Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Mogłabym o Niej pisać wiele i wiele mówić, chociaż niektóre myśli i obrazy trudno ubrać w słowa. Wydają się za zwyczajnie za małe, za ubogie. Ona jest dla mnie jak kwitnące majowe bzy, jak promień słońca, jak krople rosy o poranku albo kolory tęczy – nieuchwytna, chociaż tak obecna.
Maryja była w moim życiu od kiedy pamiętam, chociaż nie zawsze dostrzegałam Jej obecność. Wierzę, że Ona jest Mamą, która się troszczy o mnie, o ciebie, o każdego z nas i zawsze prowadzi do Boga. Wierzę w Jej opiekę, doświadczyłam nie raz mocy płynącej z modlitwy do Niej.
Piękno
Pamiętam pierwszy raz, kiedy Ją zobaczyłam. Miałam może 8 lat. To było we śnie. W tym śnie miała na sobie niebieską sukienkę i biały welon. Zupełnie jak figurka z kaplicy Maryi przy kościele św. Józefa w Inowrocławiu, przed którą stałam w białej sukience w tłumie innych dziewczynek, czekając na swoją pierwszą Komunię Świętą.
W tym śnie była ubrana dokładnie tak, jak ta figurka, tylko była żywa i dużo piękniejsza. Unosiła się nad jakimiś wodospadami, wodami i lasami. Przebudziłam się z zaciekawieniem, myśląc, kim naprawdę Ona jest i przeczuciem, że kiedyś zobaczę to miejsce ze snu i tak też się stało.
Kilkanaście lat później znalazłam się w Medjugorie i patrząc na wodospady Kravica przypomniałam sobie tamten sen. I tamto uczucie piękna, niewyobrażalnego piękna, takie, na widok którego człowieka zatyka z wrażenia i pojawiają się łzy wzruszenia; piękna, które mógł stworzyć tylko Ktoś doskonały. Ona cała jest dla mnie takim pięknem. „Cała jesteś piękna, Maryjo…”.
W moich wyobrażeniach była połączeniem siły i jednocześnie delikatności płatków drzew zakwitających w maju. Matczynej czułości i troski. Połączeniem tego, co z nieba i tego, co zwyczajne, jak codzienny chleb, dobrem, mocą, jasnością.
To piękno i odbicie nieba były od kiedy pamiętam w oczach mojej mamusi. To piękno odbijało się w oczach ludzi, którzy mi o Niej opowiadali, który Ją kochali, do Niej się modlili, Jej ufali.
Kobiety w mojej rodzinie, obie moje babcie, bardzo kochały Maryję i modliły się do Niej. Tego zaufania do Maryi uczyła mnie moja kochana mama, która ufała Jej bezgranicznie i w momentach trudnych mówiła: „Pomodlę się za Ciebie do Maryi”.
Odkąd pamiętam, było w niej przekonanie, że nikt inny tak jak Maryja nie wysłucha, nie pomoże. Szczególne nabożeństwo miała do Matki Bożej Częstochowskiej i w ważnych chwilach to do Niej modliła się słowami: „Matko Boska Częstochowska, módl się za nami, pomóż, ratuj”.
Na przykład kiedy mój brat jako dziecko chorował. Prosiła o ratunek dla niego i oddawała go Maryi. I ratunek przychodził.
Troska
Pierwszy raz, kiedy pociągnęłam Ją za rękaw, jak przestraszone dziecko ciągnie mamę i „wypróbowałam” Jej troskę, to było, kiedy miałam 13 lat. Pamiętałam jak moja mama modliła się modlitwą „Pod Twoją Obronę” i ja zaczęłam ją w tym naśladować.
To był akurat moment dla mnie trudny. Po raz pierwszy w życiu przeżywałam śmierć bliskiej osoby, mojej babci. Byłam zagubiona, przestraszona i smutna. Nie wiedziałam co robić.
Odmówiłam wtedy pierwszy raz z wiarą i mocą tę modlitwę: „Pod Twoją Obronę” i po chwili wszystko odeszło. Wrócił pokój i zaufanie, że babcia jest w niebie. Odtąd ta modlitwa stała się moją tarczą, ratunkiem, kotwicą, tlenem, modlitwą, która przywraca nadzieję, że nie jestem sama, że Ona naprawdę jest blisko, że się troszczy. Choćby jutro nawet spadło niebo.
Pod Twoją obronę
uciekamy się,
święta Boża
Rodzicielko...
Zaufanie
Później, w dorosłym życiu poznałam różaniec. To znaczy znałam go już wcześniej, ale nie od razu rozumiałam i nie od razu polubiłam tę modlitwę. Przełom przyszedł podczas pierwszego wyjazdu do Medjugorie.
To miejsce w Bośni znane z objawień maryjnych, miejsce malownicze, położone w górach. Takie, które oddycha modlitwą, nie bez powodu nazywane jest duchowymi płucami świata. Tam wydarzyło się coś niespodziewanego.
Niegdyś nudna dla mnie modlitwa na różańcu stała się piękna i tak naturalna jak oddychanie. Zrozumiałam, jak wielką ma moc. Różaniec stał się moją tajną bronią. Zachwyciłam się różańcem i odtąd już się z nim nie rozstawałam. Przez różaniec zaczęłam oddawać Jej ważne dla mnie sprawy i ludzi.
...naszymi prośbami
racz nie gardzić
w potrzebach
naszych...
Ratunek
Kilka lat później, już jako osoba dorosła, znalazłam się w trudnym położeniu. Nie miałam pojęcia, jak wybrnąć z pewnej sytuacji. Każda decyzja wydawała się zła. Zadzwoniłam z prośbą o radę do przyjaciółki. Wtedy przyjaciółka poleciła mi odmówić tę nowennę, Nowennę do Maryi Rozwiązującej Węzły.
Podchodziłam trochę sceptycznie do tego rozwiązania, bo czemu niby jakaś nowenna miałaby rozwiązać moje problemy? Ale nie miałam zbyt wiele do stracenia, potrzebowałam desperacko rozwiązania, a poza tym przekonało mnie, że papież Franciszek jest wielkim miłośnikiem, a nawet propagatorem właśnie tej modlitwy. Więc oddałam tę sprawę z największym zaufaniem Maryi Rozwiązującej Węzły.
Nie minęło 9 dni, a rozwiązanie samo przyszło i to takie, którego zupełnie bym się nie spodziewała. Nadeszło z nieoczekiwanej strony, przyszło jak wiatr. Pozwoliło mi to podjąć właściwą decyzję i ocaliło mnie od niebezpieczeństwa. Maryja rozwiązała mój węzeł skutecznie i szybko.
...ale od wszelakich
złych przygód
racz nas zawsze wybawiać,
Panno chwalebna
i błogosławiona...
Pomoc
Lubię to wezwanie: „Orędowniczko nasza”. Kiedy słyszę te słowa, myślę o mojej mamie. Obie nie rozstawałyśmy się z podróżną ikonką Maryi i obie doświadczałyśmy wiele razy Jej Matczynej opieki.
Była i jest nadal Orędowniczką w trudnych sprawach. Była jak najczulsza mama, która pójdzie i załatwi sprawę za ciebie, dla ciebie, w twoim imieniu, porozmawia, przekona, wyjaśni, wyciągnie pomocną dłoń, byleby tylko tobie było dobrze, bezpiecznie, spokojnie na duszy i sercu.
Wierzę, że tak samo jak Maryja troszczyła się o mnie, o nas, że tak samo troszczy się o każdego z nas. Kiedy ziemniaki za słone i serce złamane, kiedy za mało grzybów w barszczu i brak sił na cokolwiek, kiedy zimno i ciężko na sercu. Ona zawsze oręduje za nami.
Czułość
„Pośredniczko nasza. Pocieszycielko nasza”. Bo naprawę Maryja pociesza. Pociesza, kiedy wszyscy inni zawiedli, kiedy już brak sił nawet na modlitwę.
Odkąd poznałam ikony, nauczyłam się mówić do Niej jeszcze w inny, nowy sposób, a więc po prostu być z Nią w ciszy, być przed Jej obliczem. Patrząc na moje ukochane ikony w moim domu, spotykam Ją w ciszy i zawsze po chwili do serca wraca pokój. Otula mnie na nowo nadzieja, niczym miękki, ciepły płaszcz albo koc, którym zawsze przykrywała mnie mama.
Maryja przychodzi do mnie także przez ludzi. Wierzę, że Ci piękni napotkani na mojej drodze ludzi, te piękne anioły w mojej codzienności, to Jej matczyna opieka.
Wierzę, że przyszła przez dłonie spracowanej starszej kobiety w sklepie, która nagle podeszła do mnie stojącej na końcu kolejki i wyjmując zakupy z rąk powiedziała z troską: ja się tym zajmę. I specjalnie otworzyła kasę, chociaż nie musiała, a później życzyła mi miłego dnia, mrugając porozumiewawczo na do widzenia.
Przychodziła z troską ukrytą w spojrzeniu pielęgniarki, w uścisku przyjaciółki, która pomagała otrzeć łzy, które nie mogły przestać płynąć. Przychodziła z pociechą w każdym ciemnym momencie, w promieniu światła, które wpada rankiem do pokoju po najdłuższej nocy.
...o Pani nasza,
Orędowniczko nasza,
Pośredniczko nasza,
Pocieszycielko nasza...
Siła
Ona swojemu Synowi nas oddaje. Wszystkie słabości, potknięcia, smutek, pytania krzyczane w nocy w niebo tak piękne, że aż boli i tak samotne, że nawet spadające gwiazdy nie mają już sensu, ani jabłonie i wiśnie zakwitające na wiosnę nie cieszą.
Kiedy brak sił, kiedy wszystko co miałaś, cały świat, nagle się rozpadł. Ona przychodziła i przychodzi z nową siłą, nadzieją, miłością i wiarą.
Prowadzi do swojego syna Jezusa, Tego, który zwyciężył śmierć, każdą noc i ciemność. Tego, który prowadzi nad wody łagodne i bezpieczne, zielone pastwiska, na których nigdy już nie ma zimy, tylko wiosna i kwiaty. On jest tym źródłem, życiodajną wodą, która sprawia, że znowu wszystko zakwita. On daje życie.
...z Synem swoim nas pojednaj,
Synowi swojemu nas polecaj,
swojemu Synowi nas oddawaj.
Amen.
Tym dla mnie jest Maryja
Piękno, troska, zaufanie, ratunek, pomoc, czułość, siła – tym dla mnie jest Maryja. Jestem Jej wdzięczna za każdy dzień, za to, że doświadczam Jej opieki, że opiekuje się moją rodziną, a mojej kochanej mamie jestem wdzięczna i dziękuję za Maryję.
Za nabożeństwo do Niej, za to, że nauczyła mnie „Zdrowaś Maryjo” i „Pod Twoją obronę” i kupiła pierwszy różaniec i prowadziła na nabożeństwa majowe, że całym swoim życiem pokazała mi, że warto Jej zaufać.
Wierzę, że wyjdzie po mnie kiedyś razem z moją mamą i zobaczę je obie razem piękne, jak w tamtym śnie.
Więcej domowych historii znajdziecie w najnowszej książce Katarzyny Olubińskiej „Bóg w moim domu".