58 tysięcy – tylu ludzi w 2013 roku wypełniło po brzegi Stadion Narodowy w Warszawie, by modlić się wraz z ojcem Johnem Baptistą Bashoborą. Jak to się stało, że wśród polskich katolików furorę robi ksiądz z Ugandy?
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Pan Adam
Jedną z osób, które brały udział w rekolekcjach na stadionie [Stadionie Narodowym w Warszawie – przyp. red.], jest pan Adam z Warszawy, emerytowany biznesmen z branży kwiatowej. Krzepkiego, wysokiego mężczyznę poznałem poprzez jedno z forów internetowych, zrzeszających uczestników Odnowy w Duchu Świętym, którzy dzielą się świadectwami swoich uzdrowień.
Czytaj także:
Modlitwa o uzdrowienie, którą można odmawiać kilka razy dziennie
Wtedy, na stadionie, pan Adam potraktował słowa ojca Johna poważnie, bo sam cierpiał od lat z powodu wiecznie sprawiającej kłopoty wątroby.
– Lekarze nie do końca wiedzieli, co mi jest.
W końcu pani doktor powiedziała: „Zna pan przysłowie, że coś komuś leży na wątrobie? Albo że kogoś żółć zalewa? Może to nie wątroba jest chora, ale pańskie emocje?”. To prawda, zawsze byłem bardzo nerwowy i wszystko za mocno przeżywałem.
Czasem miałem nawet wrażenie, że swym sposobem myślenia ściągam na siebie kłopoty. Ale wizyty u psychologa nie pomagały, a tabletek brać nie chciałem, bo czułem się po nich, jakbym był za szybą.
A potem pojechałem na stadion i poczułem, jak spływa na mnie miłość, błogość, aż się zakołysałem i omal nie straciłem świadomości. To nie tak, że wszystko minęło i jestem dziś zupełnie nowym człowiekiem, ale widzę świat wyraźniej i jestem serdeczniejszy, bardziej ufny.
Zwłaszcza cieszy się żona, z którą byłem na rekolekcjach. Dziś czuję, jakby wiele rzeczy przestało mieć znaczenie, czytam Biblię i jestem gotowy na wszystko, co los mi ześle. Mam sześćdziesiąt osiem lat i nie tak wiele życia przed sobą, po co je niszczyć czarnymi myślami?
Ojciec John w jakimś stopniu uwolnił mnie z tych pęt. A i wyniki wątroby mam teraz niemal w normie, to prawdziwy cud!
Czytaj także:
Wskrzeszenia umarłych. Możliwe czy nie?
Pani Janina
W rekolekcjach narodowych wzięła też udział pani Janina, czterdziestopięcioletnia pedagog szkolna z Kielc.
– Po modlitwie ojca Johna mój wzrok niemal natychmiast się poprawił, aż nie mogłam patrzeć przez okulary, bo były za mocne – wspomina w czasie rozmowy internetowej kruczowłosa, atrakcyjna kobieta w małych, gustownych okularach.
– Nie mogłam w to uwierzyć. Poszłam dwa dni po rekolekcjach prywatnie do lekarza i okazało się, że z minus 3,25 dioptrii zrobił się minus 1,5! Okulistka była zakłopotana, wręcz trochę rozdrażniona, jak jej opowiadałam o rekolekcjach z ugandyjskim księdzem. Po tygodniu znowu wzrok mi się minimalnie osłabił. Ale zrozumiałam, że poprawa jest możliwa dzięki Duchowi Świętemu – zapewnia, choć po chwili dodaje też:
– Dwie osoby ode mnie na trybunie siedziała pani z bardzo chorym kręgosłupem, chyba lędźwiowym. Na początku też poczuła ciepło rozchodzące się po ciele i nawet wstała i zaczęła chodzić, ale pod koniec dnia już płakała, że uzdrowienie było chwilowe. Ale i tak cieszyła się, że przyjechała, bo zobaczyła, że zmiana jest możliwa. Zobaczyła też tysiące ludzi pełnych wiary i nadziei.
Jest to fragment książki wydanej przez Wydawnictwo ZNAK: Marek Kęskrawiec „Bashobora. Człowiek, który wskrzesza zmarłych”, Kraków 2021. Tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od redakcji Aleteia.pl.
Czytaj także:
Nabożeństwa z modlitwą o uzdrowienie: tłumy. Msza w parafii: 15 osób. Trzeba się martwić?