separateurCreated with Sketch.

Ten mężczyzna uratował ponad milion dzieci. A wszytko przez pewien wypadek…

FUNDACION MADRINA

Conrado Giménez odkrył, że Bóg prosi go, aby porzucił pracę w świecie finansów i pomagał kobietom w ciąży i ich dzieciom

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
„Jeśli dasz mi życie, będę pracował tam, gdzie zechcesz” – miał powiedzieć mężczyzna po wypadku, który cudem przeżył.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Conrado Giménez jest biologiem molekularnym. Życiowe zbiegi okoliczności doprowadziły go do podjęcia pracy w trzech ważnych hiszpańskich bankach. Piastował bardzo ważne stanowiska, ale nigdy nie przypuszczał, że prawie śmiertelny wypadek zmieni jego życie.

Pewnego dnia, gdy wychodził z pracy wydarzyło się coś, co było pierwszym krokiem w największym projekcie jego życia, jakim jest uratowanie setek tysięcy istnień. „Wyszedłem z przygotowań do posiedzenia zarządu i miałem prawie śmiertelny wypadek. Ktoś zignorował znak ustąpienia pierwszeństwa i uderzył we mnie, wbijając mój samochód w ścianę. Musiała mnie wyciągać straż pożarna. Straciłem przytomność”.

Conrado obudził się w szpitalu i zdał sobie sprawę, że sytuacja jest bardzo trudna: życie lub śmierć. „Myślałem, że nie dam rady i dlatego modliłem się do Boga: Jeśli dasz mi życie, będę pracował tam, gdzie zechcesz”.

I chociaż wypadek był bardzo poważny, „po kilku miesiącach rekonwalescencji wróciłem do banku” – mówi. Ale to doświadczenie sprawiło, że życie Conrado zaczęło się zmieniać. „Zacząłem pracować jako wolontariusz z siostrami Matki Teresy z Kalkuty, aby w nocy opiekować się chorymi na AIDS (...)”.

Conrado tak spodobał się wolontariat, że nie mógł przestać: „Miałem szczególne doświadczenie w Peru, w Limie i Cuzco. Byłem tam z dziećmi ulicy, które nie miały co jeść i jadły śmieci. Karmiłem je, a potem szły ze mną do kaplicy”.

Na ratunek matkom

I właśnie wtedy odkrył swoje nowe powołanie: „Byłem bardzo poruszony, gdy zobaczyłem rodzące matki, które wykrwawiłyby się na śmierć bez mojej pomocy. Wtedy postanowiłem poświęcić się najważniejszemu biznesowi na świecie: rodzinie”. A Conrado – który dużo wie o biznesie – wie także, że „prezesem rodziny jest matka, kobieta. Pomyślałem, że musimy jej pomóc, pokochać ją i przytulić, aby rozwijać tę ważną firmę”.

„Zostawiłem wszystko i zrobiłem kolejny krok naprzód” – powiedział Conrado Aletei. W tym procesie „odbyłem wiele pielgrzymek do sanktuarium szensztackiego – dwugodzinne spacery, które zamieniały się w siedem godzin”.

Aby dojść do kaplicy Conrado musiał przejść przez park Casa de Campo w Madrycie. „Szukałem dziewcząt, które prostytuowały się w Casa de Campo i modliliśmy się razem, podczas gdy ich klienci czekali w pobliżu. Pomagałem im, ponieważ zobaczyłem, że są matkami, które są w stanie sprzedać swoje ciała, aby uratować swoje dzieci”.

Dlatego Conrado zaczął nieść pomoc kobietom i matkom w Hiszpanii. Rozpoczynając to śmiałe przedsięwzięcie myślał, że „jeśli to szalony pomysł, to skończy się za kilka miesięcy, a jeśli pochodzi od Boga, to pójdzie naprzód i Bóg umieści tam odpowiednich ludzi”.

Następnie stworzył wyspecjalizowany bank żywności: „To bank dziecka, w którym udziela się pomocy niemowlętom, bo jednym z powodów, dla których dochodzi do aborcji, jest to, że matki nie mają rzeczy niezbędnych do życia: mleka, pieluch, pożywienia… Zebrałem więc jedzenie i rozprowadzałem je wśród potrzebujących”.

Rodzi się Fundacja Matki Chrzestnej

Jedna z pierwszych kobiet, którym pomógł, była w strasznej sytuacji. Była „dziewczyną, która zamierzała popełnić samobójstwo i za którą modliłem się całą noc. Następnego dnia otrzymałem od niej e-mail tej treści: „Moja droga matko chrzestna, marzenia się spełniły”. To stąd wzięła się nazwa projektu, który Bóg chciał, aby stworzył: Fundacja Matki Chrzestnej.

Pomoc tej dziewczynie była jedną z pierwszych spraw, którymi się zajmował. Miała 14 lat. Teraz ma trzydzieści kilka lat i dziewięcioro dzieci. „Pomogłem jej iść do przodu, a teraz to ona pomaga mi przy pracach związanych z fundacją. Zbudowaliśmy schronisko. Matki były wyrzucane z domów, ponieważ ich dzieci płakały... Więc sam zacząłem urządzać schroniska. Teraz mamy schronienie dla około trzydziestu matek”.

Dziesięć lat po rozpoczęciu tego szalonego pomysłu, po tym strasznym wypadku i decyzji o rezygnacji z udanej kariery, Conrado Giménez otrzymał swoją pierwszą nagrodę, jaką była Telva Award. To nagroda przyznana przez jeden z banków, w których wcześniej pracował. „Taka była Boża odpowiedź, abym wiedział, że jest to właściwa ścieżka. Oni nie wiedzieli, że byłem ich kolegą, współpracownikiem. Teraz mam więcej „matek chrzestnych”, więcej rąk do pracy… Nawet gdybym pomógł tylko jednej osobie, byłoby to tego warte”.

Uratował ponad milion dzieci

Od tego czasu jego fundacja nie przestała się rozwijać. „Tylko w zeszłym roku otrzymaliśmy 320 tysięcy wezwań o pomoc” – mówi Conrado. „Owocami naszej pracy są wszystkie dzieci, które zostały uratowane. Uświadomiłem sobie, że będzie wielkie zapotrzebowanie na jedzenie i dlatego byliśmy przygotowani. Bank żywności uratował wiele istnień”.

Podczas pandemii koronawirusa „przeprowadziliśmy 1500 interwencji na rzecz matek, które nie chciały kontynuować ciąży z powodu pandemii. Rozdaliśmy 10 tys. wyprawek, czyli uratowaliśmy 10 tys. dzieci”.

Patrząc wstecz, wracając do tego wypadku i pierwszych kroków, 20 lat później Conrado mówi bardzo jasno: „To wszystko dzięki Matce Bożej. Bez niej niemożliwe byłoby przetrwanie. To projekt miłości do dzieciństwa, do macierzyństwa i do Maryi. To jest coś świętego i pochodzącego od Boga, co On złożył w moich rękach. Modlę się, abym był pokornym i godnym narzędziem miłości w jego rękach. Można powiedzieć, że pomogliśmy półtora milionowi dzieci w ciągu tych 20 lat”.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.