separateurCreated with Sketch.

Biblijne matki. Sara, żona Tobiasza – ta, która ufała

TOBIASZ, SARA
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Marta Wolska - 18.04.21
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Prosiła Boga o śmierć, a Ten szykował jej zupełnie przeciwny prezent ─ życie. Całkiem nowe, cudowne życie u boku kochającego mężczyzny. Nie byłoby to jednak jej udziałem, gdyby nie zaufanie Bogu.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Sara z Księgi Tobiasza była córką Raguela i Edny. Rodzina pochodziła z Ekbatany w Medii i była blisko spokrewniona z rodziną Tobiaszów ─ senior Tobiasz był bratem Raguela. Sarę próbowano wydać za mąż siedmiokrotnie, bezskutecznie ─ wskutek działania demona Asmodeusza każdy z jej przyszłych mężów ginął w noc poślubną.

Dziewczyna była pogrążona w rozpaczy i niemal straciła już resztki nadziei na szczęśliwe życie. Nie przewidziała jednak tego, że pewien mężczyzna z jej najbliższej rodziny odmieni to myślenie na zawsze. A musiała być nadzwyczajną osobą ─ bo Tobiasz pokochał ją z samych o niej opowieści, jeszcze zanim ją zobaczył.

Sara doświadczała wielu przykrości z powodu swojej sytuacji. Wielokrotnie oskarżana o morderstwa swoich przyszłych mężów, wyśmiewana i poniżana nawet przez służące z domu swojego ojca (por. Tb 3,8-9). Skoro mieszkanki domu traktowały ją w taki sposób, możemy się domyślać, że w najbliższym społeczeństwie była kobietą braną na języki.

Jej wrodzona wrażliwość z pewnością potęgowała ból z tym związany. Do tego stopnia, że pojawiły się w jej głowie myśli samobójcze. Były w niej jednak dwie niesamowite siły, które nie pozwoliły na ich realizację ─ wiara i miłość do rodziców, a w szczególności do ojca.

Sara żyła w głębokiej ufności Bożej. Świadoma swojego beznadziejnego położenia wiedziała, że bez Boga nie będzie w stanie się z niego wydostać. W jej ludzkim patrzeniu była tylko jedna droga uwolnienia:

Prosiła Boga o śmierć, a Ten szykował jej zupełnie przeciwny prezent ─ życie. Całkiem nowe, cudowne życie u boku kochającego mężczyzny. Nie byłoby to jednak jej udziałem, gdyby nie zaufanie Bogu. Zaufanie zarówno z jej strony, jak i ze strony Tobiasza.

Sara była jedynaczką. Widzę ją jako oczko w głowie ojca. Krok przed samobójstwem cofnęła się, myśląc właśnie o nim:

Świadomość tego, że ktoś będzie cierpiał po czyjejś śmierci, mówi o jednym ─ o ogromie miłości łączącym te osoby. Więź Sary i Raguela musiała być niezwykła, skoro w tak krytycznym momencie dziewczyna przywołała go na pamięć. Takiej miłości pragnąłby każdy ojciec. I każda córka.

Ufność Sary nie wzięła się znikąd. Przeplatana miłością, była w niej kształtowana od maleńkości. Tuż przed nocą poślubną z Tobiaszem matka powiedziała do Sary:

Po siedmiu tragediach, tuż przed niewiadomą ósmą ─ matka mówi „ufaj”. Nie lamentuje nad córką, nie panikuje, nie odżegnuje, nie podcina skrzydeł. Wspiera. Myślę, że gdyby nie taka podpora, Sara już dawno rozpadłaby się na kawałki i uciekła z małżeńskiej sypialni.

To samo mówi Raguel do Tobiasza, tuż po tym, kiedy okazało się, że młodzieniec przeżył noc poślubną i spełniła się obietnica anioła Rafała:

Czy można kogoś piękniej powitać w swojej rodzinie?

Nie możemy zobaczyć Sary w roli matki na kartach Pisma Świętego, ale wiemy, że Sara i Tobiasz zostali rodzicami (por. np. ojciec do Tobiasza: „Synu, wyprowadź stąd twoje dzieci…”; Tb 14,3). Wyobrażam sobie Sarę jako czułą i wrażliwą mamę, która stała u boku swoich dzieci i w gorszych momentach powtarzała po swojej mamie: „Ufaj, dziecko”.

W życiu każdego z nas przychodziły momenty, w których chcieliśmy usłyszeć „ufaj” od swoich rodziców. Być może nie zawsze było nam to dane. Może słyszeliśmy „zrób to tak”, „jak ty sobie dasz radę”, „odpuść sobie”. Cokolwiek to było, nieraz bolało i zniechęcało.

Historia Sary i Tobiasza uczy nas, że rodzicielska miłość i wsparcie w obliczu kryzysów, nawet jeśli cały świat stanąłby przeciwko naszemu dziecku, jest czymś arcyważnym. Czasem po ludzku wszystkim, co dziecko ma. Uczy nas, że „ufaj” to czasem ─ a może zawsze? ─ najlepsze, co możemy naszym dzieciom powiedzieć w trudnościach, radościach, po prostu.