Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
„Bicie baranka”
Jedna z licznych anegdot o liturgicznych obyczajach Ludu Bożego opowiada o tym, jak to pewna młodsza niewiasta została zaskoczona w kościele na mszy przez niepozorną babinkę, koło której stała, takim oto dictum: „Teraz odsuń się, pani, bo będę biła baranka”.
Owo polecenie okazało się całkiem uzasadnione. Jego autorka w tym samym momencie wzięła szeroki zamach i uderzyła się z impetem w pierś, aż po świątyni poszło echo. Czynność tę powtórzyła natychmiast jeszcze dwakroć. I to z takim zapamiętaniem, że i dorosły chłop, dosięgnięty w tym momencie nawet nieumyślnie prawicą pobożnej babiny, mógłby na nogach nie ustać.
Powyższa anegdota opowiada oczywiście o geście, który możemy i dziś jeszcze zaobserwować u niektórych uczestników mszy. A mianowicie o trzykrotnym biciu się w piersi podczas śpiewu lub recytacji „Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata…” na chwilę przed Komunią. Stąd i potoczne (lub wręcz ludowe) określenie: „bić baranka”. Skąd jednak wziął się ten gest?
Gest biblijny
Bicie (uderzanie) się jednym z podstawowych gestów pokutnych jest oczywiście bicie się w pierś. Znamy ten gest już z Biblii, gdzie na przykład celnik z Jezusowej przypowieści o faryzeuszu i celniku „stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi, mówiąc: Boże, miej litość dla mnie, grzesznika!” (Łk 18,13).
Bicie się w pierś jako gest pokutny wyraża nie tyle chęć wymierzenia sobie samemu kary, co raczej pragnienie skruszenia swojego serca. Nawiązuje w ten sposób do biblijnej idei serca „zatwardziałego”, czy wręcz „skamieniałego” z powodu grzechu. I potrzebującego w związku z tym nawrócenia, które w pierwszym rzędzie polegać musi na przywróceniu temuż sercu właściwej „konsystencji”.
Gest ten jest tak naprawdę wołaniem do Boga, aby to On swoją mocą skruszył, a następnie przemienił, uzdrowił, ożywił moje serce. W Wielkim Poście w nabożeństwie „Gorzkich żalów” wyrażamy tę prośbę wprost (choć nieco archaicznym językiem). „Uderz Jezu bez odwłoki w twarde serc naszych opoki”.
Gest liturgiczny
W liturgii mszy świętej po reformie ostatniego soboru gest bicia się w piersi został zachowany w akcie pokuty w formie tzw. „spowiedzi powszechnej”. Gdy mówimy: „Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina”.
Kapłan uderza się w pierś (ale już jednokrotnie) także podczas recytacji Pierwszej Modlitwy Eucharystycznej (tzw. Kanonu Rzymskiego).
W mszy odprawianej w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego (potocznie, acz niekoniecznie poprawnie, zwanej „starym rytem” lub „mszą trydencką”) znacznie więcej było elementów o charakterze pokutnym – tak modlitw jak i gestów. Trzykrotne bicie się w piersi towarzyszyło także recytacji przez kapłana formuły „Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata…”.
Ponieważ słowa tej modlitwy kapłan miał wypowiadać „intellegebili voce” (zrozumiałym/możliwym do zrozumienia głosem), toteż wierni uczestniczący we mszy w naturalny poniekąd sposób włączali się w tę modlitwę naśladując gesty celebransa.
Bić czy nie bić?
Dzisiejsze przepisy liturgiczne nie mówią nic o biciu się w piersi w tym momencie mszy. Czy zatem należy to robić? Jeśli już tak, to świadomie: mając właściwe rozumienie tego gestu, które naświetliliśmy powyżej, pisząc o jego biblijnym pochodzeniu.
Można by uznać bicie się w piersi podczas śpiewu/recytacji „Baranku Boży…” za gest osobistej pobożności, pomagający konkretnemu wiernemu, który go wykonuje, w subiektywnie lepszym przeżywaniu liturgii.
To jednak rodzi pytanie. Czy liturgia (dosłownie: dzieło/działanie ludu) daje przestrzeń na gesty osobistej pobożności? Czy też raczej ze swej natury domaga się przede wszystkim jedności z całym ludem – także na poziomie gestów i znaków?
Nie „rozdmuchując” tego problemu do niepotrzebnych rozmiarów, warto jednak coś przypomnieć. Z pewnością żaden gest liturgiczny nie powinien być nigdy wykonywany w poczuciu wyższości wobec pozostałych uczestników liturgii (choćby dyktować go zdawała się najszczersza gorliwość w oddawaniu czci Bogu).
Wówczas bowiem zamiast być gestem rzeczywiście pobożnym, zbliżającym do Boga i pomagającym wejść z Nim w komunię, staje się gestem jak najdosłowniej sekciarskim. Tzn. odcinającym od Boga. Boga, który przecież udziela się nam nie pojedynczo w słodkim zaciszu naszej prywatnej pobożności, ale we wspólnocie Ludu, który sam zwołał, to jest: Kościoła.