed laty przez Dymera, a półtora roku temu oskarżonym przez niego o… zniesławienie), czy ten fakt coś powinien zmienić w mojej publikacji. Zgodnie uznaliśmy, że skoro jesteśmy ludźmi wierzącymi, to traktujemy ujawnianie prawdy nie jako gwóźdź do trumny, lecz jako ostatnią deskę ratunku dla ks. Dymera” – czytamy na stronach wiez.pl.

Zgodnie z obecną wiedzą nic nie wskazuje, aby przed śmiercią ks. Dymer kogokolwiek przeprosił, pokutował czy zadośćuczynił.

wiez.pl / KAI / GW / ks


ZRANIENI W KOŚCIELE
Czytaj także:
Inicjatywa „Zranieni w Kościele”: wiele osób opowiada swe historie po raz pierwszy


DANE KONTAKTOWE
Czytaj także:
Walka z przemocą seksualną w Kościele: dane kontaktowe najważniejszych instytucji

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Wesprzyj Aleteię!

Jeśli czytasz ten artykuł, to właśnie dlatego, że tysiące takich jak Ty wsparło nas swoją modlitwą i ofiarą. Hojność naszych czytelników umożliwia stałe prowadzenie tego ewangelizacyjnego dzieła. Poniżej znajdziesz kilka ważnych danych:

  • 20 milionów czytelników korzysta z portalu Aleteia każdego miesiąca na całym świecie.
  • Aleteia ukazuje się w siedmiu językach: angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim, portugalskim, polskim i słoweńskim.
  • Każdego miesiąca nasi czytelnicy odwiedzają ponad 50 milionów stron Aletei.
  • Prawie 4 miliony użytkowników śledzą nasze serwisy w social mediach.
  • W każdym miesiącu publikujemy średnio 2 450 artykułów oraz około 40 wideo.
  • Cała ta praca jest wykonywana przez 60 osób pracujących w pełnym wymiarze czasu na kilku kontynentach, a około 400 osób to nasi współpracownicy (autorzy, dziennikarze, tłumacze, fotografowie).

Jak zapewne się domyślacie, za tymi cyframi stoi ogromny wysiłek wielu ludzi. Potrzebujemy Twojego wsparcia, byśmy mogli kontynuować tę służbę w dziele ewangelizacji wobec każdego, niezależnie od tego, gdzie mieszka, kim jest i w jaki sposób jest w stanie nas wspomóc.

Wesprzyj nas nawet drobną kwotą kilku złotych - zajmie to tylko chwilę. Dziękujemy!